26.08.2015

Miniaturka #3 - Syreni śpiew

       Opowiem wam dzisiaj bajkę o małym chłopcu. Tak naprawdę, to on wcale nie był taki mały. Przecież 16 lat, daje jakieś doświadczenia, prawda? Jednak... Czy szesnaście lat, to odpowiedni wiek by umrzeć? To zależy kogo zapytacie. Jedni powiedzą wam, że tak naprawdę wasze życie jeszcze się nie rozpoczęło. Inni powiedzą, że macie już trochę za sobą, ale najlepsze jeszcze przed wami. Ale jeśli zapytacie o zdanie, bohatera naszej dzisiejszej opowiastki, nie będzie miał problemów z odpowiedzią. Słowa, które wydobędą się z jego ust będą zapewne brzmieć jakoś tak:
- Swoje przeżyłem, jestem gotów umierać. A poza tym, kto powiedział, że śmierć jest zła. A może to jest największa przyjemność, najciekawsza przygoda jaką kiedykolwiek przeżyliśmy. A poza tym, czy jest sens żyć, jeśli to życie zadaje nam tylko ból i cierpienie? Jeśli nie ma w nim radości, a tylko smutek? A co jeśli śmierć ma nam przynieść radość, miłość... i wieczny spokój? Czy w takim razie życie ma sens? Czy może jednak... Lepiej jest umrzeć?
       Nie łatwo będzie mi opowiedzieć tę historię, a wam, na pewno nie będzie łatwo jej wysłuchać. Ale dajcie jej szansę, skupcie się, nie przerywajcie w połowie. Otwórzcie serca, poczujcie tę historię całym swoim ciałem i oddajcie jej duszę. Nawet się nie zorientujecie, kiedy wbije wam się do głowy. A kiedy się już tak stanie... Nigdy was nie opuści.
       Wszytko zaczęło się bardzo niewinnie. Bezsenność zapoczątkowała koszmar. A koszmar, miał doprowadzić do końca. Ale kogo ten koniec dotyczy? Oczywiście Jamesa Pottera, młodego ucznia Hogwartu, który nie mogąc spać wybrał się na przechadzkę niedaleko jeziora. Nie słyszał szeptów. Nie słyszał cichych chichotów. Tak naprawdę nie słyszał nic, poza dźwiękiem fal, lekko wpływających na piasek. Ale tylko do czasu, bo oto, po wodnej tafli poniósł się dźwięk, który zapoczątkował największy koszmar naszego bohatera. Był to dźwięk niezwykły, słodki i gorzki zarazem. Piękny i przerażający. Kuszący i rozrywający serce. James wpatrywał się w jezioro oniemiały, szukając osoby która śpiewała. Bo ten dźwięk, był śpiewem.
       Młody czarodziej, jak zahipnotyzowany ruszył przed siebie, w kierunku wody. Na maleńkiej plaży zdjął buty i skarpety, po czym powoli się zanurzył. Początkowo tylko stopy. Potem łydki. Woda sięgała mu już kolan, ale nie przejmował się tym. Brnął dalej. Nie zwracał uwagi na to, że spodnie kleją mu się do ciała. Nie przejmował się chłodem, ani strachem, który gdzieś w nim zakiełkował. Szedł dalej. Otumaniony przez tajemniczy śpiew. Niebezpieczny śpiew.
       Kiedy woda, sięgała już chłopcu pasa, woda przed nim lekko zafalowała. Wpatrywał się jak zahipnotyzowany w dziewczynę, która wychynęła przed nim z wody. Rude włosy, delikatnie poruszały się na wodzie. Duże, zielone oczy wpatrywały się zalotnie w przybysza. Czerwone usta, układały się w lekkim uśmiechu. A potem, z tych cudownych warg, wydobył się najpiękniejszy pod słońcem śpiew. James, wpatrywał się w dziewczynę. Słuchał uważnie każdego słowa, które wydobywało się z jej ust. Żadne, nawet najmniejsze mu nie umknęło. Napawał się obecnością rudowłosej istoty, ciesząc się, iż było mu dane spotkać, tak niesamowitą dziewczynę.
       Kiedy niewiasta zamilkła, spojrzała na Jamesa zalotnie spod niesamowicie długich rzęs i uśmiechnęła się przelotnie. Jej ręka, musnęła lekko obleczoną w cienki T-shirt klatkę piersiową chłopaka. Po chwili, jej palce musnęły jego szyję. Następnie podbródek. Dziewczyna odrobinę się zbliżyła, a James, nasz kochany, zahipnotyzowany i wzięty w niewolę niewiasty, nie był w stanie dłużej się opierać. Jedną ręką objął ją w pasie. Druga wylądowała na jej szyi. Już po chwili, przyciągał ją do siebie w namiętnym pocałunku, który nieznajoma natychmiast oddała. Jej usta były słodkie i słone jednocześnie. Były delikatne i kruche, ale przy tym dzikie i nieprzewidywalne. Przygryzła zębami jego dolną wargę. W odpowiedzi przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej, jedną dłoń wplatając we włosy rudowłosej i pogłębiając pocałunek. Ona zarzuciła mu ręce na szyję i objęła go nogami w pasie. Ważyła tyle, co nic. Chłopak jej pragną. Pożądał w każdym calu. Ich języki walczyły o dominację. Serca łomotały w zgodnym rytmie. Oddechy były płytkie i nie dawały ukojenia. Ukojenie dawały jedynie kolejne pocałunki.
       I nagle, to wszystko zniknęło. Dziewczyna odsunęła się od chłopca odrobinę i posłała mu cudowny uśmiech. Nastolatek wpatrywał się w nią z uwielbieniem. Zielonooka wspięła się na palce, i wsparła na jego ramieniu. Jej dotyk był zimny. Nieprzyjemny i odstraszający. Wszystkie komórki w ciele Jamesa, nawoływały młodego czarodzieja do ucieczki. Ale on tylko stał i wpatrywał się w nieznajomą. Och... Gdyby tylko wiedział... Gdyby tylko wiedział, że była Syreną. Kusiła go śpiewem. Pociągała wyglądem. Całkowicie go omotała pocałunkami. Teraz był już bezwolny. Owinięty wokół palca dziewczyny, która chciała się tylko zabawić. Nieprzygotowany na śmierć.
       Jednak... Jeszcze mógł myśleć. Nie był aż tak bezwolny. Nie odebrała mu jeszcze myśli. Ale gdy to zrobi... James będzie jak marionetka. Bezwolny. Całkowicie posłuszny swej pani. Zapewne teraz myślicie, że coś wybawi naszego bohatera z tej opresji. Ale nie macie na co liczyć. Nie ma już dla niego ratunku. Nikt nie może mu pomóc.
       Rudowłosa, delikatnie przejechała górną wargą po płatku ucha chłopca, a potem lekko przygryzła. Nastolatek jęknął z przyjemności, a na twarzy Syreny pojawił się samozadowolony uśmiech. Przycisnęła wargi do jego ucha. Z jej gardła wypłynął szept, tak cichy że trudno było go dosłyszeć. Jednak do Jamesa słowa dotarły natychmiast.
- Chodź ze mną. Razem będziemy szczęśliwi, tam gdzie cię zaprowadzę. Chodź ze mną. Zawsze tylko ze mną. Na zawsze.
       Potem zielonooka odsunęła się z czarującym uśmiechem na ustach i zniknęła w wodzie. James wpatrywał się w miejsce, gdzie stała przed chwilą. Czuł, jak jego serce pęka, jakby było ze szkła. To była chwila, w której przepadł na dobre. Już nie myślał logicznie. Stracił wolę. Stracił zdrowy rozsądek. Ale nie obchodziło go to. Gdzieś głęboko, gdzie jeszcze całkowicie nie oszalał, coś mu podpowiadało, że jeśli podąży za nieznajomą, umrze. Może to była intuicja. Może gdzieś głęboko ukryta wiedza. Jednak wiedział. Ale nie miało to dla niego większego znaczenia. Ból i cierpienie, jakiego właśnie doświadczał, były niewyobrażalne. Potrzebował balsamu, żeby rany się zagoiły. Wiedział, że jedynym balsamem jest ona. Jej rude, falujące delikatnie w wodzie włosy. Szmaragdowe oczy. Gibkie, smukłe ciało. Dzikie, niepohamowane pocałunki. Chłodny dotyk dłoni. Tylko to mogło go uzdrowić. Dlatego zanurzył się w wodzie.
       Po chwili otworzył oczy. Przed sobą dostrzegł jej uśmiechnięte usta. Roziskrzone podnieceniem oczy. Rudy kosmyk włosów. Syrena, przyciągnęła go do siebie i pocałowała głęboko. Po chwili się odsunęła. W jej twarzy widoczny był głód. Uśmiechnęła się. Jej zęby były ostre jak kły. Przesunęła ustami po szyi chłopca. Po chwili nastolatek poczuł ugryzienie na ramieniu. Spojrzał w tamtym kierunku. Rudowłosa, zlizywała z czcią pojawiające się powoli kropelki krwi. Dostrzegła jego spojrzenie. Uśmiechnęła się do niego z lubieżnością i pocałowała zachłannie w usta. Po chwili znów się odsunęła i rozdarła koszulę czarodzieja. Kiedy wbiła się kłami w jego klatkę piersiową, on tylko westchnął z przyjemności. Ona tymczasem, pożywiła się świeżą krwią. Po chwili znów go ugryzła. Tym razem koło prawego sutka, wcześniej lekko muskając go językiem. Następne ugryzienie wylądowało na brzuchu chłopaka. A potem syrena znów pocałowała Jamesa. Ale nastolatek, tego pocałunku już nie odwzajemnił.
       Od chwili, gdy zanurzył się w wodzie, nie miał już dostępu do tlenu. Powoli wyczerpywał zasoby powietrza. Najpierw na jeden pocałunek. Potem kolejny. A kiedy westchnął z przyjemnością, po ugryzieniu w klatkę piersiową, pozbył się ostatniej odrobiny tlenu z płuc. Musiał wziąć głęboki oddech. Woda wpłynęła mu do ust i nosa. Przepłynęła drogami oddechowymi. I trafiła do płuc. To był koniec. Chłopak się utopił. Gdy syrena, zdała sobie z tego sprawę, natychmiast zareagowała. Teraz już nie musiała udawać. W jej oczach pojawiły się głód i żądza. Pragnienie... Pożądanie... Musiała je zaspokoić. Rzuciła się ku lewemu sutkowi. Rozszarpała skórę. Wpiła się kłami w serce. Wyssała całą krew. A potem rozerwała organ na strzępy. Potem spojrzała na martwego czarodzieja. Na jej twarzy pojawił się wyraz obrzydzenia.
- Zawsze się nabierają - powiedziała, z niesmakiem, po czym odpłynęła w głąb jeziora.
       Ciało Jamesa zostało odnalezione po pięciu dniach. Bez ani kropli krwi. Bez serca, które zostało rozerwane na strzępy. Potłuczone. Niewiarygodnie cierpiące. Bez choćby odrobiny własnej woli. Bez wspomnień. Bez marzeń. Po wspaniałym chłopcu, została tylko powłoka. Skóra, kości, narządy. Wszystko pozostałe zniknęło w przeciągu zaledwie 15 minut. Tylko tyle czasu było potrzeba, by odebrać komuś życie. Tyle wystarczyło, by je stracić. A jednak... James sam wybrał śmierć. Wolał umrzeć, niż żyć ze złamanym sercem. Nie chciał żyć w wiecznym cierpieniu i bólu. Wolał wybrać śmierć, aby jeszcze chociaż przez kilka chwil być szczęśliwym, z ukochaną osobą.
Czy w takim razie...
Śmierć to coś złego?

------------------------------------------------------------

Pojawiła się miniaturka. Owszem, to Jily, choć dziwne i naprawdę specyficzne. Oczywiście ta Syrena, to Lily jak się już zapewne domyśliliście z opisu. Wiem, że chyba jakieś takie smutne i melancholijne, ale... Taki był zamysł. Przepraszam, że to jest takie krótkie, ale wydłużenie tego nie miałoby sensu.
Tak więc, mam nadzieję, że się wam podobało. Powiedzcie mi co myślicie w komentarzach.
Pozdrawiam :)

3 komentarze:

  1. Ej, serio to jest smutne, ale i na swój sposób urocze.
    Podoba mi się. (nie wiem jaką emotikonę wstawić, bo żadna nie pasuje)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... Postaram się skomentować. Mam nadzieję, że mi się uda... Damy radę?
    Nie mam pojęcia. Przeczytałam dzisiaj dwie książki, więc mam książkowego kaca, co sprawia, że jestem w zupełnie innym klimacie... Ale spróbuję ;)
    Syreny? I śmierć w wieku 16 lat? Ktoś go utopił?
    Ja wiem, że to James mówi o śmierci... Ale dlaczego umarł? Lily też umarła?
    A może on jeszcze nie umarł? Może to dopiero planuje?
    /Młody ogląda Młodych Tytanów i akurat pojawił się tam Flash. Ten Flash jest wredny T.T I rudy T^T/
    Ej ta gadka mi się nie podoba... James czy ty zamieniasz się w wariata, który chcę się zabić? To głupie o.o A przynajmniej przestan mówić, że życie nie ma sensu!
    O cholera... Syrena? Zabije go?
    /Nie umiem się wczuć T.T Jakieś Kible latają w tej bajce... Za moich czasów były lepsze T.T/
    O kurczę... Lily jest syreną... To wszystko powoli zaczyna mieć sens. Ona go zabije. Będą razem? Ale ona... Będzie żyła... Hm. Doczytam dalej.
    Czy jeśli ona go całuje to... Czy on nie jest już przypadkiem pod wodą?
    Widocznie nie... Czyli... Lily by go chciała zabić? Wątpię. Może syreną się pod nią podszywa?
    Nie...
    Żartujesz?
    Tigra...
    ...
    Powiedz, że to jest żart.
    ...
    Są jeszcze linijki tekstu, prawda?
    ...
    Tylko ukryte?
    ...
    Tigra?
    To... To nie jest smutne...
    To jest...
    Niemożliwe o.o
    Lily zabiła Jamesa...
    ...
    Jak?
    ...
    Jak?!
    ...
    Kumam. Miało być smutne...
    Ale...
    To jest...
    Tragiczne.
    Depresyjne.
    Niemożliwe!
    Ech... Psuję nastrój, wiem...
    Kończę...
    Ass

    OdpowiedzUsuń
  3. Miniaturka świetna i troszkę przerażająca.
    Lily syrena ? Muszę powiedzieć że pomysł był bardzo dobry i tego napewno się niespodziewałam.
    Ostatni rozdział przeczytałam ale nie miałam jakoś czasu napisać komentarza gdyż staram się korzystać z ostatnich wolnych od szkoły dni. Wiedz że rozdział bardzo mi się podobał a szczególnie fragment o Lily i Alastorze.
    Pozdrawiam
    Obliviate

    OdpowiedzUsuń