31.12.2013

Rozdział 5 - W końcu od czego ma się przyjaciół

       Z głębokiego spokojnego snu, obudził mnie przenikliwy ból głowy, którego nie mogłam wytrzymać. Uchyliłam powieki i zobaczyłam świecące mi prosto w oczy lampy. Zamknęłam z powrotem oczy i jęknęłam dotykając obolałej głowy.
- Hej! Obudziła się! - usłyszałam nad sobą bardzo głośny krzyk.
       Znów wydałam z siebie cichy odgłos, który wyrażał niezadowolenie. Kto tutaj jest na tyle głupi, żeby wrzeszczeć mi prosto do ucha? Po chwili, gdzieś niedaleko usłyszałam uradowane, przekrzykujące się na wzajem krzyki:
- Co za ulga, że już się obudziła.
- Tak. Myślałam, że będzie tak spała przez całą drogę.
- Dobrze, że nic jej nie jest!
- Nieźle oberwała. Ale jak widać całkiem szybko z tego wyjdzie.
       Wszystkie te głosy mówiące jednocześnie, raniły moje uszy i powodowały straszny mętlik w głowie.
- Przymknijcie się dobra? - poprosił ten pierwszy głos głośnym szeptem. - Głowa ją boli, a nasze krzyki na pewno jej nie pomagają.
       W przedziale zapadła cisza. Najwidoczniej reszta zrozumiała, że chłopak mówi z sensem i się przymknęli. I dobrze. Mam już dość tego hałasu. Nagle usłyszałam cichy szept. Była to przyjemna odmiana od wcześniejszego wrzasku. Znów odezwała się ta pierwsza osoba. To chyba był chłopak. Pewnie zrozumiał, jaką gafę popełnił krzycząc mi prosto do ucha i teraz chciał mnie za to przeprosić.
- Wybacz Lilka. Nie powinienem tak wrzeszczeć - powiedział ze skruchą.
       A nie mówiłam. Wiedziałam, że będzie mnie przepraszać. Uchyliłam lekko powieki, tym razem już przygotowana, na oślepiające światło lampy. Podparłam się na rękach i usiadłam. Byłam znów w naszym przedziale, a obok mnie siedział James.
- To było do przywidzenia - mruknęłam. - No bo kto mógłby być na tyle głupi, by krzyczeć mi nad uchem? Nie kto inny tylko Potter.
       Usłyszałam ciche chichoty. Rozejrzałam się. W wagonie byli wszyscy Huncwoci oraz moje przyjaciółki. Widząc lekki niepokój na ich twarzach uśmiechnęłam się krzywo. Po chwili spojrzałam na Rogacza. Jego twarz wyrażała wiele emocji. Smutek i ból, a także skruchę, pewnie z powodu tego wrzasku. Widziałam również radość. Był szczęśliwy, że już się obudziłam i najwyraźniej nic mi nie jest. Jednak tym co poraziło mnie najbardziej, była kryjąca się w jego oczach troska i niepokój. Czyżby to z mojego powodu? Przecież jestem cała i zdrowa. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Czyżby rozpacz kryjąca się w jego twarzy była prawdziwa? Czyżby to była prawda, że mnie kocha. Nie rób sobie nadziei, a poza tym nie jesteś nim zainteresowana.
Niestety nie jestem tego taka pewna.
Weź się w garść i wybij go sobie z głowy.
To chyba będzie najlepsze wyjście. Choć z pewnością nie będzie łatwe.
       Nagle usłyszałam dobiegający do moich uszu cichy głos. Otrząsnęłam się i zapytałam:
- Ktoś mówił coś do mnie?
- Tak Lily. Od jakichś pięciu minut prosimy, żebyś nam powiedziała co się stało - powiedziała lekko zaniepokojona Dor.
- Przepraszam. Zamyśliłam się.
- No dobra. A teraz mów - zarządała przyjaciółka.
       Usiadłam wygodniej i oparłam się o drzwi, a potem opowiedziałam znajomym całą historię. Kiedy skończyłam zapytałam:
- A co się stało po tym, jak przysłałam wam patronusa?
- Wszyscy trochę spanikowaliśmy - powiedział Syriusz - ale na szczęście Luniaczek w porę się opanował i zarządził akcję ratunkową. Poszliśmy po ciebie, a kiedy zobaczyliśmy cię całą uwalaną we krwi, Ann pobiegła po McGonagal, a my przenieśliśmy cię do przedziału. Po chwili wparowała tutaj opiekunka i widząc cię w takim stanie, najpierw na nas nawrzeszczała, a potem uleczyła twoje rany. Na szczęście Luniek i Rogacz szybko podchwycili formułę zaklęcia i jej pomogli, dzięki czemu twoje rany szybciej się zagoiły.
       Spojrzałam na swoich przyjaciół z wdzięcznością i powiedziałam:
- Dziękuję.
- Drobiazg - powiedział Remus.
- W końcu od czego ma się przyjaciół - dodał Potter, na którego spojrzałam z wdzięcznością.
       Może i James był palantem, głupkiem i kretynem. Bywał irytujący i zadufany w sobie. Może i łaził wciąż za mną i doprowadzał mnie do szału. Był jednak moim przyjacielem i zdałam sobie sprawę z tego, że zawsze będę go potrzebować, a on na wieki będzie przy mnie.

7 komentarzy:

  1. Jak słodko *-* Kocham takiego Rogasia :3
    Jakbym nie była mugolem (ubolewam nad tym od przeszło 5 lat ;( ) to zabiłabym Bellę! Jak można mi tak bezkarnie bić moją Lilkę?! Jak można się pytam?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. ^^
    Wreszcie Lily zrozumiała, że Rogacz jest jej przyjacielem. Czekam aż ogarnie, że czuje do niego coś więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, to takie słodkie.
    Świetny rozdział.I nieźle napisany ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawe opowiadanie i chyba jak na razie najlepsze :) Lecę czytać dalej, bo strasznie mnie wciągnęłaś ;)

    OdpowiedzUsuń

  5. “Może i James był palantem, głupkiem i kretynem. Bywał irytujący i zadufany w sobie. Może i łaził wciąż za mną i doprowadzał mnie do szału.„
    Nie no rozwałka xD. To jest to dziewczyno! To dokładnie mój kolega Maciek xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Skąd się w pociągu wzięła McGonagal? W expressie jezdzili wyłacznie uczniowie, a jedynie okazjonalnie nowi profesorowie np Lupin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie prawda!!! Nauczyciele mieli własny wagon.

      Usuń