20.12.2014

Rozdział 37 - Sylwester jak z horroru

       Szłam korytarzem już od dłuższego czasu. Było ciemno. W powietrzu wyczuwałam wilgoć. Bałam się. Nie chciałam się do tego przyznać, ale taka była prawda. Najzwyczajniej w świecie, ja, Lily Evans, się bałam. Nie wiedziałam jak długo podążam już tak przed siebie. Godzinę, może dwie. A może było to zaledwie kilka minut. Nie wiedziałam. Ale miałam wrażenie, jakby trwało to wieczność. W końcu po długim, bardzo długim marszu dotarłam do niewielkich drzwi. W tym przeszywającym mroku nic nie widziałam. Dotknęłam ręką dębowego drewna i przesunęłam po nim palcami. W końcu moje palce natrafiły na zimny przedmiot. Klamka. Odetchnęłam z ulgą. Już się bałam, że zostanę w tym korytarzu na resztę życia. Nacisnęłam uchwyt i pchnęłam drzwi. Po chwili ustąpiły pod naporem mojej ręki.
       Wyszłam na wąski, jasno oświetlony korytarz. Zmrużyłam oczy i zasłoniłam je ręką. Blask raził, po długotrwałym mroku. W końcu jednak przywykłam do oświetlenia. Rozejrzałam się zaniepokojona. Było cicho. Nikogo nie widziałam. Wiedziałam, że muszę się ruszyć. Stanie w miejscu nie pomoże. Zdałam się na instynkt i poszłam korytarzem w prawą stronę. Po chwili trafiłam na rozstaje dróg. Rozejrzałam się, po czym zdecydowałam pójść w prawo. Moje kroki odbijały się od zimnej posadzki, zakłócając bezmiar ciszy. Moja wędrówka trwała już od kilku minut. Nigdzie nie było żadnego zakrętu, żadnych drzwi. W końcu jednak korytarz skręcił. Gdy zmieniłam kierunek nagle dostrzegłam kilka par drzwi. Z ciekawością podeszła do jednych i spróbowałam je otworzyć. Nic to nie dało. Przeszłam więc do drugich, a potem do kolejnych, ale wszystkie były zamknięte. Zaczęłam już tracić nadzieję, gdy nagle ostatnie drzwi po lewej, te, do których właśnie zmierzałam, cicho się otworzyły.
       Stanęłam twarzą w twarz z młodą kobietą w stroju pokojówki. Miała czarne włosy i jasną cerę. Oczy jaśniały błękitem. Kiedy na mnie spojrzała, rozszerzyły się one do rozmiarów spodków. Otworzyła usta ze zdziwienia. Nie rozumiałam jej reakcji. O co jej mogło chodzić?
- Nie wierzę - wyszeptała. - Nareszcie tu jesteś.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
       Nagle postawa dziewczyny się zmieniła. Rozejrzała się niespokojnie po korytarzu, po czym ponownie spojrzała na mnie i powiedziała:
- Chodź! Tutaj nie jesteś bezpieczna.
Nie czekając na moją reakcję złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Rozglądała się czujnie na boki. Szła korytarzami bardzo szybko, tak, że niemal za nią biegłam. Nie rozumiałam co się tutaj dzieje. Musiałam poznać odpowiedzi na moje pytania. Stanęłam po prawej stronie dziewczyny i zapytałam:
- Gdzie mnie zabierasz?
- Do kwatery głównej. Tam nasz przywódca wszystko ci wyjaśni.
- Kwatera główna?
       Dziewczyna w odpowiedzi tylko skinęła głową. Chciałam już jej zadać następne pytanie, jednak uciszyła mnie pojedynczym gestem. Stałyśmy na wylocie korytarza. Kilka kroków przed nami była otwarta brama. Nigdzie nie widziałam nawet jednej postaci.
- Gdzie wszyscy są?
- Śpią. Masz farta. Gdybyś przybyła trochę później, zapewne znaleźliby cię przed nami.
- Kto?
- Wszystkiego dowiesz się w kwaterze. A teraz bądź cicho i przestań zadawać pytania. Powinnyśmy się wymknąć niepostrzeżenie, a jak nadal będziesz tak paplać, to zaraz nas znajdą.
       Poczułam się dotknięta jej słowami. Przecież ciekawość to nic złego. Ja chciałam tylko dowiedzieć się, co się tutaj dzieje.
- Chodź! - powiedziała dziewczyna łapiąc mnie za rękaw i wyciągając z zaułka.
       Przebiegłyśmy cicho przez szerokie wejście.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy?
- W zamku Serafiny. I miałaś nie zadawać więcej pytań - syknęła.
       Przewróciłam oczami. Niech jej będzie. Wybiegłyśmy z zamku i udałyśmy się w stronę niewielkiego wzniesienia. Dopiero po kilku minutach dostrzegłam, że stoi tam niewielka wioska.
       Nagle poczułam, jak coś łapie mnie od tyłu i ciągnie do siebie. Upadłam. Właśnie w tej chwili wyważyło się kilka niespodziewanych rzeczy, a trwało to zaledwie parę sekund. Za mną stal mężczyzna i właśnie celował we mnie różdżką. Natychmiast wyciągnęłam swoją i  rzuciłam zaklęcie tarczy. W ostatniej chwili. Zaklęcie odbiło się i popędziło z powrotem. Mężczyzna zrobił unik. Ledwo. W tej samej chwili poleciało w jego kierunku inne zaklęcie. Odbiło się od tarczy i trafiło w napastniczkę. A była nią moja przewodniczka. Krew zawrzała mi w żyłach. O nie. Nikt nie będzie ranił ludzi, którzy mi pomagają. Szybko rzuciłam zaklęcie, wykorzystując nieuwagę przeciwnika i stojący przede mną mężczyzna zamarł w bezruchu. Uwielbiałam zaklęcie Petrificus Totalus. Tak proste, a jakie skuteczne.
       Wstałam i otrzepałam ubrania, po czym odczarowałam dziewczynę. Spojrzała najpierw na mnie, a potem na tego faceta, a jej twarz wyrażała głębokie zdumienie.
- Całkiem nieźle Rudzielcu - pochwaliła.
- Nazywam się Lily - powiedziałam wyciągając rękę w jej kierunku.
- Jessica - odpowiedziała podając mi swoją dłoń.
       Pomogłam jej wstać. Otrzepała się, po czym spojrzała na napastnika.
- Co z nim zrobimy? - zapytałam.
- Zabierzemy go ze sobą. Żaden ze sługusów Serafiny nie powinien wiedzieć, że tu jesteś. Jak go zostawimy, to jeszcze jej się wygada.
       Skinęłam głową na zgodę. Już po chwili szłyśmy w kierunku miasteczka lewitując za sobą mężczyznę. Nie wiedziałam jeszcze o co w tym wszystkim chodzi. Miałam jednak nadzieję, że już niedługo się dowiem.
***

Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego...

       Biegliśmy korytarzami Hogwartu dopiero od kilku minut, ale każda z nich była dla mnie jak godzina, kiedy wiedziałem, że Lilka jest w niebezpieczeństwie.
- Łapa! Gdzie to było? - zapytałem nie mogąc sobie przypomnieć.
- Nie pamiętasz!? - wydarł się na mnie i spojrzał mi w twarz.
       Po karku spływał mi pot, a ręce się trzęsły. Black musiał to zauważyć, gdyż na jego twarzy odmalowało się współczucie.
- Chodź - powiedział spokojniejszym, ale wciąż poddenerwowanym głosem. - To już niedaleko.
       Pobiegłem więc za nim. Co innego miałbym niby zrobić? Po chwili byliśmy na miejscu i  przed nami wisiał obraz rycerza. Przyjrzał nam się uważnie po czym powiedział:
- Hogwart i jego niezwykłe, przerażające i okryte tajemnicą historie.
       Spojrzałem na Syriusza.
- Musimy wypowiedzieć to poprawne hasło, żeby dostać się tam gdzie ona. Pamiętasz jak to było?
- Coś z sylwestrem.
- Na początku, czy na końcu.
- Chyba... chyba na początku.
- Sylwestrowa... Sylwestrowa Opowieść... Nie, to nie to. Sylwestrowy dzień... Nie to też nie to - myślałem na głos. - Sylwestrowa... Sylwestrowa tajemnica? Nie. Sylwestrowy... Mam! Sylwestrowy sekret - powiedziałem w stronę portretu.
       Mężczyzna popatrzył najpierw na mnie, a potem na Syriusza i odsłonił przed nami drzwi. Szybko je otworzyłem i pobiegłem ciemnym korytarzem, który ukazał się przede mną. Za sobą słyszałem kroki przyjaciela. Po chwili drzwi się zatrzasnęły. Byłem już jednak wtedy daleko. Biegłem co sił w nogach, mając nadzieję, że niedługo ją spotkam. Że nie będzie jeszcze za późno.

Koniec psot...

***
- Daleko jeszcze?
- Och, bądź wreszcie cicho.
- Powtarzasz to cały czas, ale wcale nie robisz się przez to milsza.
- Ha, ha. Bardzo zabawne wiesz.
- No przecież. Ja jestem księżniczką śmiechu.
- Chciałabyś.
- Ja tego nie chcę. Tak już po prostu jest.
       Rzuciła mi przez ramie rozbawione spojrzenie. Na jej ustach czaił się lekki uśmiech. Po chwili jednak ponownie się odwróciła i prowadziła mnie wciąż naprzód.
- To w końcu daleko jeszcze?
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła z chytrym uśmieszkiem.
       Byłyśmy w wiosce. W przeciwieństwie do zadbanego zamku, był to obraz rozpaczy i nędzy. Przez całą drogę szłyśmy małymi uliczkami, kryjąc się co chwila w cieniu. Teraz stałyśmy przed równie brzydkim i zaniedbanym domem, jak pozostałe. Ten był jednak większy i wydawał się być dużo mroczniejszy.
       Podeszłyśmy z Jessicą do wejścia. Dziewczyna zapukała kilkakrotnie. Drzwi otworzyły się po kilku sekundach. Stał w nich dość wysoki, postawny chłopak o brązowych włosach i tego samego koloru oczach. Kiedy nas zobaczył, jego oczy pojaśniały.
- No, no, no. Kogo my tu mamy.
- Zsuń się Steve. Musimy natychmiast pogadać z przywódcą - mówiąc to postąpiła krok w kierunku wejścia.
       Chłopak zatrzymał ją, zagradzając drogę do środka.
- Co ci tak spieszno... Hasło.
- Pomarańczowe truskawki. A teraz nas wpuść - dziewczyna ze zdenerwowania nachyliła się lekko w kierunku chłopaka.
- No wiesz... Idiotów nie wpuszczamy - odpowiedział nachylając się ku niej.
- Och, a więc ktoś musiał się pomylić. Inaczej nigdy by cię tutaj nie było - odpowiedziała zajadle.
       Patrzyła na ich przekomarzanki i nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu, który pojawił się na moich ustach. Steve za wszelką cenę chciał pozaczepiać Jess. Kiedy się z nią przekomarzał w jego oczach jaśniały ogniki podniecenia. Widziałam, że co chwila, jego wzrok kierował się na usta dziewczyny. Musiała mu się bardzo podobać. Spojrzałam na moją przewodniczkę. Jej spojrzenie było zimne i twarde, ale wiedziałam, że gdzieś tam w głębi bawi ją zachowanie nastolatka. Świadczył o tym cień uśmiechu pojawiający się co kilka chwil na jej twarzy oraz delikatny, ledwo zauważalny, radosny błysk w oku. Podobał jej się. Byłam tego pewna. Miałam jakieś przedziwne wrażenie, że kogoś mi przypominają. Nie wiedziałam tylko, kogo.
       W końcu postanowiłam jednak przerwać tą ich zażartą dyskusję. Złapałam Jess za łokieć i pociągnęłam ją do tyłu. Szybko zajęłam przestrzeń, która się ukazała.
- Musimy się zobaczyć z przywódcą. Natychmiast - powiedziałam zdecydowanie.
       Steve przeniósł na mnie wzrok i zamarł. Otworzył usta w niemym zdziwieniu. W końcu jednak udało mu się wykrztusić kilka słów:
- Czy... Czy to dziew... Dziewczyna z... Przepowiedni? - kiedy zadawał to pytanie, głos drżał mu lekko, a jego pytające spojrzenie pokierowało się na Jess.
       Spojrzałam na nią w chwili, gdy skinęła chłopakowi głową na potwierdzenie. Nagle oboje stali się bardzo poważni i już dłużej nieskorzy do przekomarzanek. Popatrzyłam najpierw na jedno, potem na drugie i zadałam nurtujące mnie pytanie:
- Jaka przepowiednia?
- Cicho - syknęła Jess. - Właź i nie marudź. Wszystko wyjaśnimy ci w środku.
       Skinęłam głową na potwierdzenie, po czym weszłam do domu, gdy tylko Steve usunął mi się z drogi. Stałam w holu. Nie był może okazały ani duży, ale wystarczył, byśmy wszyscy troje się w nim zmieścili. Zdjęłam buty, po czym weszłam do pokoju obok. To był salon. Duży, przestronny i ciepły. Patrzyłam na pomieszczenie ze zdziwieniem. Obite skórą fotele i kanapy, stoły z najlepszego drewna. Nie mogłam uwierzyć, że ten obskurny dom, miał takie piękne wnętrze.
- Lily!
       Odwróciłam się do Jessici, która mnie wołała. Stała przy spiralnych schodach w rogu pokoju, które prowadziły zapewne na piętro.
- Choć. Już na nas czeka.
       Weszłam za dziewczyną na górę. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie wiedziałam dlaczego. To była przecież tylko rozmowa. Ale całe to miejsce... Działo się tutaj coś dziwnego. Coś przerażającego. Bałam się. Nie mogłabym zaprzeczyć. Najzwyczajniej w świecie... Bałam się. Ale jednocześnie chciałam się dowiedzieć, co tutaj się dzieje. Dlaczego się tutaj znalazłam? Na te wszystkie pytania mogła mi odpowiedzieć tylko jedna osoba. Przywódca. Bałam się tego spotkania, ale ciekawość była silniejsza. Kiedy więc weszłyśmy na piętro i stanęłyśmy przed drzwiami zapukałam bez wahania.
 - Proszę.
       Nacisnęłam powoli klamkę i pchnęłam drzwi. W twarz uderzył mnie powiew świerzego powietrza. Okno w pokoju było otwarte i wpadał przez nie ożywczy chłód. Za krześle, koło niedużego biurka, siedział chłopak którego natychmiast rozpoznałam
- Syriusz! - krzyknęłam.
       Podbiegłam do niego i mocno uściskałam.
- Syriuszu!Jak dobrze, że nie jestem tu sama.
- Ech...
- O co chodzi? - zapytałam widząc zmieszanie chłopaka.
- Bo widzisz. Ja nie nazywam się Syriusz. Jestem Erik.
- Erik? - zapytałam zdziwiona.
       Po chwili na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Ale się wygłupiłam, nie ma co. O rany. Chyba jeszcze nigdy nie czułam się tak zarzenowana. Ukryłam twarz w dłoniach, żeby inni nie zobaczyli mojej twarzy. Po chwili wzięłam się jednak w garść. Odjęłam ręce od twarzy i spojrzałam zawstydzona w oczy chłopaka.
- Przepraszam. Ja... - głos mi lekko drżał.
       Ale się wygłupiłam.
- Hej! Hej, spokojnie - powiedział podchodząc do mnie i łapiąc za ramiona. - Pomyliłaś mnie z jakimś swoim znajomym tak?
       Nie byłam w stanie wydobyć z siebie ani słowa, więc tylko skinęłam głową.
- Spoko. Nic się nie stało. Takie rzeczy się przecież zdarzają, no nie?
       Znów tylko przytaknęłam.
- Ok, a teraz opowiedz mi jak tu trafiłaś.
       Spojrzałam na chłopaka, który uśmiechał się do mnie przyjaźnie. Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powoli powietrze, żeby się uspokoić. Po chwili, zaczęłam opowieść. Kiedy skończyłam, siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, którą przerwał Erik.
- Twoje przybycie, przyspiesza nasze plany. Jess - zwrócił się do dziewczyny. - Poinformuj wszystkich, że akcję zaczynamy dzisiaj. Niech będą gotowi za godzinę.
       Moja przewodniczka skinęła głową i natychmiast wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Co do ciebie - zwrócił się do mnie ponownie. - Podejrzewam, że chcesz się wszystkiego dowiedzieć.
       Skinęłam głową. Może nareszcie ktoś mi wyjaśni gdzie jestem i co tutaj się dzieje.
- No dobra. Zacznijmy od tego, że jesteś we Frankstindie.
- Gdzie? - zapytałam zdziwiona.
- Frankstid. Niewielkie miasteczko. Przejście do nas raz do roku, tylko przez Hogwart. Zawsze w sylwestra. Rzadko się jednak zdarza, by ktoś przyszedł. Tobie się udało tylko dlatego, że przeczytałaś tą książkę. Wiedziałaś czego szukać i nas znalazłaś. Nie pytaj jak. Nie wiem.
- Ale dlaczego? - zapytałam.
       Byłam coraz bardziej ciekawa. Lęk gdzieś zniknął. Przynajmniej narazie. Z zapartym tchem słuchałam wszystkiego, o czym opowiadał mi Erik.
- Legenda głosi, że w czasie największej tyranii, pojawi się dziewczyna o rudych włosach i przeszywającym spojrzeniu zielonych oczu. Tylko ona będzie w stanie pokonać złą królową i zapewnić nam pokój.
- Kim jest Serafina?
- To zła wiedźma. Żyjemy uciśnieni pod jej rozkazami od wieków. Od dawna szykujemy się do obalenia jej z tronu, a teraz, kiedy ty się pojawiła, mamy szansę to zrobić.
       Gdy to mówił w jego oczach pojawiły się iskry podniecenia. Chciał położyć kres życiu królowej. I chciał, żebym mu pomogła.
       Wstałam z krzesła i zaczęłam się nerwowo przechadzać po pokoju. Wyjaśnienia przywódcy niczego nie zmieniły. Nie wiedziałam jak mogę pomóc. Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Ale byłam tutaj. Dlaczego?
       Odwróciłam się w stronę Erika i zapytałam:
- Dlaczego? Dlaczego właśnie ja?
       Chłopak spojrzał na mnie z troską. W jego oczach widziałam współczucie.
- Nie wiem Lily. Trafiają tutaj szczególne osoby. Wybrane. Masz przed sobą trudne zadanie, ale gdybyś nie mogła mu podołać, nie byłoby cię tutaj. Zostałaś stworzona do wielkich rzeczy. Najwidoczniej i ta misja jest wpisana w twoją historię. Teraz pozostaje tylko pytanie, czy zdecydujesz się nam pomóc i podejmiesz wyzwanie, czy odejdziesz.
       Spojrzałam w czarne jak noc oczy chłopaka. Tak bardzo przypominał mi Syriusza. Ostatnio byliśmy bardzo blisko. Ten chłopak jednak różnił się od mojego przyjaciela. Był łagodny, spokojny i rozważny. Bardziej jak Lunatyk niż Łapa. Dał mi wybór. A ja musiałam podjąć decyzję.
       Wyjrzałam przez okno. Na ulicy było wielu ludzi. Wszyscy w obszarpanych ubraniach, które leżały na nich luźno. Przymierali głodem. Nigdzie nie słyszałam wesołych krzyków i śmiechów dzieci. Nagle, kilka domów dalej, zobaczyłam samotną dziewczynkę. Brązowe, obdarte ubranie, chorobliwie szara skóra, smutne brązowe oczy. W ręce trzymała małego pluszowego misia, którego mocno przytulała do piersi. Tuż obok, pojawił się nagle mężczyzna w zbroi, z tarczą w jednej ręce i różdżką w drugiej. Miecz miał przypasany w pasie. Spojrzał na dziecko i na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Wyszarpnął misia z jej rąk i jednym zaklęciem uniósł go ponad jej głowę. Dziewczynka usilnie starała się odzyskać zabawkę. W odpowiedzi, mężczyzna tylko się uśmiechnął. Znów machnął różdżką i miś został rozszarpany na kawałki, które powoli spadały w dół na ziemię i na zapłakaną buzię dziecka. Rycerz zaśmiał się w głos i odszedł. Dziewczynka stała w miejscu, a w ręce trzymała maleńki skrawek sierści misia. Ostatnia pozostałość jej zabawki. Na ziemię spadły pojedyncze krople jej słonych łez.
       Nie mogłam oderwać wzroku od tego, co się właśnie wydarzyło. Jak można zrobić coś takiego małemu dziecku. Poczułam, jak w moich oczach pojawiają się łzy, a krew w żyłach się gotuje. Nie pozwolę, by działy się tutaj takie okropne żeczy.
       Odwróciłam się do Erika. Mimo, że wciąż miałam wodę w oczach odpowiedziałam mu twardo i zdecydowanie:
- Pomogę wam.

***

       Godzinę później byłam już wprowadzona w cały plan. Jakieś dwadzieścia osób, w tym ja, Jess, Steve i Erik, mieliśmy wślizgnąć się niezauważenie do zamku i dostać do komnaty władczyni i ją zaatakować. Przy odrobinie szczęścia uda nam się tam dostać szybko i bez hałasu. Walka zostanie przeprowadzona szybko i bez większych strat w ludziach. Plan nie był doskonały. Wiedziałam o tym doskonale. Mógł się jednak powieść. A przynajmniej taką miałam nadzieję.
       Stałam właśnie razem z Jess w lesie, za drzewami, niedaleko zamku. Z kilka minut reszta miała do nas dołączyć. Obserwowałyśmy teren, nikogo jednak nie zauważyłyśmy. Oparłam się o drzewo i usiadłam na ziemi.
- Co jest między tobą i Stevem?
- Co masz na myśli? - spytała udając, że nie rozumie.
- Oj ty już dobrze wiesz o co mi chodzi. Podoba ci się.
- CO!? - wykrzyknęła oburzona. - Nie. Błagam. Bleee...
       Spojrzałam na nią z politowaniem.
- Nie musisz udawać, wiesz? Widziałam jak na niego patrzyłaś. Niby cię denerwował i w ogóle, ale jednak cieszyłaś się z jego obecności i z tych waszych przekomarzanek.
- Nieprawda!
- Tiaa, jasne. Sobie to możesz wmawiać, ale mnie nie oszukasz. Więc? Szczerze.
       Przez chwilę patrzyła na mnie spode łba, ale  w końcu zmiękła i odpowiedziała:
- Masz rację. Podoba mi się. Ale on mnie nienawidzi - westchnęła.
       Spojrzałam na nią zdziwiona i zapytałam:
- Dziewczyno, czy ty nie widzisz jak on na ciebie patrzy? W trakcie waszej rozmowy, niemal przez cały czas wpatrywał się z pragnieniem w twoje usta. To jasne, że chciał cię pocałować.
- Tak myślisz? - zapytała zdziwiona.
- Ja to wiem - odpowiedziałam z pewnością. - Kiedy to wszystko się skończy, daj mu szansę. Może się wam ułoży?
       Spuściła głowę i zamyśliła się. Po chwili jednak podniosła na mnie wzrok i posłała mi wdzięczne spojrzenie.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam machnąwszy ręką.
       Siedziałyśmy przez chwilę w ciszy, gdy nagle usłyszałam gdzieś obok trzask gałęzi. Natychmiast spojrzałam w tamtym kierunku, ale niczego nie zobaczyłam.
- Co jest? - zapytała Jess widząc moje zaniepokojenie.
- Nie wiem - odpowiedziałam wstając. - Wydawało mi się, że coś...
       Moje słowa przerwał nagły krzyk. Od tyłu pochwyciły mnie silne ręce, a kiedy spróbowałam się odezwać, ktoś zatkał mi usta dłonią. Spojrzałam z przerażeniem na Jess. Ona również była uwięziona. Posyłała mi przestraszone spojrzenie. Złapali nas. Wiedzieli, że tutaj będziemy.
       Spróbowałam wyciągnąć różdżkę, ale nie miałam jej. Najwidoczniej zdążyli już mi ją zabrać. Również próba wyrwania się, nic nie dała. Wierzgnęłam. Moja noga trafiła na coś grubego i twardego. Przy uchu usłyszałam przepełniony bólem syk. Musiałam walnąć tego człowieka w nogę. Ponowiłam próbę uwolnienia się. Jednak zanim zdąrzyłam wykonać choćby jeden ruch, poczułam jak ktoś wlewa mi jakiś napój do gardła. Spróbowałam go wypluć, jednak nie mogłam tego zrobić. Po chwili poczułam senność. Zamknęłam oczy i zapomniałam o wszystkim.
***

Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego...

- Łapa! Widzę światło!
- To na co więcej jeszcze czekasz? Biegnij! Chcę się wreszcie wydostać z tych potwornych ciemności!
       Zrobiłem więc, jak radził mi przyjaciel. Pobiegłem. Już po chwili stałem na jasnym, zadbanym korytarzu. Zatrzymałem się raptownie. Mogliśmy iść, albo w prawo, albo w lewo. Nie wiedziałem, gdzie powinniśmy się udać.
       Zaraz za mną pojawił się Syriusz. Odetchnął głęboko wychodząc z ciasnego pomieszczenia. Nareszcie mieliśmy trochę większe pole swobody i było nam z tym o wiele lepiej.
- Gdzie teraz? - zapytałem.
- Nie wiem. Są tutaj jakieś ślady Rudej?
- Poszukajmy - zaproponowałem.
       Poszedłem w lewo, a Syriusz w prawo i zaczęliśmy się rozglądać za jakimikolwiek śladami Lilki. Trwało to dobrych kilka minut, a ja coraz bardziej się denerwowałem. Każda sekunda mogła zadecydować o jej życiu.
       Miałem już się poddać i powiedzieć Łapie, że niczego tutaj nie widzę, gdy nagle moje spojrzenie wychwyciło rudy kosmyk włosów. Podszedłem, by upewnić się, że wzrok mnie nie myli. Nie mylił.
- Łapo! Mam jej ślad! - krzyknąłem za plecy.
       Już po chwili Syriusz był obok mnie.
 - A więc jednak lewy korytarz, tak?
- Mhm...
- Pospieszmy się.
       Pobiegliśmy więc prosto przed siebie długim korytarzem, najszybciej jak potrafiliśmy. Nawet sekunda mogła zadecydować o zakończeniu.

Koniec psot...

***
       Otworzyłam powoli oczy i ostrożnie usiadłam. Przebywałam w jakimś małym pomieszczeniu. Panowały tu mrok i ciemność. Rozejrzałam się zdezorientowana. Co się tu dzieje, gdzie ja jestem? Zdenerwowana wstałam z podłogi i po omacku ruszyłam przed siebie. Nie zaszłam daleko. Już po chwili wpadłam na kraty. Powoli zaczęłam przesuwać się w prawą stronę. Doszłam do ściany i szłam przez chwilę zakręcając w prawą stronę, po czym moje ręce ponownie napotkały kraty. Westchnęłam. Wiedziałam już gdzie jestem. To było więzienie.
       Przypomniało mi się, jak zostałam porwana. Zapewne przez sługusów złej wiedźmy. Teraz najprawdopodobniej cieszyła się swoim zwycięstwem i planowała jak mnie zabić. Albo co gorsza obmyślała tortury ludziom, którzy mi pomagali. O nie... Jessica! Moje serce przyspieszyło. Zaczęłam walić rękami w ściany celi, ale nic to nie dało. Zrezygnowana usiadłam na podłodze i przytuliłam policzek do prętów. Z oczu popłynęły mi łzy. Czekałam w ciemnościach wpatrując się w przestrzeń i starając się nie myśleć o tym, co czeka mnie i tych, którzy mnie wspierali.
        Nagle usłyszałam ciche skrzypienie. Rozejrzałam się i dostrzegłam przebłysk światła, który jednak już po chwili zniknął. Nie na długo, jak się okazało. Jakieś pięć metrów ode mnie zabłysnęło błękitne światło, które szybko się do mnie zbliżyło. Pochodziło z różdżki. Nie widziałam jednak twarzy czarodzieja. Podszedł do krat i przez chwilę szukał czegoś w kieszeniach, po czym usłyszałam szczęk i drzwi celi otworzyły się z głośnym jękiem.
       Wybawiciel podszedł do mnie i dotknął lekko mojego policzka, ścierając z niego pojedynczą łzę. Po chwili blask oświetlił mu twarz.
- James... - wyszeptałam przez łzy.
       Patrzyłam na jego twarz i napięcie mnie opuściło. Przyszedł po mnie. Naprawdę przyszedł. Nie wiedziałam skąd mógł wiedzieć gdzie jestem, ale w jakiś sposób wiedział. A teraz był tuż przede mną. Przytuliłam się do niego w niemym podziękowaniu, a on uściskał mnie. Odetchnęłam głęboko. Tak bardzo cieszyłam się, że tu był.
       Odsunęłam się w końcu od niego i uśmiechnęłam do chłopaka. On odwdzięczył mi się tym samym. Ale jego uśmiech był jakiś dziwny. Jakby... Chytry... Brutalny... Spojrzałam na niego ze zdziwieniem i zapytałam:
- James, co się dzie...
       Nie zdążyłam jednak dokończyć zdania, gdy pięść chłopaka trafiła w mój podbródek z siłą, której mógłby mu pozazdrościć niejeden bokser. Poczułam jak coś mi przeskoczyło w żuchwie. Po chwili poczułam kolejny cios. Tym razem wymierzony w nos. Coś mi strzeliło. Nagły ból przeszył moje ciało. Krzyknęłam. Poczułam gorący strumień krwi oblewający mi twarz. Kolejne uderzenie było wymierzone w policzek. I następny trzask. Nie wytrzymałam już dłużej tego bólu. Głowa mi pękała. Cierpiałam. Zamknęłam oczy i odpłynęłam w nadchodzącą powoli ciemność...
c.d.n.
-------------------------------------------------------
Wiem, wiem. Dawno nie było rozdziału. No, ale... Pojawił się. Nareszcie!
I co o tym myślicie? Hah, zaskoczeni? I dobrze :D
Pozdrawiam, życzę miłego czytania, miłego dnia/popołudnia/wieczoru/nocy ( nie wiem, kiedy to przeczytacie ), proszę o komentarze i cierpliwość. Następny rozdział mam nadzieję niedługo :)

21 komentarzy:

  1. Co ? Jak mogłaś przerwać w takim momencie ? Jak ?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowo rozdział planowałam dłuższy, ale że niczego dawno nie było, to zmieniłam zdanie i będą dwa krótsze, zamiast jednego dłuższego. No i po prostu nie mogłam się powstrzymać, żeby tutaj nie skończyć ;P

      Usuń
  2. Hmm... Ass zła i Ass zabijać będzie? Ogay. Jestem ciekawa co zrobisz, że będę mogła cię rozszarpać :3
    Co? Jaka kobieta? Skąd? I jeszcze czekała na Lily?! Co to ma być?! Kim ona jest? Pokojówką diabła?
    ( Boże śnieg pada za oknem, śnieg pada *-* Odtańcz ze mną taniec radości Tigra! ;D)
    Nie Lily! Zły pies! Puść Lilkę, bo Gollumem poszczuję! Słyszysz?! *biegnie za nią*
    Przywódca? Malfoy? Peter? Smark?
    Śpią? Ale kto?! Nie wiem dlaczego, ale wszystko praktycznie mi się kojarzy z labiryntem.... A to bóldożercy śpią.....
    Popatrz. Hogwart to wieeeeeeeeeeeeeeeeelki budynek DRESZCZu, Lily została wybrana, tylko zapomnieli jej wyczyścić pamięci (a raczej Dumledore na to nie pozwolił, bo on jest Kanclerzem Paige xD Kij z tym, że kobieta xD) I ta dziewczyna jest streferem, tyle, że grupy B (dowiesz się w swoim czasie ;p Staram się jak mogę żeby nie spoilerować ;-;) I Lily zamiast wyjść z pudła wychodzi z nory bóldożerców. A kwatera główna to Strefa, a przywódca to przywódca ;P I ona po prostu nieco się spóźniała, (bo przecież dłużej zajmuje wejście przez tą norę, niż wjechanie pudłem) i dlatego ona się tak ucieszyła, że Lily już jest :D
    (Boże nie! ;-; Śnieg przestał padać ;-;)
    Dobra to jest moje chore wytłumaczenie gdzie znalazła sie Lilka c:
    Boże kto to?! Gally?! I skąd do cholery zamek w labiryncie?! A może grupa B nazywała tak strefę? *myśli*
    O! Teraz perspektywa Jamesa! Będzie słodko? *-*
    Okej jest słodziaśnie *-* Tylko skąd Hunce znają to przejście?! Nie podejrzewam ich o czytanie książek xD
    Hmm... Na początku znielubiłam Steva, ale potem z kimś mi się skojarzył i mnie rozśmieszył :D
    Czekaj czekaj... Przez przypadek przeczytałam fragment o Syriuszu i Eriku.... Czy to jest alternatywna rzeczywistość? Jessica to Lily, Steve to James, Jakiś tam Erik to Syriusz.... A skoro jest wszystko pozamieniane to Hogwart jest zamkiem jakiejś tam Serafiny, a Hogsmede jest Hogwartem?
    Ciekawe Lilka kogo ci mogą przypominać.... Za twój genius 5 punktów dla Gryffindoru! xD
    Przepowiednia? O_O
    Syriusz, który jest Erikiem bardziej przypomina Remusa niż Syriusza? Ogay, rozumiem xD
    Co?! I ja ciebie mam gryźć?! Idę pogryźć tego strażnika co zepsuł małej dziewczynce misia ;-; >.<
    Lily panna o złotym sercu, pomaga Jess, chociaż sama jest w dokładnie takiej samej sytuacji xD
    Co?! Skąd wiedzieli?! Kto jest zdrajcą?! Smark?! Ale skąd tam się wziął?!
    Więzienie? To ze snu, tak?
    James! Yey!! :D Ale.... Wait.... Gdzie Syriusz?
    Nie! Teraz alternatywny James! Dlaczego?! ;-; Ona teraz nie zaufa tak łatwo prawdziwemu ;-; (Przypomniała mi się akcja z mojej książki xD Było tam coś podobnego xD)
    Co?! Gdzie jest jeszcze kilkadziesiąt linijek tekstu?! Tigra! Masz dwa dni, albo będę gryźć! >.< Prawda mój skarbie? *kaszel Golluma*
    Gollum (wściekły na dodatek)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śnieg!!! Ale ja ci zazdroszczę. Też chcę!
      Nie, to nie jest alternatywna rzeczywistość.
      Co do zaufania do Jamesa, to zobaczysz co z tego będzie. Kolerzanka podsunęła mi ten pomysł :D
      Dzisiaj napiszę rozdział na inazumie a jutro, albo pojutrze powiniem pojawić się tutaj, ale niczego nie obiecuję :D
      I widzisz. Mówiłam, że będziesz nam mnie wściakła XD

      Usuń
  3. Jeeeeju super! :D
    Po prostu miód, malina :D
    Myślałam, że będzie jakaś krwawa rzeź czy coś, ale to jest lepsze :D
    Ten rozdział jest po prostu AWWWWWWWWWWWWW <333
    Nie mogę się doczekać momentu, gdy Lilka ogarnie kogo jej przypominają i jaką radę dała Jess :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och...
      Przyznam szczerze, że dopiero jak o tej radzie napisałaś, to ogarnęłam, że w sumie to jet idealne dla niej. Hah :D Ja ogarnięta XD
      Wnioskuję, że rozdział ci się podobał. To dobrze :D

      Usuń
  4. Tigra! Chcesz Cruciatusem?! A może Avadą?! Co ty zrobiłaś z Jamie'im? Biedna Lika! Pieprzona książka! Gdyby nie ona to Liluś balowałaby z Huncami, a była ukradna z jakąś pokojówką. Ja chcę nowy rozdział! Plooooosie =3!!!!!

    Luna
    PS Napisałaś "żeczy" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Kolejny powód, by przerwać w tym momencie, to czytanie komentarzy :D
      Ach James, James XD
      Zobaczysz co będzie dalej :D
      Rozdział postaram się przeczytać jak najszybciej i może dziś, albo jutro wreszcie przeczytam twojego bloga :D

      Usuń
  5. OMB ;_____________; Coś ty zrobiła?! Jak mogłaś?! JAK?? James co z Tobą ;______;
    Błagam nie, nie rób tego ani Lily, ani Jess (btw. ładne imię :3). Cierpię razem z Lilką :/
    Nie mogę się doczekać następnego! <3
    Dziewczyno jak ty to robisz, że ciągle mnie zaskakujesz, hę? Chciałabym wiedzieć co się dzieje w Twojej głowie D:
    Na początku te drzwi, pokojówka itd. przypominały mi "Alicję w Krainie Czarów", a potem wioski wyobraziłam sobie jak wioski Smerfów XD Co ze mną nie tak?
    Dobra, rozdział jest asdfghjkl tylko za krótki ("I kto to mówi" - wiem, wiem XD).

    Mrs. Pritchard

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię zaskakiwać ludzi, a ciebie w szczególności :D
      Co się dzieje w mojej głowie? Hmm... Duuuuuuuuuuuuuużo XD
      Mam nadzieję, że dalej będę zaskakiwać :)

      Usuń
    2. Btw. nowy blog :3
      http://obudzwsobiesmoka.blogspot.com/

      Usuń
  6. Tigra... Jest nowy rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny, ale wiedz, że to nie do wybaczenia... Zawiodłam się na tobie... NO, ŻEBY PRZERWAĆ W TAKIM MOMENCIE!!!!! Czy ty próbujesz mnie zranić? No nic mówi się trudno... ( tak się tylko mówi tak naprawdę obmyślam sposoby ukaranie cię, które jednak nigdy nie wyjdą na jaw- złośliwy uśmieszek). Mam oczywiście nadzieję, że szybko coś dodasz (tylko nie coś o zawiesinach bloga bo kary mogą wyjść wtedy na jaw- grozi palcem) i jak zwykle zapraszam do mnie na nowy rozdział :-)




    Nie przejmuj się tamtym. To moja wewnętrzna natura się odzywa XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, nie zamierzam zawieszać bloga. A poza tym mamy święta i dłuuuuuuuuuugą przerwę, więc rozdziału możesz się spodziewać niedługo. A mówiąc niedługo mam na mysli...
      Eeee... Bo ja wiem. Dziś może coś napiszę, jutro raczej nie. W czwartek MOŻE wieczorem, ale i tego nie jestem pewna, więc... więc...
      Więc rozdział myślę, że bedzie koło piątku, soboty, najpóźniej niedzieli.
      Specjalnie przerwałam w tym momencie, przyznaję się. Ale to był poprostu idealny moment na zakończenie :)
      U ciebie już byłam i rozdział jest jak zwykle świetny :)

      Usuń
  8. Tigruś! ;*
    Paczaj!
    Zostałaś nominowana do LBA! :D
    http://lilkaopowiada.blogspot.com/2014/12/lba-boziu.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękidziękidziękidziękidziękidziękidzięki... :D

      Usuń
    2. Nie ma za co, kochana!
      *zapłon Yuri*

      Usuń
  9. Hej zostałaś nominowana do LBA! :-)
    http://evansuszm.blogspot.com/2014/12/nominacja-do-lba.html?m=1

    OdpowiedzUsuń