6.04.2015

Rozdział 50 - Miłość rośnie wokół nas...

- Lily! Gdzie moje buty?!
       Przewróciłam tylko oczami i rozejrzałam się po pokoju. Niemal natychmiast dostrzegłam czarne trzewiki Dor, więc sięgnęłam po nie, po czym podałam je koleżance.
- Wielkie dzięki Lil. Życie mi ratujesz!
- Jakbym o tym nie wiedziała - odpowiedziałam przypatrując się z uśmiechem przygotowaniem przyjaciółki.
- I jak wyglądam? - zapytała, odwracając się w moim kierunku.
       Przebiegłam spojrzeniem ubrania koleżanki. Miała na sobie obcisłe czarne dżinsu, tego samego koloru trzewiki, a do tego czerwoną bluzkę z półrękawem, która miała cekiny przy dekolcie. Zero makijażu, a z biżuterii tylko naszyjnik z czerwoną gwiazdką. Przyglądając się zdenerwowanej minie przyjaciółki, ledwo mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Wyglądasz wspaniale - powiedziałam.
- Może jednak powinnam się przebrać? - zasugerowała niepewnie dziewczyna, ale stojąca obok niej Ann tylko pogroziła jej palcem.
- Nie ma mowy. Przebierałaś się już chyba z dziesięć razy! Lily ma rację, wyglądasz świetnie. Nic już nie zmieniaj.
- Ale... - spróbowała zaoponować Dorcas, jednak moja blondwłosa przyjaciółka nie pozwoliła jej skończyć.
- Wyglądasz świetnie. Kiedy cię zobaczy padnie ci do kolan i będzie bił pokłony, błagając byś została panią jego życia. Ale teraz leć już, bo zaraz się spóźnisz.
- CO!? Która godzina?
- Za pięć piąta - odpowiedziała Ann, na co zerwałam się z łóżka.
- O nie! - wykrzyknęłam równo z Dorcas - Zaraz się spóźnię!
- Na co się spóźnisz? - zapytała mnie zdziwiona czarnowłosa.
- O siedemnastej mam spotkanie z Dumbledorem - odpowiedziałam, szybko zakładając na nogi trampki.
- Co tym razem od ciebie chce? - zapytała mnie zaintrygowana Ann.
- Nie wiem - odpowiedziałam - Ale się dowiem. To co Dor, idziemy?
- Tak, jasne - odparła, po czym wyszła z pokoju a ja za nią.
       Zeszłyśmy po schodach w absolutnej ciszy i dopiero tuż przed wejściem do Pokoju Wspólnego, zauważyłam, że Dorcas drży. Objęłam ją ramieniem i przytuliłam.
- Co się dzieje? - zapytałam.
- A co jeżeli mu się nie spodobam? - zapytała nieco onieśmielona.
- Uwierz mi, będzie tobą zachwycony.
- A jeśli palnę jakąś gafę? Albo zrobię coś nie tak? Albo...
- Dorcas! Spokojnie. Miałaś już przecież miliony chłopaków i jak do tej pory, nigdy się tak nie denerwowałaś.
- No wiem... Ale on jest inny niż pozostali z którymi chodziłam. Po prostu się martwię, że coś pójdzie źle - odparła nieco przybita.
- Nie martw się - odpowiedziałam pocieszająco - Cokolwiek by się nie wydażyło i tak nie zmieni jego uczuć do ciebie.
- CO?! - wykrzyknęła zdumiona - Uczuć do mnie? Jakich uczuć?!
       W odpowiedzi tylko się zaśmiałam, po czym puściłam Dorcas i ruszyłam przed siebie, zostawiając ją oniemiałą w miejscu.
- Lily! - krzyknęła jeszcze za mną, ale nie miałam zamiaru jej odpowiadać.
- Powodzenia! - krzyknęłam na odchodnym po czym ruszyłam w kierunku wyjścia z PW.
       Zanim jednak zdążyłam wyjść na korytarz, poczułam jak ktoś łapie mnie za łokieć. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Syriuszem.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Jak ja mam się zachowywać? Nie wiem co mam zrobić. No bo to przecież Dorcas i nie mogę się zachowywać tak...
       Westchnęłam. No nie, naprawdę? Jemu też tak odwala? Położyłam Łapie rękę na ramieniu i powiedziałam:
- Bądź po prostu sobą. To jej absolutnie wystarczy - po tych słowach miałam już odejść, jednak nagle coś wpadło mi do głowy, więc ponownie się odwróciłam i z mrugnięciem dodałam - Jak ją pocałujesz, to wszystko będzie ok.
- CO?! - zapytał mnie zdezorientowany - A co jeśli mnie odrzuci?
       Zaśmiałam się. Czy ci dwoje byli aż tak ślepi, że nie widzieli, że się sobie nawzajem podobają?
- Uwierz mi. Nie odrzuci.
       Po tych słowach odwróciłam się na pięcie i szybko wyszłam na korytarz, po czym biegiem udałam się w stronę gabinetu dyrektora. Byłam pewna, że już jestem spóźniona, a nie chciałam, by profesor Dumbledor się niecierpliwił, więc biegłam najszybciej jak mogłam. Kiedy wkońcu dotarłam do drzwi gabinetu, byłam już bardzo zmęczona, serce waliło mi w piersi, oddech przyspieszył i pot spływał po karku. Wzięłam kilka oddechów na uspokojenie, po czym zapukałam.
- Proszę - usłyszałam głos dyrektora, więc otworzyłam drzwi i weszłam do gabinetu.
       Ze zdziwieniem zauważyłam, że nie jestem tam jedynym gościem. Poza mną był tam również mężczyzna, którego spotkałam za pierwszym razem, gdy profesor wezwał mnie do swojego gabinetu, by zaproponować mi przystąpienie do Zakonu, Alastor Moody.
- Dzień dobry - powiedziałam patrząc to na dyrektora, to na przybysza.
- Zależy dla kogo dobry - mruknął Moody, po czym spojrzał na mnie spode łba.
- Alastorze, zachowuj się - upomniał czarodzieja, profesor Dumbledor, po czym zwrócił się do mnie z uśmiechem na ustach - Cieszę się, że już jesteś Lily.
- Przepraszam za spóźnienie.
- Jesteś idealnie na czas - odpowiedział mi dyrektor.
- Jeżeli na czas, uznajesz dziesięciominutowe spóźnienie, to owszem - odburknął Moody, na co spojrzałam na niego wilkiem i wściekle prychnęłam.
- Już, już, spokojnie - powiedział profesor stając pomiędzy nami i unosząc pojednawczo ręce. - Nie przyszliśmy tu, żeby się kłócić. Spróbujcie się nie pozabijać, szczególnie, że macie współpracować.
- CO!? - zapytaliśmy równocześnie ze zdziwieniem.
- Lily nauczyła się już wielu przydatnych zaklęć, dzięki którym będzie bardzo przydatna dla Zakonu. Problem w tym, że brak jej jednej podstawowej umiejętności, której będę od niej wymagał, jeśli będzie miał uczestniczyć w misjach.
- To znaczy? - zapytałam ciekawa, czego będę się uczyć tym razem.
       Dyrektor popatrzył na mnie z uśmiechem i odpowiedział:
- Musisz opanować teleportację.
       Uśmiechnęłam się szeroko na wieść o tym, choć jednocześnie byłam nieco zaniepokojona. Teleportacji miałam się uczyć dopiero za rok, a korzystać będę z niej mogła, dopiero po ukończeniu siedemnastu lat. To, co proponował dyrektor...
- To jest nielegalne! - Moody powiedział to, o czym właśnie pomyślałam.
- Tak, tak, wiem - stwierdził dyrektor. - Ale jako członkini Zakonu musi to opanować. I to jak najszybciej.
- Dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Widzisz Lily. Szkolę cię pod jednym specjalnym kątem. Jako szpiega.
       Słysząc to aż zachłysnęłam się powietrzem. Czy profesor mówił poważnie? Miałam być szpiegiem? Przypomniałam sobie wszystkie dotychczasowe lekcje i wszystkie zaklęcia, których się nauczyłam i nagle wszystko złożyło się w kupę. Wszystkie nabyte na dodatkowych zajęciach umiejętności, były wymagane od szpiega. Kiedy wciąż próbowałam przetrawić tę informację, profesor kontynuował:
- Obecnie, brakuje nam w Zakonie szpiegów. Zaledwie kilku jest w stanie odpowiednio wykonywać swoje zadania. Voldemort przybiera na sile i planuje coś okropnego. Nie wiemy jeszcze co dokładnie, właśnie dlatego jesteś nam teraz tak bardzo potrzebna.
- Ale przecież ona nie może iść na misję w tak młodym wieku - zaprotestował z oburzeniem Moody.
- Owszem - potwierdził dyrektor ze skinieniem głowy. - Ale w przyszłym roku na pewno będzie nam potrzebna, a ja nie pozwolę, by umknęła nam jakaś ważna informacja, ponieważ jeden z naszych szpiegów, nie może się udać na zwiady ze względu na to, że nie umie się teleportować.
- Ale jak to zatuszujesz Albusie? Przecież w Ministerstwie natychmiast to wykryją - auror burzył się coraz bardziej.
- Jeden z Członków Zakonu się tym zajmie - odpowiedział spokojnie profesor.
       Na te słowa Moody prychnął z niezadowoleniem, po czym niezadowolony zapytał:
- Więc po co mnie tutaj wezwałeś?
- Chciałbym, żebyś nauczył Lily teleportacji.
- CO?! - wykrzyknęliśmy oboje zdumieni.
- Nie możesz sam jej uczyć? - zapytał Moody.
- Nie mam odpowiednich kwalifikacji - odparł na to dyrektor takim tonem, jakby to powinno być oczywiste.
- Co nam po kwalifikacjach, skoro to i tak jest nielegalne? - warknął Moody.
- Uspokój się Alastorze. Mam na myśli po prostu to, że ja nie wiem, jak miałbym ją tego nauczyć, a ty sobie z tym poradzisz.
- Jeszcze czego. Mam uczyć taką małolatę - prychnął, na co cała się zjeżyłam.
- Hej! - krzyknęłam oburzona. - To, że nie mam jeszcze siedemnastu lat i nie znaczy, że nic nie umiem.
- Jasne, bo uwierzę - parsknął.
- Więc może chcesz się o tym przekonać? - zaproponowałam wojowniczo.
- Co proponujesz księżniczko?
       Słysząc, że nazwał mnie księżniczką, aż cała się zagotowałam i miałam ochotę przywalić mu w nos, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam i wycedziłam przez zaciśnięte mocno zęby:
- Urządźmy pojedynek.
       Na tę propozycję Moodiemu aż zaświeciły się oczy, a na ustach pojawił się podejrzany uśmiech. Zanim jednak zdążył mi odpowiedzieć, odezwał się dyrektor.
- Nikt tu nie będzie się z nikim pojedynkował - powiedział z przyganą patrząc na nas oboje.
       Słysząc upomnienie, trochę się zawstydziłam, ale nie żałowałam propozycji. Spojrzałam na Moodiego, który jednak nie okazał ani śladu skruchy, choć przestał się uśmiechać i na powrót spoważniał. Dyrektor spojrzał na aurora, po czym już swoim zwykłym, spokojnym tonem, zapytał:
- Będziesz ją uczył?
       Moody przeniósł wzrok z Dumbledora na mnie i mogłabym przysiąc, że dostrzegłam w jego oczach ogniki rozbawienia, a przez twarz przemknął lekki uśmiech. Działo się to jednak tak szybko, że nie byłam pewna czy aby na pewno wzrok nie robił sobie ze mnie żartów.
       Gdy auror ponownie popatrzył na profesora, był poważny i milczący. Przez chwilę myślałam, że się nie zgodzi, ale właśnie w tej samej chwili powiedział:
- Zgoda.
       Byłam zdumiona decyzją aurora, ale przyjęłam ją z radością. Prawda była taka, że choć facet mocno mnie irytował, byłam pewna, że jest dobrym czarodziejem i na pewno mnie czegoś nauczy. Oczywiście o ile się wcześniej nie pozabijamy.
       Moje rozmyślania przerwał dyrektor, który odpowiedział:
- To wspaniale! Kiedy mógłbyś się z nią spotkać na pierwszą lekcję?
- Jeszcze nie wiem, ale jakby co dam ci znać.
       Dyrektor skinął w odpowiedzi głową a Moody odwrócił się i ruszył w kierunku kominka. Kiedy przechodził obok mnie, usłyszałam jak mówi:
- Nie daruję ci tego pojedynku. Zmierzymy się następnym razem.
       W odpowiedzi tylko skinęłam głową, a po chwili dobiegł mnie śmiech aurora. Odwróciłam się, by go walnąć, ale on już znikał w zielonych płomieniach. Kiedy zostałam sama z profesorem, głośno prychnęłam, na co dyrektor tylko się zaśmiał.
- No cóż Lily, to wszystko na dzisiaj. Dam ci znać, jak będę wiedział kiedy odbędzie się twoje lekcja z Alastorem - powiedział, wciąż z uśmiechem na ustach.
- Dowidzenia dyrektorze - powiedziałam kierując się w stronę wyjścia z gabinetu.
       Kiedy już znalazłam się na korytarzu, byłam nieco zdezorientowana i nie za bardzo wiedziałam, co powinnam ze sobą zrobić. W końcu zdecydowałam się udać do pokoju, ale kiedy byłam już na trzecim piętrze przypomniałam sobie o randce Dorcas i naszła mnie nagła chęć sprawdzenia, jak sobie z Syriuszem radzą, więc szybko zbiegłam po schodach i udałam się na błonia. Kiedy już wyszłam z zamku, na chwilę oślepiło mnie słońce, przez co na dłuższą chwilę straciłam wzrok. Kiedy moje oczy przywykły do tak jasnego światła, rozejrzałam się w poszukiwaniu pary. W końcu dostrzegłam tę dwójkę niedaleko jeziora. Byłam jednak za daleko, by cokolwiek usłyszeć, więc po cichu zbliżyłam się do jednego z drzew, które stało najbliżej wodnej tafli i nastawiłam uszu by coś usłyszeć. Nagle dobiegł do mnie głos Dorcas:
- Przecież i tak wiesz, że mam rację.
- Co?! - wykrzyknął oburzony Łapa. - Wybacz skarbie, ale nie, nie masz racji.
- Oczywiście, że mam rację - odpowiedziała zadziornie Meadowes - Zawsze ją mam.
- Mhm... Akurat - potwierdził Syriusz z sarkazmem.
- Może zaprzeczysz?
- A i owszem, zaprzeczę.
- To podaj choć jeden przykład, kiedy nie miałam racji - odparła pewna siebie Dor.
- A chociażby to, że myślałaś, że Lily podoba się Shawnowi.
- Oj tam, pojedynczy przypadek - stwierdziła Dorcas, machnąwszy na to ręką.
- Ja ci dam pojedynczy przypadek - powiedział Syriusz, po czym zaczął łaskotać Czarną.
       Dziewczyna zaczęła się śmiać, ale po chwili nie mogła już wytrzymać i zaczęła uciekać. Na moje nie szczęście pobiegła prosto ku miejscu w którym się ukrywałam. Spanikowana, nie wiedziałam co powinnam zrobić, gdy nagle poczułam jak czyjaś ręka łapie mnie w talii i pociąga do tyłu. Krzyknęłam zaskoczona, ale po chwili ktoś zatkał mi usta dłonią. Zaczęłam się szamotać i już miałam kopnąć napastnika w kolano, gdy usłyszałam tuż przy uchu znajomy głos:
- Spokojnie, to tylko ja. Przestań się rzucać.
       Natychmiast zamarłam, po czym opuściłam podniesioną nogę i nieco się rozluźniłam, więc napastnik mnie puścił. Odwróciłam się twarzą do niego i zapytałam:
- Co ty robisz?
- Ukrywam cię, a nie widać?
- Co? - zapytałam zdumiona - Niby jak mnie ukrywasz?
- Ta peleryna pod którą się ukrywamy, to peleryna niewidka, więc Dor i Łapa nas nie zobaczą.
       Oniemiałam na chwilę, jednak szybko otrząsnęłam się z tego stanu otumanienia i zapytałam:
- Skąd masz pelerynę niewidkę?
- Dostałem od ojca - wyjaśnił niecierpliwie, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku zamku.
- Ej! - zaoponowałam - Ja tutaj przyszłam zobaczyć, jak sobie ta dwójka radzi.
- Tak, wiem. Ja też - odpowiedział wyszczerzając się do mnie. - Bezpieczniej jednak będzie, jak odejdziemy kawałek, żeby nas przypadkiem nie usłyszeli. Ok?
       Skinęłam głową na znak zgody, po czym ruszyliśmy pod górkę. W połowie drogi odwróciliśmy się, żeby zobaczyć co robią Black i Meadowes. Nadal ganiali się wesoło po całej łące, gdy nagle, Czarna się przewróciła, a Syriusz nie mogąc w odpowiednim momencie wyhamować, potknął się o jej nogi i również wylądował na ziemi, przez co oboje zaczęli się głośno śmiać. Widząc to, doszłam do wniosku, że nie potrzebne im przyzwoitki, więc złapałam Jamesa za łokieć i pociągnęłam w kierunku zamku. Na korytarzu, Rogacz ściągnął z naszej dwójki pelerynę i z uśmiechem zapytał:
- Gdzie się teraz wielmożna Pani wybiera?
- A tak się akurat składa, że wielmożna Pani wybiera się do wieży Gryffindoru - odpowiedziałam, podejmując się gry. - A gdzie się Pan wybiera.
- Och, proszę, żaden Pan. Nie jestem godzien tego miana. Wystarczy mi, że pozwoli mi Pani być swoim służącym, który z wielką chęcią, będzie Pani towarzyszył gdziekolwiek Pani pójdzie.
- A zatem, niech i tak będzie.
       Po tych słowach nie dałam już rady powstrzymać śmiechu, a i James, był już całą tą sytuacją bardzo rozbawiony, więc udaliśmy się do PW ze śmiechem na ustach. Mieliśmy właśnie skręcić w przyległy korytarz, gdy nagle usłyszeliśmy cichy śmiech, więc zatrzymaliśmy się i z ciekawością wychyliliśmy się, by zobaczyć co się dzieje. W naszym kierunku, szli właśnie Ann z Remusem, cicho o czymś rozmawiając i wciąż parskając śmiechem. Patrzyłam na to z uśmiechem na ustach, jednak stojący za mną Rogacz cicho mruknął z niezadowolenia.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Powinien ją objąć, albo chociaż złapać za rękę - odpowiedział. - Przecież ona mu się podoba i to z wzajemnością. Mógłby wreszcie zrobić pierwszy ruch.
- Daj im trochę czasu - powiedziałam patrząc na niego błagalnie, ale on już wyjmował różdżkę zza paska spodni, po czym wyjrzał na korytarz i mruknął coś pod nosem.
       Ja również spojrzałam w kierunku pary, ciekawa, co też zaraz się wydarzy. James wyczarował tuż przed Ann kałużę, w którą, dziewczyna przypadkowo wdepnęła i poślizgnęła się. Na szczęście Remus, był na tyle szybki, że zdążył ją złapać, zanim upadła na ziemię. Trzymał ją przez chwilę w ramionach i patrzył jej w oczy, po czym zapytał:
- Wszystko ok?
       Teraz to ja postanowiłam zadziałać magią. Szybko machnęłam różdżką, wykorzystując zaklęcie, które kiedyś przeczytałam w pewnej książce i Lorens, zgodnie z moją myślą odpowiedziała:
- Nie jestem pewna. Kostka bardzo mnie boli.
       Słysząc to, Remus wziął dziewczynę na ręce i oznajmił, że zabiera ją do pielęgniarki. Na moje i Jamesa nie szczęście, najbliższa droga do gabinetu biegła akurat przez korytarz w którym staliśmy, więc Lunatyk ruszył w naszym kierunku. Szybko się wycofałam, po czym pokazałam Jamesowi, by nakrył nas peleryną, co też po chwili uczynił. Kiedy Remus i Ann, zniknęli nam już z oczu, zdjęliśmy z siebie okrycie, a James mnie zapytał:
- Co zrobiłaś?
- Nakłoniłam Ann, by powiedziała to, co powiedziała.
- Jak? Skąd w ogóle znasz takie zaklęcia? Czy uczyłaś się tego na zajęciach z Dumbledorem?
- Nie. Przeczytałam to w książce.
- Pożycz mi ją - poprosił.
- To ty umiesz czytać - zapytałam zdumiona.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne - odpowiedział sarkastycznie James, ale już po chwili zaczął się śmiać, a ja po sekundzie do niego dołączyłam.
- Chodźmy już lepiej do tego Pokoju Wspólnego, bo jeszcze wszystko się wyda - powiedziałam, wciąż się śmiejąc.
- Ok. Chodź - powiedział chłopak, po czym pociągnął mnie w kierunku wieży.
       Gdy tak szliśmy korytarzem, przypomniała mi się nagle piosenka z jednej z mugolskich bajek, której refren brzmiał: "Miłość rośnie wokół nas...". Uśmiechnęłam się pod nosem i zanuciłam cicho tę melodię, zastanawiając się przy tym, czy ta miłość nie wzrasta również tutaj w Hogwarcie, pod okiem małych dobrych leśnych duszków, znanych powszechnie jako przyjaciele.

-------------------------------------------------------

HURA!
Jest rozdział! Nareszcie. I to w dodatku 50! Nie powiem, że jest dobry, ale nie powiem również, że jest zły. Zawsze mogło być gorzej.
Zgodnie z ankietą staram się wprowadzać wątki, które was ciekawią. Tak więc macie tu relację Lily-James, Ann-Remus, Dorcas-Syriusz i w trochę mniejszym stopniu Lily-dziewczyny, Lily-Syriusz. Oczywiście też jest wątek o Zakonie. Sporą popularnością cieszy się sprawa dziewczyny w czerwonej sukni i bardzo chcecie dowiedzieć się o tym więcej, ale niestety w najbliższym czasie będziecie musieli uzbroić się w cierpliwość, bo to trochę potrwa, choć mogę o tym niekiedy wspominać, ale raczej rzadko. Jeden rozdział będzie poświęcony rozwiązaniu tej sprawy i potem wątek zamknę. Co do innych wątków z ankiety postaram się je stopniowo rozwijać i mam nadzieję, że się na mnie nie zawiedziecie.
Ok, ale wracając do rozdziału, to piosenka "Miłość rośnie wokół nas",  pochodzi oczywiście z filmu "Król Lew". Jeśli chcecie posłuchać kliknijcie.
Jak zapewne zauważyliście, mam nowy szablon. Niektórzy mogą stwierdzić, że jest zbyt pstrokaty i jaskrawy, ale taki właśnie chciałam. No wiecie, taki wiosenny, wesoły, artystyczny i radosny :) Ale powiedzcie, podoba wam się?
Następny rozdział napiszę zapewne dopiero po egzaminach, ale może ( choć to raczej wątpliwe ), coś pojawi się wcześniej.
W każdym razie, mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał i chętnie będziecie go komentować.
Pozdrawiam XD

22 komentarze:

  1. Tu jest miejsce na kom ^^
    Wrócę, wiec masz tu czekać! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, ok. Będę czekać :)

      Usuń
    2. Na kom od ciebie zawsze czekam :D

      Usuń
    3. Ojejku, jak miło *-* To jak czekasz to możesz jeszcze chwilkę poczekasz, prawda? ^^ Dlatego, teraz ładnie komentuję rozdział :D
      (Nie ma to jak komentować czyiś rozdział z mokrymi włosami, około 2 godziny przed wyjściem do fryzjera i około 4 godziny przed planowanym weselem :P)
      Jak tak przeleciałam tekst wzrokiem, zauważyłam że piszesz rozdziały zarąbistej długości! :D Tzn mogłyby być dłuższe, ale wiesz ;) Są tysiące razy dłuższe (i lepsze!) od moich ^^
      Teraz czas na tytuł: Cudowny! *_* Weź, aż se puszczę music ^^
      Czekaj... Już wracam...









      W tej sytuacji romantyczneej, co będzie strach się baaaać! O! Już jesteś? Przepraszam. Już komentuję ^^
      Cudowny szablon :* A co się stało z poprzednim? ;c
      Och ta nasza Dor <3 Taaaaaaaaaaka zestresowana xD
      (Ej będę taką idiotką, że sobie puszczę dwie naraz co? xD)
      (Udało mi się! xD)
      "Będzie bił pokłony i prosił byś została panią jego życia"? Wydaje mi się, że już to robi. Ale wiesz. Tak po cichu xD
      Łoł... Lily spotyka się z Dropsem? Nieźle, nieźle...
      I te zmartwienia *_* Kocham!
      Syriusz <3 Słodziak <3
      Tigruś... Powiedz, że się pocałują! <3333333
      Moody taki ten xD Niedostępny xD Śmiałabym się gdyby James był o niego zazdrosny xD
      Lily szpiegiem :o I do tego będzie się uczyć teleportacji! Ale Hunce będą zazdrosne xD
      Pojedynek? Będzie ktoś ją douczał? (James? *_*) Boziu... Ale ty mnie zadziwiasz! :D
      Lily Szpieg dostała pierwszą misję xD
      James? *_*
      <33333333333
      Remus i Ann! *-* <3
      Uwielbiam cię coraz bardziej z każdym rozdziałem! <3
      Łołoł... Rozmowy na gmailu pomogły nie? xD
      No cóż. Kończę ten długo oczekiwany komentarz i czekam na nowy rozdział! :*

      Usuń
    4. Przepraszam, cię Ass jeszcze raz, ale jak obiecałam odpisuję. Więc tak... Od czego by tu zacząć...
      No cóż, podobno najlepiej jest zawsze od początku, więc niech będzie.
      A więc po pierwsze ciekawi mnie, jak tam było na weselu? I czyje było, jeśli zechcesz mi zdradzić?
      Co do szblonu, to i mnie się podoba więc sobie jest, a co do tamtego, to co się niby miało z nim stać? Po prostu go ni ma.
      Dor oczywiście zestresowana, Łapcia również, ale nie, nie pocałowali się na tej randce. Grr... Głupi... Jak oni mogli? Zaraz... Przecież ja sama to piszę, więc teoretycznie mogli się pocałować... Oj, mniejsza z tym... Te postacie żyją własnym życiem i ja nie mam nad nimi żadnej, kontroli, bo się wymykają spod mojej władzy. Chociażby tacy Lily i James. Przecież oni już od dawna powinni być razem, ale postanowili, że nie i co ja mam na to poradzić? No nic, bo nic nie mogę im zrobić. Grr...
      No dobra, wracam i skupiam się na odpisywaniu...
      Gdyby James był zazdrosny o Moodiego, ta faktycznie byłoby całkiem niezłe, ale on w sumie nigdy się nie dowie, że ona ma z nim lekcje. No i też nie będą nic wiedzieć o jej lekcjach teleportacji, ale pczywiście jak już wszyscy legalnie będa się jej uczyć, to będa zazdrośni jak nie wiem co ;)
      Co do pojedynku, to faktycznie ktoś ją lekko wspomoże, ale to nie będzie James.
      Pierwsza misja Lily? Chodzi o szpiegowanie Dor i Syriusza, tak?
      Cieszę się, że cię zaskakuję i że coraz bardziej mnie uwielbiasz i mam nadzieję, że nie zmieniłaś zdania, ponieważ nie odpowiedziałam na twój kom, szczególnie, że teraz się tak wysilam i tak długo piszę.
      Co do rozmów na gmailu, to faktycznie pomogły, więc teraz przestań się obrażać i ze mną popisz, ładnie proszę! ;D
      Teraz ja kończe tę długo spodziewaną odpowiedź i czekam, aż mi odpiszesz :)

      Usuń
  2. Druga! Jeah!!! :D Jestę hardkorę, c'nie?
    Super rozdział ^^
    Dobra, a więc:
    Fajnie to przedstawiłaś :D Te relacje pomiędzy nimi :D
    I to z Jamesem *0* Mrr :D Szkoda, że nie napisałaś o tej sukience, no, ale trudno, trzymam za słowo, że będzie ten wątek rozwinięty w następnych notkach :)
    Haha, jaki Moody 'wredny' xd :3 Hmm... tak troszku dziwnie, że Lilka już teraz do Zakonu dołącza i wgl, ale Twoje opo ;)
    Chyba zrobisz parki no nie? :) Nie mg się doczekać Jily *o* Wgl to wszystkich haha :D

    "- Powinien ją objąć, albo chociaż złapać za rękę " - Haha Jamesik taki ekspert mrrr *;*

    Dobra, a tak na koniec.. Rozdział genialny i CZEKAM z niecierpliwością na następny!

    Pozdrawiam, ściskam, Kathrine ;**
    {http://jily-love-forever.blogspot.com/}

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się spodobało. No i oczywiście zrobię parki. No bo jak mogłabym nie zrobić, co nie? :D
      Naprawdę, obiecuję że wątek o sukience zostanie w końcu całkowicie rozwinięty i zakończony i mam nadzieję, że już niedługo :)
      Nie wiem kiedy następny rozdział, ale mam nadzieję, że warto bedzie na niego czekać :)
      Pozdrawiam XD

      Usuń
    2. No i masz u mnie gigantyczneeego + ! :D
      Okey, okey będę czekać, zaglądać :3
      Pewnie będzie warto ;)) Jak na wszystkie ^^
      Również ;**

      Usuń
  3. Jeju, Jeju, Jeju! Ten rozdział jest przesłodki! Teraz to jest chyba jednen z ulubionych *.* Dor taka przejęta no i Syriusz tez! Mrrr... Oni są tacy boscy! Kocham, kocham, kocham <333 Moody taki zły, że cho, cho XD Lilka go wyzwała do pojedynku :3 Podziwiam dziewczynę. I on ją ma uczyć teleportacji, no nieźle, nieźle, będzie się działo. Lily poszła sprawdzić co u Doriusz, a Doriusz się kłóci i gania i upada, tylko gdzie buziak :D Brak XD James ratuje ją z opresji i OMG! Potem pomoc Ann i Remusowi. Jeju to są można powiedzieć prawdziwi przyjaciele :) I on ją zaniósł na rączkach oooooooooo jakie cudne *.* Wszyscy są szczęśliwi, że są razem ( no może nie koniecznie) , ale jedynie
    nie Jily. Oni pomagają Wszystkim tylko nie sobie! Gdzie logika XD czekam na wątek z suknią i na pojawienie się pierwszej parki, ciekawe kto to będzie.
    Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny oraz juz się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :))
    Panienka Livvi :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany! Jak czytałam twój komentarz, to zaczęłam się szczerzyć jak jakaś głupia :D
      Cieszę się, że ci się spodobało :)
      Moody specjalnie miał być taki opryskliwy i złośliwy, ale w sumie, to on ma trochę taki charakterek, a że uważa, że szkoda na Lily czasu, to jest dla niej niemiły, ale potem jak sie dogadają, to będą z nimi fajne akcje :D
      No wiesz... Jily jeszcze trochę sobie poczeka na to, żeby być razem, a jak potoczą się losy pozostałych dwóch par, nie zdradzę, ale będzie ciekawie ( a przynajmniej mam taką nadzieję ) ;)
      Pozdrawiam XD

      Usuń
  4. Omg! (Omlet, masło, gorgonzola- jakbyś się zastanawiała o co chodzi XD) Ale tak na poważnie to rozdział świetny i bardzo się cieszę, że go napisałaś, a najlepsze, że dużo Lily i Jamesa :3 Jednak, żeby tak szpiegować przyjaciół - grożenie palcem- na prawdę nie ładnie. Już się nie mogę doczekać następnego i tak jeszcze dodaję, że gdybyś miała czas to pociągnij jeszcze ten wątek z miniaturką bo też był bardzo fajny i... czekaj bo jestem w słuchawkach i okropnie nudna piosenka mi leci... chociaż teraz refren, ale nie przewijam. A i dodatkowo to ten Moody to jakiś no wiesz... KREJZOL!!! W każdym razie czekam z niecierpliwością :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się spodobało. Ciesze się, że i tobie spodobał się Moody, bo w całym rozdziale to chyba mój ulubiony fragment :)
      Mówisz, że mogłabym pociągnąć ten wątek z miniaturką? Masz na myśli to o nich, jako o księciu i księżniczce? Nie, wiem, mogę spróbować to kiedyś przedłużyć. Myślałam też, czy by kiedyś nie pociągnąć wyzwania od Ass, w którym występują nasze bohaterki, więc może kiedyś pojawią się dwa dokończenia miniaturek.
      Pozdrawiam i oczywiście dziękuję ci bardzo za ten komentarz :D

      Usuń
  5. Nawet nie wiesz jak sie cieszę że pojawił się u cb nowy rozdział. Jak go ujrzałam to zaczęłam odprawiać jakieś dziwne tańce :) Dobrze że wtedy w pokoju byłam tylko z siostrą. Co do twojego szablonu to mimo że to nie są za bardzo moje kolory to uważam że jest ładny. Dla mnie szablon nie jest aż tak bardzo ważny gdyż praktycznie zawsze czytam na telefonie. Rozdział jest boski fantastyczny świetny boski genialny boski niesamowity boski tak wiem powtarzam się ale czasami brakuje mi słów. Po przeczytaniu tej notki poprawiło mi się moje samopoczucie i humor. Oj widzę że Dor miała wielkiego stresa przed randką zresztą Łapa też. Nie spodziewałam się że Syriusz będzie aż tak panikował. Hmmm ciekawe jak Lily będzie się współpracowało z Alastorem ? Czuję że na początku ich współpraca będzie trudna ale myślę że uda im się zaprzyjaźnić. Mam nadzieję że dojdzie do tego pojedynku między Alastorem a Lily bo może wyjść z tego ciekawa walka. Och nie ładnie tak szpiegować przyjaciół na randce. Oj nie ładnie. Rogacz i Ruda próbują pomóc Remusowi i Ann i jak na razie świetnie im to wychodzi. To zaklęcie którego użyła Evans było naprawdę dobre jednak czytanie książę po płaca. Ja również tak samo jak Ruda nie widzilam ze Potter umie czytać to było takie zaskoczenie :)))) . Aaa tak przy okazji życzę ci już powodzenia na testach i liczę że zgarniesz max punktów ze wszystkiego.
    Pozdrawiam
    Gabriela Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany! Cieszę się, że rozdział aż tak cię ucieszył :D
      Co do Lily i Alastora to maż dwukrotnie rację. Po pierwsze, tak odbędzie się między nimi ten pojedynek ;D Nie przepuściłabym tego. I faktycznie później zacznął się ze sobą dogadywać i zostaną przyjaciółmi.
      Ja też byłam strasznie zaskoczona faktem, że James umie czytać :P To naprawdę nie do pomyślenia ;)
      I na koniec dziękuję, albo i nie dziękuję, żeby nie sprowadzić pecha ;) Mam nadzieję zdobyć max, ale raczej marne sznase, choć aż taka kiepska w nauce nie jestem, więc może przy odrobinie, albo przy całym wielkim worze szczęścia zdobędę maxa :D
      Pozdrowionka XD

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział był dla mnie na maksa pozytywny i cudowny! Jily <3 Są słodcy :3 Kocham :* Czekam na kolejny :D

      Luna

      Usuń
    2. Cieszę się, że ci się podobało :D
      Mam czadzieję, że nie będziesz musiała czekać na kolejny zbyt długo :)

      Usuń
  7. Fajny rozdział! :D
    Jak to? Lily szpieg? :o To mi do niej nie pasuje xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, ale jakoś tak kiedyś mi to wpadło do głowy i postanowiłam tak zrobić :D

      Usuń
  8. Hej!
    Czytam twój blog od niedawna, a już dobiegłam do 50 Rozdziału!
    Ogólnie o rozdziałach: niektóre są megaa! krótkie, ale wiekszośc jest dosyc długa :)
    O tym rozdziale: świetny! ciekawe jak Lily poradzi sobie jako szpieg? :) uwielbiam twój styl pisania- piszesz tak lekko i przyjemnie sie to czyta :D
    Ps. Poruszyła mnie historia, gdy Lily uratowała jednorożca albo ta sprawa z tym obrazem i zamkiem :) bardzo dobre pomysły!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mój blog ci się spodobał :)
      Jutro będzie najprawdopodobniej nowy rozdział i mam nadzieję, że on również ci się spodoba :D

      Usuń