30.12.2013

Rozdział 4 - Atak w pociągu

       Kiedy już oddaliliśmy się od naszego przedziału oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Widziałaś ich miny, kiedy dowiedzieli się, że jesteśmy prefektami - zapytał przez łzy Lupin.
- Chyba nie mogą się z tym pogodzić. Dziewczyna za którą ugania się jeden z największych szkolnych rozrabiaków i Huncwot prefektami. Ich miny kiedy się dowiedzieli - niezastąpione - odpowiedziałam, na co oboje ponownie parsknęliśmy śmiechem.
       Po chwili dotarliśmy do przedziału prefektów i wysłuchaliśmy trochę przy nudnawej gadki McGonagal. Po godzinie wyszliśmy i zaczęliśmy przechadzać się między wagonami, co było naszym obowiązkiem. W pewnej chwili odezwał się Lunio:
- Wracajmy już, ok?
- Dobra idź. Ja za chwilę też przyjdę.
       Spojrzał na mnie pytająco, jednak nie naciskał. Skinął głową i po chwili zniknął w odpowiednim przedziale. Udałam się w odwrotnym kierunku i weszłam do toalety dla dziewczyn. Przecież każdy ma swoje potrzeby, no nie? Kiedy już załatwiłam, wszystko co musiałam, wyszłam z toalety i prawie natychmiast natknęłam się na Narcyzę Black i Lucjusza Malfoya.
- No proszę. Kogo my tu mamy? - powiedział blondyn zagradzając mi drogę.
- Zsuń się Malfoy - wycedziłam.
- Co tak niegrzecznie szlamo? Okaż trochę szacunku prefektowi Slytherinu.
- Ty prefektem? - zapytałam z udawanym zdziwieniem. - Kto wpadł na to by uczynić takie beztalencie prefektem?
- Uważaj na słowa, bo inaczej możesz źle skończyć - ostrzegł.
- Czy to groźba.
- Owszem i mam zamiar jej dopełnić w jego imieniu - usłyszałam za sobą przesycony jadem głos.
       Stała za mną Bellatrix Black z szyderczym uśmiechem na twarzy i różdżką w prawej ręce.
- I ty tutaj Bella? - spytałam z wymuszoną nonszalancją, choć tak naprawdę strasznie się bałam. Siostra Narcyzy (co można wywnioskować po nazwisku) słynęła z wyjątkowego okrucieństwa, a skoro przyrzekła zemstę, na pewno dotrzyma słowa. Z lekkim zdenerwowaniem przełknęłam ślinę, jednak nie chciałam okazać strachu.
- Owszem, też tu jestem - syknęła. - I nic mnie nie powstrzyma przed ukaraniem cię, SZLAMO. Idziesz ze mną - powiedziała, po czym siłą zaciągnęła mnie do łazienki, z której dopiero co wyszłam.
       Kiedy już znalazłyśmy się w środku, Black odwróciła się do mnie z mściwym uśmieszkiem i powiedziała:
- Nie będziesz już więcej gadała takich bzdur jak chwilę temu. JĘZLEP!
       Poczułam, jak język przykleja mi się do podniebienia. Stojąc tak przed rozwścieczoną Bellą, poczułam się wyjątkowo bezbronna. Nie mogłam rzucać zaklęć. Nie miałam różdżki, ponieważ ślizgonka zabrała mi ją kiedy próbowałam wyjąć ją z kieszeni szaty, gdy ciągnęła mnie tu siłą. Wiedziałam, że nie mam szansy na ucieczkę. Nawet gdyby jakimś cudem udało mi się wyminąć dziewczynę, przed łazienką stali Narcyza i Lucjusz, a przynajmniej tak mi się wydaje bo nie słyszałam, by odchodzili. Bellatrix spojrzała na mnie, napawając się moją bezradnością, po czym uniosła różdżkę, wycelowała nią we mnie i powiedziała:
- Sektumsempra.
       Poczułam, jakby moje ciało zostało pocięte w wielu miejscach nożami. Jęknęłam i opadłam na kolana. Po chwili ból stał się tak silny, że nie byłam w stanie kontrolować swojego ciała, które upadło na podłogę. Nie mogłam krzyczeć. Moja napastnicza, skutecznie tego dopilnowała. Usłyszałam, jak gdzieś obok mnie coś uderza o ziemię. Uchyliłam oczy i  zobaczyłam, że na podłodze leży moja różdżka. Jednak niczego to nie zmieniło. Nie miałam energii, żeby się ruszyć i choć moje narzędzie to czarowania, było bardzo blisko nie potrafiłam go uchwycić.
       Nagle trzasnęły drzwi i zrozumiałam, że ślizgonka musiała już opuścić łazienkę. Pewnie nie chciała, by ją znaleźli przy moich zwłokach. Ledwo oddychałam i miałam coraz mniej sił. Czułam, że się wykrwawiam. W pewnym momencie pociąg skręcił i różdżka potoczyła się w moim kierunku. Ostatkiem sił złapałam ja ręką. Wiedziałam, że muszę przywołać pomoc. Nie wiedziałam tylko jak. Nagle przypomniały mi się mówiące patronusy. Już kiedyś udało mi się, takiego wyczarować.
       Skupiłam się więc w sobie i mimo straszliwego bólu, który mną targał przywołałam moje najszczęśliwsze wspomnienie. Pomyślałam o Dorcas, Ann, Remusie, Peterze, Syriuszu, no i oczywiście o Jamesie. Jakby, właśnie na wspomnienie tego ostatniego z końca mojej różdżki wyłoniła się świetlista łania i wybiegła przez drzwi w kierunku właściwego przedziału. Starałam się utrzymać świadomość najdłużej jak tylko mogłam, by patronus mógł moim przyjaciołom wszystko przekazać. Ból jednak nagle się wzmógł, a ja straciłam resztkę energii, która mi pozostała i osunęłam się w niebyt. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam, była wszechobecna krew, a ostatnim co usłyszałam, był zrozpaczony krzyk Jamesa.

7 komentarzy:

  1. Ojejojejojej! Jak słodko *-* James ją uratuje prawda? A ona się nie zdenerwuje na niego...prawda? Nie? Dobra chrzanić to idę (czy tam lecę) czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie pasuje, ale: o jej... jakie urocze zakończenie. ^^
    Fajny pomysł na ten atak. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy rozdział,choć niedopracowany językowo. Dużo błędów ortograficznych, logicznych, interpunkcujnych i wychwyciałam nawet pleonazm. Ale nieważne. Nieczytałam Twojego opowiadanie bardzo długo, więc nie powinnam się niczego czepiać. A teraz lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy tytuł dający sporo do myślenia. Opowiadanie bardzo ciekawe, w niektórych momentach aż zaparło dech w piersi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tylko tyle? Jedno zaklęcie i Bella sb poszła? :( (Nie, nie jestem sadystką. Po prostu moje opowiadanie dotyczy "drugiej strony". W moim świecie, który stworzyłam tortury są na porządku dziennym.) Jestem zawiedziona postawą Belli :/ xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, ze naginasz kanon. Lucek i cała ekipa nie chodziła do Hogwartu wtedy, kiedy Lily. Ale to ff, toteż można zmienić parę rzeczy... ;)
    Ale mam jedno zastrzeżenie: zaklęcie sectumsempra. Wymyślił je Snape, ok. Ale w jaki sposób dowiedzieli się o nim Slizgoni? Wątpię, żeby im powiedział, a samo zaklęcie zostało zapisane w jego podręczniku. I, o ile się nie mylę, tym z 6. roku. ;p

    OdpowiedzUsuń