19.01.2015

Rozdział 40 - Święta, święta i po świętach

       Obudziłam się, gdy słońce wisiało już wysoko na niebie. Przez chwilę leżałam pogrążona w błogim lenistwie. W końcu jednak postanowiłam zwlec się z łóżka. Gdy się wyprostowałam jęknęłam. Miałam całkowicie obolałe ciało. Z westchnieniem ruszyłam do łazienki, zdjęłam bluzkę piżamy i przejrzałam się w lustrze. Wciąż miałam sporo ran, ale byłam już na tyle wypoczęta, że mogłam je spokojnie wyleczyć. Kiedy już się tym zajęłam, odkręciłam kurek i po kilku minutach, już nurzałam się w gorącej wodzie. Leżałam w wannie tak długo, dopóki woda nie zrobiła się chłodna. Wtedy wyszłam i ciepło się ubrałam, po czym zeszłam do PW. Och... Jak dobrze było znów tutaj być.
       Na stoliku pod oknem stała taca z kanapkami i dzbanek z sokiem dyniowym. Nałożyłam sobie jedzenie na talerz i nalałam napoju do szklanki, po czym odwróciłam się w kierunku sofy i ze zdumienia, omal nie wypuściłam wszystkiego z rąk. W ostatniej chwili udało mi się opanować i chwyciłam wszystko pewnie.
- Przepraszam. Powinienem był się odezwać, gdy tylko się pojawiłaś - przeprosił Syriusz.
- Nie, nie. Wszystko ok. Jestem po prostu jakaś przewrażliwiona - powiedziałam przysiadając się do przyjaciela.
- Nie dziwię się - odpowiedział ze zrozumieniem. - Gdybym przeszedł to co ty, też byłbym przewrażliwiony.
       Nic nie odpowiedziałam i tylko zajęłam się śniadaniem. O rany... Od dwóch dni nie miałam nich w ustach i byłam teraz głodna jak wilk.
- Hej, hej! Spokojnie, bo jeszcze się udławisz - zaśmiał się Syriusz.
       Posłałam mu ciepłe spojrzenie, a po przełknięciu ostatniego kęsa zapytałam:
- Gdzie James?
- Śpi.
- Jeszcze? - zapytałam zdziwiona.
- Dopiero ze cztery godziny temu zasnął.
- Czemu? - zapytałam i usłyszałam w swoim głosie głęboką troskę.
       O rany! Mam nadzieję, że Syriusz tego nie ogarnął. Ale moje prośby chyba nie zostały wysłuchane, bo Łapa spojrzał na mnie jakoś tak... Specyficznie. Tak, jakby jednak to ogarnął. Grr... Muszę popracować nad ukrywaniem emocji.
- Zamartwiał się tym, jak się czujesz. No i nie chciał wracać do dormitorium i odkąd wróciliśmy, niemal przez cały czas siedział u ciebie.
       Poczułam gorąco na policzkach. O rany! To takie słodkie, że siedział ze mną przez cały ten czas. Ale... Ech... Już sama nie wiedziałam co powinnam z tym wszystkim zrobić. On był taki kochany, taki słodki i... Nie! Koniec tych myśli! Muszę zmienić temat.
       Spojrzałam na Syriusza z uśmiechem i zapytałam:
- To chyba pierwsza noc w trakcie tej przerwy, kiedy spaliście w swoim dormitorium, co nie?
- Nom. Wiesz... Tak strasznie śmierdziałaś, że nie dało się z tobą wytrzymać w jednym pomieszczeniu - odparł uśmiechając się do mnie wszystkimi zębami.
- Och, ty! - krzyknęłam i walnęłam w niego poduszką.
       Oboje zaczęliśmy się śmiać. Och. Jak dobrze było znów być w domu. Przez chwilę panowała cisza, którą jednak po chwili przerwałam.
- Tak swoją drogą, to skąd wy wiedzieliście gdzie ja jestem?
- Znaleźliśmy na twoim łóżku książkę i domyśliliśmy się prawdy.
- Jak to? - zapytałam zdziwiona.
- Bo widzisz - zaczął mi tłumaczyć. - Kiedyś Lunio wypożyczył tę samą powieść z biblioteki, ale przeczytał opowiadanie Hallowynowe. Postanowiliśmy udać się w miejsce, gdzie ta historia się zaczynała, no wiesz, tak z ciekawości, i zostaliśmy przeniesieni w tę opowieść. Kiedy w twoim pokoju znaleźliśmy tą książkę, wiedzieliśmy, że musimy ci pomóc.
- A co wam się wtedy przydarzyło? - zapytałam szczerze zainteresowana.
       Syriusz jednak machnął tylko ręką i odpowiedział:
- To duga historia. Opowiem ci ją kiedy indziej razem z innym.
       Nie wykłócałam się. Jak obiecał, że opowie, to kiedyś to zrobi. Teraz chciałam poruszyć jeszcze jedną sprawę.
- Posłuchaj - zaczęłam niepewnie. - Czy... Czy to co mówiłeś wtedy przy grze w butelce... To... To, że się zakochałeś. Czy to prawda?
       Spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam coś, czego nigdy nie widziałam. Wstrzymałam oddech. A więc... To rzeczywiście była prawda?
- Tak - odpowiedział cicho.
- Czy ja... Czy ja może znam tę osobę? - zapytałam.
       Wiedziałam, że Łapa nie będzie chciał o tym mówić, ale musiałam wiedzieć. Bo jeżeli był zakochany w tej osobie, o której myślałam, że jest w niej zakochany, to... To może, będę mogła im pomóc.
       Chłopak przez chwilę siedział cicho i nic nie mówił. Już myślałam, że nic mi nie powie, kiedy w końcu z jego ust wydobyły się ciche słowa.
- Tak, znasz ją. I to bardzo dobrze.
- To Dorcas, prawda?
       Czekałam niecierpliwie na odpowiedź. Po chwili ciszy usłyszałam.
- Tak.
       Wstrzymałam oddech. A więc to prawda. Naprawdę był zakochany w Dor. I to w dodatku z wzajemnością. A Dor... Ona myślała, że nic dla niego nie znaczy. Iii... O rany! Muszę im pomóc. Ale...
       Spojrzałam groźnie na Syriusza i powiedziałam:
- Mogę pomóc, ale jeśli złamiesz jej serce, to zapamiętaj sobie, że nigdy, przenigdy już się do ciebie nie odezwę i pożałujesz tego, że wogóle się do niej zbliżyłeś.
- Nie zranię jej. Kocham ją - odpowiedział załamany, po czym spojrzał na mnie błagalnie. - Proszę. Pomóż.
       Uśmiechnęłam się do niego ciepło i powiedziałam.
- Nie ma problemu. Oczywiście, że pomogę.
- Dzięki Lily - powiedział wyszczerzając się do mnie w uśmiechu.
       Przez chwilę znów panowała między nami cisza, którą tym razem przerwał Łapa.
- Lily... - zaczął niepewnie.
- Tak?
- Czy... Czy to co wtedy mówiła Serafina było prawdą? Jesteś zakochana?
      No nie! Mogłam się domyślić, że w końcu któryś z nich mnie o to zapyta. Ale mówiąc szczerze, łatwiej było mi odpowiedzieć przy Łapie, niż przy Rogaczu. O nie! Wtedy na pewno bym nie odpowiedziała. O rany! Wtedy najprawdopodobniej bym po prostu uciekła. Ale teraz mogłam odpowiedzieć, choć nie wiedziałam, czy kłamię, czy mówię prawdę.
- To co wtedy mówiłam, to było kłamstwo. Musiałam ją jakoś przekonać do zmiany decyzji, więc chciałam ją przekonać do tego, że wiem co czuje.
- Czyli... Czyli ty wcale nie jesteś zakochana?
- Nie.
       Tylko... Czy to była prawda? Czy ja naprawdę nie byłam zakochana? A może jednak? Ech... Sama już nie wiem. Ale ta odpowiedź była najlepsza.
       Zanim Syriusz zdążył cokolwiek jeszcze powiedzieć, coś zastukało w szybę. Podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież, a po chwili na moim ranieniu usiadła Anda.
- Hej mała - przywitałam się z sówką. - Masz coś dla mnie?
       W odpowiedzi sówka wyciągnęła do mnie łapkę, do której przywiązana była koperta. Odwiązałam ją, a Anda odleciała. Zamknęłam okno, po czym otworzyłam kopertę.

Droga Lily!
Jesteśmy już w pociągu i zapewne za jakiś czas będziemy już w Hogwarcie. W te święta tyle się wydarzyło. Będę ci musiała wszystko opowiedzieć. Do zobaczenia na kolacji.
Dorcas
       Uśmiechnęłam się do siebie. Och, jak dobrze. Już niedługo zobaczę się z dziewczynami. No i z resztą Huncwotów. Nareszcie.
       Spojrzałam na zegarek. Była już 17:00. O rany! Jak ten czas szybko leci. Spojrzałam na Syriusza i zaproponowałam.
- Może powinniśmy obudzić Jamesa. Niedługo wszyscy tutaj już będą.
- Idź. Ucieszy się na twój widok - odpowiedział z uśmiechem.
       W odpowiedzi tylko przewróciłam oczami, ale poszłam do dormitorium chłopaków. Otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia. Ech... Znowu był tu bajzel. Ale co poradzić, przecież to w końcu pokój Huncwotów. Podeszłam do łóżka Jamesa i pochyliłam się nad nim. Wyglądał tak spokojnie kiedy spał. Pogładziłam go po włosach, po czym szepnęłam mu do ucha:
- James... Wstajemy...
- Jeszcze pięć minut mamo.
       Parsknęłam śmiechem. Rogacz natychmiast usiadł i rozejrzał się po pokoju, a jego spojrzenie spoczęło na mnie. Przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego, ale po chwili uśmiechnął się do mnie i przeczesał włosy palcami, na co tylko przewróciłam oczami.
- Wstawaj - powiedziałam ze śmiechem. - Za godzinę przyjeżdża pociąg.
- Nareszcie - odpowiedział brązowooki z uśmiechem.
***
        Staliśmy przed Wielką Salą, czekając, aż wreszcie powozy pojawią się przed szkołą. Nie czekaliśmy długo. Już po chwili dało się słyszeć toczące się koła. Wybiegłam na dwór, mimo, że było zimno i mokro i popędziłam ku bramie. Syriusz i James ruszyli zaraz za mną. Uczniowie wysiadali właśnie z powozów. Spróbowałam dostrzec znajome twarze, jednak nie byłam w stanie dostrzec przyjaciół. Westchnęłam zrezygnowana i już miałam zapytać chłopaków, czy coś widzą, gdy nagle James krzyknął:
- Widzę ich! Tam są!
       Natychmiast zaczęliśmy przedzierać się przez tłum uczniów, aż wkońcu wpadłam na Dor. Gdyby nie to, że stojący z nią Remus, złapał ją niemal w ostatniej chwili, na pewno właśnie ległybyśmy na ziemi. Znowu. Czarnowłosa chyba pomyślała o tym samym, bo parsknęła śmiechem niemal w tej samej chwili co ja.
- Dzięki Remi - powiedziała dziewczyna, do chłopaka, który jej pomógł.
- Proszę bardzo Dorcas. Ale mówiłem już, nie nazywaj mnie Remi.
- Spoko Lunio - odparła, na co chłopak spojrzał na nią karcąco.
- Ok, ok, już nie będę - obiecała.
- Na ja myślę - odpowiedział.
- Lunio! Glizdek! - krzyknęli równocześnie James i Syriusz.
- Chłopaki! - wszyscy czterej uściskali się, ale tak... Hmm, jakby to wyrazić... Tak po męsku.*
- Lily! - usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Ann! - krzyknęłam odwracając się do przyjaciółki i przytulając ją. - Dobrze cię widzieć.
- I ciebie też - odpowiedziała ze śmiechem.
- Chodźmy do środka - zaproponował Remus. - Zaraz kolacja i Dumbledor ma coś ogłosić.
       Ruszyliśmy do zamku zastanawiając się, co takiego chce nam powiedzieć dyrektor. No, ale. Szybko zapomnieliśmy o całej sprawie, gdy zobaczyliśmy suto zastawione stoły. Natychmiast ruszyliśmy na nasze miejsca i zaczęliśmy zajadać ze smakiem, opowiadając sobie przy okazji o naszych świętach. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Ach... Dobrze było znów być z przyjaciółmi.
       W WS panował gwar i wszędzie było słychać śmiechy. Hogwart na nowo zatętnił życiem. Cisza zapanowała dopiero wtedy, gdy dyrektor się podniósł i odchrząkną. Wszyscy zamilkli, a on popatrzył na uczniów z uśmiechem.
- Witam was bardzo serdecznie. Mam nadzieję, że w trakcie tych świąt odpoczęliście i nabraliście sił do dalszej nauki. Nie zawracam wam już dłużej głowy, gdyż widzę, że chcecie się nacieszyć obecnością przyjaciół, więc powiem krótko. W lutym odbędzie się bal. Ale nie byle jaki. To będzie bal maskowy. W związku z tym wydarzeniem, tydzień przed imprezą będzie wyjście do Hogsmeade. To wszystko.
       Po tych słowach usiadł, a w sali zapanowało poruszenie. Wszyscy dyskutowali o nadchodzącym balu. My również. Właśnie zastanawiałyśmy się jakie sukienki sobie kupimy, gdy nagle James mnie zapytał:
- Lily. Pójdziesz ze mną na bal?
- Nie - odpowiedziałam spokojnie.
- Co? Dlaczego? - spytał tak smutnym głosem, że aż zrobiło mi się go szkoda.
- Bo zamierzam iść na ten bal incognito - odparłam z przebiegłym uśmiechem. - Ale nie martw się. Z chęcią z tobą zatańczę.
       Po tych słowach mrugnęłam do niego, po czym wstałam od stołu i ruszyłam w kierunku dormitorium. Na ustach błąkał mi się lekki uśmieszek. Cieszyłam się, że sprawa z tą całą książką, którą swoją drogą oddałam już do biblioteki, została zakończona. Cieszyłam się, że moi przyjaciele wrócili. Cieszyłam się na ten bal. I cieszyłam się na taniec z Jamesem.


-------------------------------------------------------
* "Uściskali się, ale tak... Hmm, jakby to wyrazić... Tak po męsku." - moja koleżanka tak to określiła, a ja doszłam do wniosku, że to jest świetnie sformułowany wniosek :D

Wiem, że rozdział nie jest długi, przepraszam. Ale nie wykluczone, że jeszcze dzisiaj zacznę pisać kolejny i kto wie? Może jeszcze dzisiaj bardzo późno go opublikuję, tak, że jutro będziecie go już mogli przeczytać.
W każdym razie, życzę wam miłego czytania.

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. O słodki obwarzanku *-*
      Cudowny rozdział <3
      Tak się w nim zaczytałam, że nawet nie zrobiłam przerwy na pisanie koma ;c
      Wybacz, ten będzie krótki ;c
      Bal maskowy... *chytry uśmieszek*
      Cieszy się na taniec z Jamesem <3
      Ale... *tigra przykłada jej rękę do buzi* Dobra! Już! Nic nie mówię!
      I Syriusz przyznał się, że kocha Dor <33333333
      Ech... Yuri bierze jakaś choroba i mojej komentarze chyba też ;c Wybacz ;c

      Usuń
    2. Hehe... Teraz będę śpieszyś z wydarzeniami do balu :D

      Usuń
  2. Skąd wiesz, że nie będę siedziała do tego "bardzo późno"? :D
    A ten rozdział jest taki przyjemny :3
    Rozwaliło mnie to jak James nazwał mamą Lily XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Ciesze się, że się podobało. Raczej wątpię, żebyś siedziała do tak późna, bo to może być w moim przypadku nawet 1 w nocy. No, chyba, że masz ferie, to wtedy już zupełnie inna sprawa ;)

      Usuń
    2. Sam kraniec mazowieckiego pozdrawia :D
      No to ja na ogół do pierwszej wytrzymuje :D

      Usuń
    3. Wawa również pozdrawia :D
      Pewnie będzie nawet wcześniej, więc może nie będziesz musiała czekać aż tak długo. Wkońcu nie na jeszcze 21 :P

      Usuń
    4. O! To dobrze :D
      Tigra, a znasz sposób w jaki James i Syriusz dostali się do dormitorium Lily i nie zjechali ze schodów? ;-;

      Usuń
    5. Specjalne zaklęcie. Może kiedyś zdradzę jego formułę ;)

      Usuń
  3. Czy tylko mi jest smutno? :c
    Czemu wreszcie nie przyzna, że kocha Rogacza?! :c
    Ale świetne, serio *0*
    James jest uroczy ;-;
    I żal mi go ;-;
    A teraz lecę czytać kolejny X'D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu kiedyś będzie musiała się przyznać ;)

      Usuń
  4. Cudne,kocham,uwielbiam!

    Całuski!
    Luna

    OdpowiedzUsuń