25.10.2014

Rozdział 30 - Nie zadzieraj z dziewczyną

       Minął już ponad tydzień od Święta Duchów, a ja właśnie spałam sobie w łóżeczku w moim dormitorium. Ze snu wyrwały mnie promienie słońca wpadające przez okno. Spojrzałam na zegarek i ze zdziwieniem zauważyłam, że jest już po dziesiątej. Dobrze, że dziś sobota, bo inaczej mielibyśmy przerąbane. Na szczęście dzisiaj śniadanie jest do 13:00. Jakoś uczniom w weekendy nie chce się wstawać aż tak wcześnie. Westchnęłam, po czym szturchnęłam Ann, żeby wstała. Wiedziałam, że w jej przypadku coś takiego wystarczy. Gorzej będzie z Dorcas. Podeszłam do łóżka przyjaciółki i odchyliłam kotary, po czym rozpoczęłam proces pobudki Czarnej.
- Dorcas, wstawaj!- nie zareagowała. - No już, nie mamy całego dnia!- znów mnie olała. - No już Dorcuś. Wstań a dostaniesz cukiereczka - zagruchałam jej do ucha.
       Jednak i tym razem spłynęło to po niej jak po maśle. Uśmiechnęła się do siebie. Wiedziałam, jak mogę ją zmusić do wstania z łóżka.
       Szybko ubrałam się, po czym wyszłam z pokoju. Prędko dobiegłam do odpowiednich drzwi i zapukałam w nie lekko. Nie słysząc odpowiedzi nacisnęłam klamkę i weszłam do pokoju, natychmiast kierując kroki w kierunku jednego z łóżek.
- Syriusz. Wstawaj.
       Zero reakcji.
- Syriusz! Rusz ten swój leniwy tyłek!
       Znów bez znaków życia. Zupełnie jak Dor. Rozejrzałam się po pokoju szukając czegoś, co mogłoby mi się przydać do obudzenia śpiącego huncwota. Mój wzrok padł na megafon* i po chwili z wrednym uśmieszkiem podniosłam go z podłogi. Nałożyłam na pokój dźwiękoszczelne zaklęcia, po czym podeszłam do łóżka Łapy, nacisnęłam przycisk i wrzasnęłam:
- BLACK!!! ZWLECZ WRESZCIE Z ŁÓŻKA TEN SWÓJ POWABNY TYŁECZEK NA KTÓRY LECĄ WSZYSTKIE LASKI W SZKOLE I MARSZ ZA MNĄ!!!
       Efekt był natychmiastowy. Syriusz natychmiast stanął na baczność przede mną, natomiast reszta ekipy, słysząc przeraźliwy dźwięk pospadała z łóżek. Kiedy Łapa wreszcie się ogarnął spojrzał na mnie z wściekłością.
- Co to ma być Ruda. Myślisz, że masz prawo włazić tak bez zaproszenia do naszego dormitorium i budzić nas o tak nieludzko wczesnej porze?!
- Jest już po dziesiątej - odpowiedziałam ze śmiechem.
- To nie zmienia faktu, że nie powinnaś nas budzić w taki sposób!
       Uniosłam brwi, a na mojej twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
- Czyli mam rozumieć, że nie chcesz mi pomóc?
- Nie ma mowy - odpowiedział naburmuszony.
- No dobrze. W takim razie pójdę do drugiego pokoju. Jestem pewna, że któryś z mieszkających tam chłopaków z radością pomoże mi obudzić Dorcas.
       Postawa Syriusza natychmiast się zmieniła. Przestał być obrażony i tylko ostrzegł:
- Nawet nie waż się tego robić.
       Po czym w te pędy wybiegł z pokoju. Zaśmiałam się, po czym pobiegłam za nim. Dogoniłam go dopiero przed damskim dormitorium, gdzie zatrzymał się i popatrzył na mnie niepewnie.
- Zaczekaj tutaj chwilę - powiedziałam, a kiedy skinął głową weszłam do pokoju i stanęłam przy łóżku czarnowłosej.
- Dorcas. Syriusz przyszedł.
- Nie nabierzesz mnie na to po raz kolejny.
       Spojrzałam na Blacka z uśmiechem, a ten mrugnął do mnie po czym podszedł do mojej przyjaciółki i wyszeptał jej wprost do ucha:
- Ślicznie wyglądasz w tej piżamce.
       Meadowes natychmiast zerwała się z łóżka. Na chwilę zaniemówiła, jednak już po chwili zaczęła się drzeć:
- Co ty tu robisz Black?!
- Przyszedłem cię obudzić moja piękna - odpowiedział z szarmanckim uśmiechem na ustach.
- Wynocha z pokoju. Już! A ty Lilka... - zwróciła się tym razem w moją stronę - Jak wyjdę z łazienki to słono mi za to zapłacisz.
       Dziewczyna skierowała się w stronę drzwi, gdy nagle Syriusz zapytał:
- Mogę iść z tobą?
       W odpowiedzi Dor rzuciła w niego pierwszą rzeczą jaka nawinęła jej się pod rękę, a był to akurat trampek Ann.
- No wiesz co... - odezwała się blondynka z wyrzutem - Mogłaś mu coś zrobić.
- Dzięki za troskę Lorens - odpowiedział Łapa mrugając do niej.
- Mówiłam o bucie, a nie o tobie Black - odparła patrząc na niego z litością, po czym zabrała mu trampka i pogładziła go czule.
       Na ten widok ni mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Syriusz, który jeszcze chwilę temu był nadąsany, też długo nie wytrzymał i już po chwili dołączył do mnie. Ann spojrzała na nas z politowaniem, gdy zaczęliśmy tarzać się ze śmiechu po podłodze.
       Nagle usłyszeliśmy, szczęk zamka i gdy zorientowaliśmy, że Dorcas zaraz wyjdzie z łazienki natychmiast zerwaliśmy się na równe nogi. Łapa już po chwili był przy drzwiach, gdzie zatrzymał się jeszcze na chwilę i obejrzał na mnie:
- A ty co? Nie uciekasz?
- A niby czemu miałabym to robić?
- No wiesz. Przyprowadziłaś mnie do waszego pokoju, a Dorcas już zapowiedziała...
- Fakt. Wiejemy! - wrzasnęłam popychając Blacka i zbiegając pędem po schodach do PW.
- Co teraz? - zapytałam.
- Bo ja wiem. Powinniśmy chyba się gdzieś zaszyć.
- Może u was w pokoju?
- Nieee... To zbyt oczywiste.
- Właśnie dlatego powinniśmy to zrobić. Dor stwierdzi, że znajdziemy sobie jakąś super ekstra kryjówkę. Nie przyjdzie jej do głowy, że chowamy się w tak oczywistym miejscu.
       Łapa spojrzał na mnie z podziwem.
- Hej, Ruda. Jesteś sprytniejsza niż wyglądasz.
- Skoro tak mówisz, to znaczy, że nic o mnie nie wiesz - odpowiedziałam z przebiegłym uśmiechem na ustach, po czym pognałam do dormitorium chłopaków.
       Syriusz stał jeszcze przez chwilę zaskoczony w PW, jednak już po chwili pobiegł za mną, by schronić się przed mściwą Dorcas.
       Tuż przed pokojem Huncwotów zatrzymałam się i zaczekałam na Łapę, a gdy dobiegł, szybko otworzył drzwi i wpadł do sypialni, a ja weszłam za nim i zamknęłam drzwi.
       Kiedy się odwróciłam zobaczyłam czterech półnagich chłopców. Zarumieniłam się zawstydzona i szybko odwróciłam wzrok.
- Ubierzcie się, ok? Nie mam ochoty was tak oglądać.
- No jak to Lilka? - zapytał oburzony Syriusz. - Nie chcesz popatrzyć na nasze boskie ciała.
- Nie dzięki Łapo. Tutaj nie ma czego oglądać - odgryzłam się, choć prawda była zupełnie inna.
- Oj Liluś, Liluś. Wiem przecież, że robimy na tobie niesamowite wrażenie. Nie musisz się tego wstydzić.
- Nie schlebiaj sobie Potter - odpowiedziałam z przekąsem.
- A więc to tak będziemy się bawić? Nie ma sprawy - powiedział, po czym podszedł i objął mnie mocno w talii.
- Potter! Zabieraj te swoje lepkie łapki z moich bioder! - wrzasnęłam próbując się wyrwać z jego silnego uścisku.
- Oj Liluś, ty to masz charakterek - odpowiedział ze śmiechem.
       Rozejrzałam się po pokoju szukając czegoś, dzięki czemu mogłabym się wyswobodzić z uścisku Jamesa. Moje spojrzenie padło na przedmiot pod łóżkiem Lunatyka. Zrobiłam niewielki ruch różdżką i wyszeptałam:
- Accio.
       Kiedy wreszcie trzymałam w rękach moją zabójczą broń odezwałam się:
- Puść mnie Potter, chyba że chcesz mieć limo na twarzy.
- Oj Liluś, co tak ostro? - zapytał z uśmiechem.
- Wiesz Rogaczu. Ja na twoim miejscu posłuchałbym Rudej - odpowiedział Syriusz przyglądając się całej sytuacji i próbując nie parsknąć śmiechem. Pozostali Huncwoci, też mieli miny, jakby za chwilę mieli zacząć się śmiać. Tylko James nie zrozumiał jeszcze o co im chodzi.
- Nie ma mowy Liluś! Nie puszczę cię - odpowiedział z szerokim uśmiechem na ustach.
       No trudno. Sam się o to prosił.
       Podniosłam rękę i przygrzmociłam Jamesowi patelnią** w twarz. Jęknął z bólu i natychmiast mnie puścił zakrywając twarz dłońmi. Huncwoci dłużej już nie wytrzymali i parsknęli śmiechem. James spojrzał na nich wilkiem, a potem skierował spojrzenie na mnie. Widząc jego twarz nie mogłam się powstrzymać i również zaczęłam się śmiać. Policzek, nos i oko miał mocno zaczerwienione. Na pewno będzie po tym niezły siniak.
- Och, popamiętasz mnie Evans! - krzyknął i pobiegł w moim kierunku.
       Z piskiem przerażenia otworzyłam drzwi dormitorium i zbiegłam po schodach do PW.
- Evans! - dało się słyszeć wrzask szukającego.
       W tle słyszałam śmiechy Huncwotów. No nie ma co. Ja tutaj uciekam, a oni siedzą i się zaśmiewają. Mogliby pomóc. Odwróciłam się i miałam zamiar schować się za kanapą, gdy nagle drzwi do PW gryfonów otworzyły się i weszła przez nie Dor. Gdy tylko mnie zobaczyła zatrzymała się nagle, po czym z wściekłością wrzasnęła:
- Evans!
       No super. Teraz zamiast jednego, mam dwa problemy na głowie. Przewróciłam oczami po czym zawróciłam do damskiego dormitorium, a Dor i James popędzili za mną. Szybko wpadłam do pokoju, po czym zamknęłam za sobą drzwi. W pokoju na łóżku siedziała zdziwiona Ann. Wyminęłam ją i podbiegłam do okna i szeroko je otworzyłam, po czym stanęłam na parapecie. Usłyszałam przerażony pisk Ann:
- Lily, co ty do diaska robisz?
       Nie odpowiedziałam, tylko przeszłam na zewnętrznął stronę parapetu i spojrzałam w górę. Dach był niedaleko. Spokojnie dam radę się na niego wciągnąć. W tej samej chwili do pokoju wpadli Dorcas i James z wrzaskiem:
- EVANS!!!
       Natychmiast podskoczyłam i wciągnęłam się na dach pokoju. Po chwili z dołu usłyszałam krzyk Meadowes:
- Lily! Gdzieś ty wlazła?! Złaź stamtąd!
- Nie ma mowy! - odwrzasnęłam.
- Lilka, no złaź! Nie wygłupiaj się! - usłyszałam głos Jamesa.
- Mam to gdzieś! Zostaje tu puki nie przestaniecie na mnie żerować - odpowiedziałam przywołując do siebie koc.
       Rozłożyłam go na dachówkach i usiadłam po turecku ze skrzyżowanymi na piersi rękoma.
- James! Zrób coś! - usłyszałam głos Ann.
- Ale niby co mam zrobić? Uparła się i już. Jak myślisz, że uda ci się ją stamtąd ściągną, to powodzenia życzę.
- Więc idź po pomoc! - wrzasnęła zdesperowanym głosem Ann.
- Ok, ok. Zaraz wrócę.
       Przez chwilę panowała cisza. W końcu usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a potem krzyk Dorcas.
- A co on tu robi? Miałeś sprowadzić pomoc!
- Spoko, wyluzuj. Ściągnie ją stamtąd, nie martw się.
- Hej, Ruda! Jak tam?! - usłyszałam krzyk Syriusza.
- Spoko Black, a u ciebie?
- Nie najgorzej, choć Dor łypie na mnie takim wzrokiem, jakby miała mnie zabić.
       Zachichotałam.
- A tak wogóle to masz tam jeszcze trochę wolnego miejsca?
- Coś by się znalazło - odpowiedziałam.
- Ok. Uwaga! Wchodzę.
- Co? - usłyszałam zdziwiony głos Dor.
- Syri, jak możesz? - tym razem odezwał się oburzony Potter.
       Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem, a kiedy Łapa usiadł obok mnie na kocu już po chwili śmialiśmy się oboje.
- Black! Złaź stamtąd! - usłyszeliśmy głos Dor.
- Nie ma mowy skarbie. Nie chcę umierać przedwcześnie z twoich pięknych rączek. Choć jeśli miałbym wtedy okazję cię z bliska podziwiać, to czemu nie.
- Black! Zabiję cię!
       Znowu zaczęliśmy się niepochamowanie śmiać. Po chwili jednak odezwał się James:
- Skoro nie pozostawiacie mi wyboru, to trudno. Trzeba skorzystać z radykalnych środków. Idę po McGonagall!
- Co teraz? - zapytał mnie z uśmiechem na ustach Syriusz.
- A skąd ja mam to niby wiedzieć? W końcu to ty jesteś tutaj Huncwotem.
- Fakt. Ale to ty wymyśliłaś jak obudzić Czarną i to ty przywaliłaś Jamesowi patelnią w twarz - odpowiedział śmiejąc się, a ja po chwili mu zawtórowałam.
       Przez chwilę się zastanawiałam, w końcu jednak w głowie zaświtał mi pomysł.
- Łapo! Przywołaj swoją miotłę! Zlecimy na niej na błonia i McGonagall nas nie złapie. Dodatkowo, jeżeli wystarczająco szybko znajdziemy się w Wielkiej Sali nie będzie nam mogła nic zarzucić. Poza tym ja jestem prefektem. Przecież jestem święta jak aniołek.
       Syriusz zaśmiał się słysząc moje stwierdzenie, jednak już po chwili wypowiedział zaklęcie. Miotła przyleciała do nas po jakiejś minucie. Właśnie na nią wsiadałam za Blackiem, gdy usłyszałam w dormitorium głosy.
- Pospiesz się. McGonagall zaraz tu będzie!
       Jak na komendę, Syriusz odepchnął się nogami od dachu i zaczęliśmy spadać w kierunku ziemi. Kawałek przed nią, chłopak wyhamował i spokojnie opadliśmy na podłoże.
- Szybko! Odeślij miotłę i do WS.
       Łapa wypowiedział zaklęcie, po czym co sił pobiegliśmy do głównego holu. Miałam właśnie wbiec do WS, gdy Syriusz mnie złapał i zaciągnął w kąt.
- Już tam są - szepnął mi do ucha.
       Miał rację. Wszyscy jedli już śniadanie, a nauczycielka patrzyła na wejście do jadalni, czekając, aż się pojawimy.
- Dobra, nowy plan - szepnęłam. - Idziemy do Pokoju Wspólnego i tam zaczekamy.
- Wiesz jak szybko zdążą się na nas zemścić, jak nas znajdą?
- To co robimy? I tak w końcu się z nimi spotkamy.
- Fakt, ale wcześniej, możemy narobić trochę zamieszania.
- Co masz na myśli? - spytałam zaintrygowana.
- Co powiesz na parę psikusów?
- Ja? Święta pani prefekt? Zapraszasz mnie do robienia kawałów?
- Fakt, głupota. Przecież odpowiedź jest oczywista.
- No właśnie. To chyba oczywiste, że się zgadzam - odparłam z szerokim uśmiechem.
       Patrzył na mnie przez chwilę ze zdziwieniem, w końcu jednak uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę.
- A więc umowa?
- Umowa - odpowiedziałam ściskając mu dłoń.
- Od czego zaczynamy? - zapytał zacierając ręce.
       Spojrzałam na niego z politowaniem, po czym rzuciłam na nas oboje zaklęcie kameleona.
- Nieźle Lilka - pochwalił mnie chłopak. - Gdzie się tego nauczyłaś?
- Zapomniałeś, że ja wiem wszystko?
- Och, ależ oczywiście pani prefekt. Zapomniałem, że diabły są wszystkowiedzące.
       Zaśmiałam się, po czym zapytałam:
- Ok, to co najpierw?
- Proponuję zdenerwować trochę naszych przyjaciół.
- Podoba mi się ten plan - odpowiedziałam z uśmiechem. - Zamieniam się w słuch.
       Syriusz opowiedział mi o tym, co wymyślił, ja dodałam kilka pomysłów od siebie i uzgodniwszy wszystko ruszyliśmy do PW, gdzie miał mieć miejsce nasz pierwszy dowcip. Kiedy byliśmy już na miejscu weszliśmy szybko do PW, po czym udaliśmy się do naszych dormitoriów. Przez kilka minut krążyliśmy w tę i z powrotem. W końcu wspólnymi siłami udało nam się stworzyć istne arcydzieło.
       Dormitorium chłopaków pomalowane było na różowo, w szafach wisiały męskie ubrania w słodkich kolorkach, a po całym pokoju porozrzucane były kosmetyki. Natomiast dormitorium dziewczyn było w czarnych barwach. Na ścianach wisiały plakaty ze zdjęciami motorzystów i niemal gołych facetów. Ubrania w szafie miały ciemne barwy, a w całym pomieszczeniu walały się stosy glanów.
       Chichocząc wyszliśmy z dormitorium i udaliśmy się do kąta w PW. Dzięki temu była nikła szansa, że ktoś na nas wpadnie. Mimo, że byliśmy pod wpływem zaklęcia kameleona, zmodyfikowałam je odrobinę tak, żebyśmy mogli widzieć nawzajem swoje twarze i sylwetki.
       Usiedliśmy czekając, aż nasi przyjaciele wreszcie się pojawią. I nie musieliśmy długo czekać. Po kilku minutach weszli przez portret rozglądając się po pokoju. Byłam pewna, że to właśnie nas wypatrują. Uff... Jak dobrze, że byliśmy niewidzialni. W końcu, nie dostrzegłwszy nas poszli do swoich pokoi.
       Nagle w całej wierzy rozległ się przeraźliwy wrzask, zarówno damski jak i męski. Wszyscy obecni w PW zerwali się na nogi i pobiegli zobaczyć co się dzieje, a my zwijaliśmy się ze śmiechu po podłodze. O matko... Brzuch zaczyna mnie boleć. Nie było to jednak w stanie przerwać mojej radości. Nagle do pokoju wbiegli nasi przyjaciele.
- Są gdzieś tutaj - stwierdziła Dorcas. - Słyszę ich śmiech.
- Zwiewamy! - krzyknęłam do Syriusza i w te pędy ruszyłam do wyjścia, a Łapa biegł za mną.
       Zanim wybiegłam obejrzałam się jeszcze na moich przyjaciół, a widząc ich miny nie mogłam się powstrzymać i znów parsknęłam śmiechem.
       Wtedy właśnie przebiegałam przez portret i nagle potknęłam się na schodach. Spróbowałam utrzymać równowagę, jednak już po chwili na moje plecy wpadł Syriusz i sekundę później koziołkowaliśmy po schodach. Gdy w końcu się zatrzymaliśmy, popatrzyliśmy po sobie i znów zaczęliśmy się głupkowato śmiać.
- To co teraz? -zapytał Black.
- Mam pewien pomysł, ale musimy poczekać do obiadu.
- W takim razie mamy godzinę.
- Wyrobimy się. Chodź za mną.
       Ruszyliśmy do WS i tam przedstawiłam Syriuszowi swój plan. Spojrzał na mnie z wybałuszonymi oczami:
- Jesteś nienormalna! - stwierdził z przerażeniem, jednak już po chwili uśmiechnął szeroko. - Nie doceniałem cię Ruda.
       Parsknęłam śmiechem po czym powiedziałam:
- Zbierajmy się już za ten kawał, zanim ktoś się zorientuje, co planujemy.
       Więc zrobiliśmy tak, jak postanowiliśmy. Kiedy już wszystko było gotowe, wciąż skryci przed ludzkimi oczami, stanęliśmy w kącie sali i czekaliśmy, aż wreszcie cała Wielka Sala się zapełni. Po pół godzinie w końcu wszyscy byli na swoich miejscach, a my z Syriuszem spojrzeliśmy na siebie z chytrymi uśmieszkami. Skinęłam głową i oboje machnęliśmy różdżkami. I wtedy rozpoczęło się przedstawienie.
       Wszystkie naczynia, znajdujące się na stołach, obudziły się do życia i skierowały w kierunku uczniów, dźgając ich i kując. Po chwili pojawiły się również wałki, tłuczki do mięsa i patelnie. W całej Sali słychać było krzyki i jęki. Ze śmiechem patrzyłam jak uczniowie próbują obronić się przed krwieżerczyni widelcami i jak unikają ataków wałków.
       Spojrzałam na przyjaciół siedzących przy stole Gryffindoru i nie mogłam już dłużej powstrzymać śmiechu. Dorcas i Ann walczyły z tarką do warzyw i widelcem, a Peter i Lunatyk odganiali się od wałków. Jednak najbardziej rozśmieszył mnie Rogacz, którego wciąż biła po tyłku patelnia. Nie wytrzymałam i zaczęłam tarzać się po ziemi ze śmiechu, a po chwili Syriusz zrobił to samo. Nagle w całej Wielkiej Sali rozległ się przeraźliwy męski krzyk:z
- EVANS!!!
- Wiejemy - krzyknęłam do Syriusza, szybko wstając z podłogi i wybiegłam z WS, a Łapa podążał tuż za mną.
       Wiedziałam, że nas nie widać, ale i tak lepiej było uciec. Biegliśmy korytarzami śmiejąc się głupkowato, aż w końcu dostaliśmy kolki i musieliśmy się zatrzymać.
- Co teraz? - zapytałam wciąż się śmiejąc.
- Mam pewien pomysł, ale musimy iść do kuchni.
- Do kuchni?
- Owszem Ruda. Do kuchni - odpowiedział z politowaniem patrząc na moją zdziwioną minę. - Chodź.
       Poprowadził mnie korytarzami, aż w końcu trafiliśmy do ukrytego przejścia i weszliśmy do kuchni, gdzie, na prośbę Syriusza, zdjęłam z nas zaklęcie niewidzialności. Natychmiast podbiegło do nas kilka skrzatów.
- Czy możemy coś podać, sir?
- Poproszę pięć beczek oleju i dwadzieścia kostek masła - złożył zamówienie Syriusz.
       Spojrzałam na niego pytająco, na co on tylko mrugnął i powiedział:
- Jak już wyjdziemy, to ci wszystko wyjaśnię.
       Skinęłam głową zgadzając się z Syriuszem. Kiedy już mieliśmy wszystko co potrzeba pożegnaliśmy się ze skrzatami i pod ochroną zaklęcia kameleona wyszliśmy z kuchni. Przeszliśmy kilka korytarzy, aż w końcu Syriusz się zatrzymał, stawiając na podłodze lewitowane beczki.
- No dobrze - powiedział, zwracając się do mnie. - Plan jest taki. Rozlewamy olej na podłodze. Dodatkowo smarujemy ją masłem. Cztery kostki na korytarz. Powtarzamy to w pięciu głównych przejściach. Za olejem, znajduje się bagno ze smołą, a kawałek dalej kurze pierze.
       Patrzyłam na Syriusza zszokowana.
- No co? Nic nie powiesz? - zapytał.
- Po szkole zamiast uczniów będą chodzić kurczaki - stwierdziłam.
       Słysząc to absurdalne stwierdzenie Syriusz się zaśmiał. No co? To było pierwsze co przyszło mi do głowy.
- Zabierajmy się za to, dopóki mamy czas - ponaglił Łapa.
       Skinęłam głową, na potwierdzenie i szybko ruszyliśmy w odpowiednim kierunku.
       Po godzinie wszystko było załatwione, a my schowaliśmy się za zbroją, czekając na pierwsze osoby, które wpadną w naszą pułapkę. Los chciał, że była to McGonagall. Widząc w oddali białą górę, szybko pobiegła w tamtym kierunku nie patrząc pod nogi. I to był błąd. Jej buty, gdy tylko natrafiły na olej, zaczęły się ślizgać, a ona nie mogąc zapanować nad swoim ciałem, szybko pędziła na przód, by po chwili wpaść w smołę. Przekoziołkowała kilkakrotnie, po czym z rozpędem wpadła w stertę pierza. Szybko się pozbierała i wstała.
       Patrząc na nią, nie mogliśmy powstrzymać śmiechu. Nauczycielka szybko odwróciła się w naszym kierunku,a nie mogąc nas zauważyć krzyknęła z wściekłością:
- Kto tu jest?! No już dowcipnisie, wychodźcie z kryjówki! I tak spotka was kara!
       Black złapał mnie za łokieć i pociągną za sobą, w kierunku przeciwnym do tego, gdzie stała McGonagall. Szybko pobiegłam za nim, mając nadzieję, że nauczycielka nie zorientuje się, kto wywiną ten kawał. Biegliśmy przez jakiś czas, aż w końcu zatrzymaliśmy się zdyszani. Popatrzyliśmy po sobie i chyba po raz setny tego dnia, wybuchnęliśmy śmiechem. Kiedy wreszcie trochę się uspokoiliśmy Syriusz zapytał:
- Co teraz?
- Powinniśmy zapewnić sobie alibi.
- Masz jakiś pomysł?
- Jeden - odpowiedziałam z błyskiem w oku. - Chodź, za mną.
       Przeszliśmy kilka pięter, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed dużymi drzwiami.
- O nie. Nie ma mowy - zaprowestował Black, chcąc się wycofać.
       Byłam jednak szybsza. Złapałam go za łokieć i pociągnęłam w kierunku przymkniętych wrót.
- Uspokój się - powiedziałam do rzucającego się Łapy. - Przecież nic cię nie zje. A od przebywania tam, wcale nie zgłupiejesz.
- Niem wejdę tam.
- Wejdziesz.
- Nie.
- Tak.
- Nie!
- Tak! I koniec sprzeciwów! - krzyknęłam po czym wycelowałam w niego różdżkę i wyszeptałam zaklęcie.
- Ej! Co ty robisz?! - zapytał oburzony.
       Uśmiechnęłam się pod nosem. Zaklęcie wiązania okazało się całkiem pożyteczne. Weszłam do biblioteki ciągnąc Blacka za sobą.
- RUDA! Puszczaj!
- Przymknij się Black. Chcesz, żeby wszyscy nas usłyszeli?
- I dobrze! Przynajmniej mnie uwolnisz.
       Z wściekłą miną odwróciłam się do chłopaka i wysyczałam mu w twarz:
- Słuchaj Black. Albo się zamkniesz, albo zakleję ci te twoje słodkie usteczka magiczną taśmą i już więcej ich nie otworzysz. Jasne?
       Skinął głową ze strachem.
- Więc skoro już ten twój mały móżdżek przyswoił sobie wszystkie te informacje, to może teraz łaskawie byś się przymknął i mi nie przeszkadzał, jak będę nam załatwiała alibi.
       Ponownie przytaknął. Rozwiązałam go i otrzegłam, że jeśli wyjdzie teraz z biblioteki, to oberwie. Przełknął tylko ślinę i nie ruszył się z miejsca. Z satysfakcją podeszłam do bibliotekarki i spojrzałam na nią. Podniosła wzrok i rozejrzała się, jednak mnie nie zauważyła. Uniosłam różdżkę i wyszeptałam:
- Memories mutare***
       Kobieta zmarła na parę sekund, a potem się zachwiała. Jednak zanim się przewróciła, zdążyła złapać się blatu biurka, przy którym stała. Otrząsnęła się z chwilowego otępienia, po czym ponownie rozejrzała się po bibliotece. Nic nie zauważywszy wróciła do przerwanej czynności. Z uśmiechem triumfu na ustach wróciłam do Syriusza, który patrzył na mnie z otwartymi oczyma.
- Co to było? - zapytał ze zdziwieniem.
- Zaklęcie zmieniające pamięć. - widząc jego zdziwioną minę przewróciłam tylko oczami i powiedziałam - Wyjaśnię ci w drodze powrotnej do dormitorium.
       Zdjęłam z nas zaklęcie kameleona i wyszłam zza regałów za którymi się ukrywaliśmy, ciągnąc za sobą Łapę.
- Co ty robisz? Teraz wszyscy nas zobaczą - syknął.
- I właśnie o to mi chodzi powiedziałam wychodząc z biblioteki.
       Kiedy już znaleźliśmy się na korytarzu Syriusz zatrzymał się i poprosił:
- Ruda, wyjaśnij mi to.
       Przewróciłam oczami i powiedziałam mu, że zmieniłam wspomnienia bibliotekarki. Teraz pamiętała, że wchodziliśmy do biblioteki rano i się tutaj ukryliśmy. Wyjaśniłam mu, że musieliśmy wyjść bez osłony zaklęcia, aby w razie potrzeby powiedziała, że cały dzień spędziliśmy schowani pomiędzy regałami.
       W trakcie mojej wypowiedzi Black patrzył na mnie zszokowany, a w jego oczach widziałam zdziwienie, ale również podziw, choć to drugie chłopak usiłował starannie ukryć.
- Jesteś geniuszem - stwierdził, gdy skończyłam mówić.
- Ludzie często mi to mówią - odpowiedziałam z udawaną wyższością.
       Syriusz zaśmiał się na ten widok, a ja po chwili mu zawtórowałam. W końcu, Łapa się uspokoił i stwierdził:
- Powinniśmy się już zbierać.
- Fakt, jestem już ciut zmęczona - odpowiedziałam kierując się do dormitorium, jednak czarnowłosy szybko mnie zatrzymał. - Co jest?
- Powinniśmy się przygotować, pewnie będą się chcieli zemścić.
- Masz rację - przyznałam, po czym zastanowiłam się chwilę i machnęłam różdżką wypowiadając zaklęcie.
       Już po chwili przyleciała do mnie patelnia. Syriusz musiał zakryć usta dłonią, żeby ponownie nie parsknąć śmiechem.
- Patelnia? Serio? Dlaczego właśnie ona?
- Patelnia jest niebezpieczna - odpowiedziałam.
       Spojrzał na mnie ze zdziwioną miną, jednak potem tylko przewrócił oczami i zabrał tarczę od jednej ze zbroi stojących na korytarzu.
- Ok, teraz możemy iść - stwierdził, więc ruszyliśmy w kierunku wieży Gryffindoru.
       Kiedy stanęliśmy przed Grubą Damą, byłam bardzo zestresowana. Bałam się reakcji przyjaciół. Mocniej ścisnęłam uchwyt patelni, aby dodać sobie odwagi.
- Gotowa? - zapytał Syriusz.
- Tak.
       Łapa podał hasło i drzwi do PW otworzyły się przed nami.
- Schowaj się za mną - szepnął chłopak.
       Zrobiłam tak jak mi polecił i weszliśmy do paszczy lwa. Już po chwili usłyszałam głos wściekłej Dorcas:
- Proszę, proszę, a kogo my tu mamy? Gdzie twoja wspólniczka Łapo?
       Wychyliłam głowę, zza tarczy, którą trzymał Black.
- Och, a więc znalazła się i druga zguba - wysyczała Dor.
       Była wściekła, jednak patrząc na nią wcale nie czułam strachu. Przez chwilę się powstrzymywałam, jednak już po chwili parsknęłam śmiechem. Meadowes była cała w kurzym pierzu. W końcu jednak się uspokoiłam, nie chcąc jeszcze bardziej rozzłościć przyjacióki.
- No już Dorcuś, spokojnie - powiedziałam, wciąż nie mogąc powstrzymać się od głupkowatego uśmiechu. - Nie obrażaj się, bo wyglądasz jak wściekły kurczak.
       Na moje słowa Black parsknął śmiechem, a wściekła dziewczyna rzuciła w niego poduszką, która jednak nie wyrządziła nam żadnej krzywdy, gdyż byliśmy osłonięci przez tarczę. Dorcas patrzyła na nas z ogniem w oczach, jednak już po chwili na jej ustach pojawił się złośliwy uśmiech. Natychmiast przestałam się śmiać. To nie oznaczało niczego dobrego.
- ROGACZ! Złaź na dół! Pojawili się nasi numerowicze.
       Nie minęły dwie sekundy, a Potter już był koło Dor. Obrzucił nas wściekłym spojrzeniem. On też wyglądał jak kurczak. Jego spojrzenie zatrzymało się na mnie ukrytej za Łapą, jednak już po chwili to właśnie na niego przeniósł wzrok.
- Jak mogłeś? - zapytał oburzony. - Takie genialne numery, a ty je robisz z Evans, a nie z nami. Och popamiętasz mnie jeszcze. Ale najpierw... - jego wzrok znów skupił się na mnie - rozprawie się z tą małą złośnicą.
       Po tych słowach, rozpoczęła się krótka szamotanina. Chłopaki walczyli o tarcze, a Dorcas, rzucała w naszym kierunku zaklęcia, które odpierałam. Trwało to może minutę. W końcu James wyszarpnął Syriuszowi tarczę, a ten wykorzystując to, pchnął przyjaciela tak, że ten wylądował na ziemi i pognał w kierunku mojej przyjaciółki.
- Osłaniaj mnie - wrzasnął, a ja zrobiłam to o co mnie prosił.
       Chłopak dobiegł do Czarnej, wytrącił jej różdżkę z ręki i złapał w talii, jednocześnie wiążąc jej w ten sposób ręce. Próbowała się uwolnić, jednak Łapa, był od niej dużo silniejszy i nie pozwolił jej się wyrwać. Zrezygnowana zaprzestała walki.
       Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem i schowałam różdżkę do kieszeni. Patrząc na tych dwoje, byłam przekonana, że stworzą ładną parkę. Syriusz na chwilę przestał się skupiać na Dor i spojrzał z uśmiechem w moim kierunku. Zamarł na sekundę, po czym krzyknął:
- Ruda! Uważaj!
       Z prawej strony dostrzegłam nagły ruch. Nie miałam czasu, aby wyciągnąć różdżkę i się nią obronić. Instynktownie więc podniosłam do góry prawą rękę, w geście obrony i zamknęłam oczy. Usłyszałam najpierw trzask, potem jęk, a na końcu głuche łupnięcie.
       Otworzyłam najpierw jedno, potem drugie oko i spojrzałam z Górę, w kierunku uniesionej ręki. Dopiero teraz zorientowałam się, że trzymałam w niej patelnię. Powoli spojrzałam w dół i zobaczyłam leżącego na ziemi, nieprzytomnego Jamesa. Twarz miał całą czerwoną, zapewne po zderzeniu z kuchennym narzędziem. Okulary miał potłuczone. Wyciągnęłam różdżkę z kieszeni i jednym zaklęciem je naprawiłam, po czym pochyliłam się niepewnie nad chłopakiem i szturchnęłam go patelnią w rękę. Powoli otworzył oczy.
       Kiedy na mnie spojrzał na jego twarzy pojawił się rozmarzony uśmiech, jednak już po chwili jego spojrzenie przeniosło się na narzędzie w mojej dłoni. Krzyknął i szybko odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość, mówiąc:
- Zabierzcie to ode mnie. Zbierzcie ode mnie to przeklęte narzędzie zła.
       Wyprostowałam się i odwróciłam w kierunku Łapy z triumfalnym uśmiechem na ustach.
- Widzisz! Mówiłam, że patelnia jest niebezpieczna!

-------------------------------------------------------
* Zielonego pojęcia nie mam po co Huncwotom w pokoju potrzebny jest megafon.
** Czemu pod łóżkiem Lunatyka była patelnia? A co mnie pytajcie! Spytajcie Remusa!
*** z łac. zmiana wspomnień

Bądźcie dumni. Nareszcie napisałam ten rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Pracowałam nad nim bardzo długo i mam nadzieję, że moja praca ma rezultaty. Proszę, komentujcie. Chcę znać wasze zdanie na temat tego rozdziału.

25 komentarzy:

  1. O boziu! Nowy rozdział! Lecę czytać! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam! Już komentuję! Nie bij! ;-; Już Gollumek grzeczny już przychodzi już komentuje. Gollum jest grzeczny i pisze kom,razem ze swoim pierścionkiem.
    Po co Huncom megafon? Może James tym razem będzie wrzeszczał na całą szkołę "Evans umówisz się ze mną?" Albo nagle zaczęli się troszczyć o głos Mcgonagall i żeby nie musiała wrzeszczeć to może wykorzystać megafon? (Miało to zabrzmieć śmiesznie,ale wyszło jak wyszło ;-;)
    Nie wiedziałam,że Lily jest taka niegrzeczna! XD (Nie mam weny na komentarze ;-;)
    Wybaczysz jeżeli będzie taki krótki? ;___;
    A..... To tak została wykorzystana ta patelnia! XD
    No i koniec ;-; Nic już nie wycisnę z siebie ;-; Wybacz!
    ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten kawał to odwołanie do przeszłości Lily. Więcej będzie o jej tego rodzaju ( niegrzecznej ) przeszłości na siódmym roku. Ojojoj. Wtedy to dopiero będzie się działo :P Następny rozdział mam nadzieję dzisiaj, albo jutro.

      Usuń
    2. Tak!!!!!!!!!!! Dzisiaj! Dzisiaj,dzisiaj,dzisiaj,dzisiaj,dzisiaj,dzisiaj,dzisiaj,dzisiaj,dzisiaj!

      Usuń
  3. Borze szumiący :D To jest świetne!
    Siedzę i się z tego śmieję. Ach te pomysły Lili i Łapy. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny szablon :3 Sama robiłaś?

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. W drodze :P Napisany w połowie, albo 3/4. Powiniwn być jutro, a raczej dzisiaj bo jest po północy, ale nic nie obiecuję. Postaram się jednak napisać go jak najszybciej.

      Usuń
  6. Zapraszam do mnie nowy rozdział

    http://evansuszm.blogspot.com/2014/10/rozdzia-ii.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Właśnie dodałam, taraz czekam na rozdział u ciebie. Pospiesz się, bo za siebie nie ręczę :P

      Usuń
  8. Patelnia? Serio? Dlaczego właśnie ona?
    - Patelnia jest niebezpieczna - odpowiedziałam. ~ Lily i Syriusz

    Pani prefekt serio?!
    Nie no lężę i nie wstaje :')
    xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Huncwoci mam kilka pytań. Po pierwsze:
    PO JAKĄ CHOLERĘ WAM MEGAFON!!!?
    i Remus do Ciebie:
    PO JAKĄ CHOLERĘ CI PATELNIA POD ŁÓŻKIEM!!!?

    #Ew

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huncwoci: No wiesz #Ew... Lepiej być gotowym na wszystko... Nie przewidzieliśmy tylko że ta Ruda jędza to wykorzysta.
      Remus: No wiesz... Rogacz musiał kiedyś czymś dobrze oberwać i się ogarnąć. Ale jak widać nie pomogło nawet to XD

      Usuń