1.09.2014

Rozdział 23 - Alarm

Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego...



       Minął tydzień, odkąd Lilka wróciła do szkoły i tyle samo czasu, od kiedy mi wybaczyła. No dobra, mnie i Syriuszowi, ale Łapa się tutaj nie liczy. Był poniedziałek, a na błonia dopiero padały pierwsze promienie słońca. Jednak ja i moi przyjaciele już nie spaliśmy. Zwarci i gotowi siedzieliśmy na łóżkach i dopracowywaliśmy ostatnie szczegóły naszego nowego planu.
- No dobra. Czy wszystko już jasne - spytał Łapa.
       Potaknęliśmy.
- A więc do dzieła - powiedział mój kumpel z uśmiechem na ustach.
       Cicho otworzyliśmy drzwi i przeszliśmy cichaczem przez Pokój Wspólny. Nie było tam żywej duszy. Z ulgą odetchnęliśmy. Jednak jak się okazało, przedwcześnie. Gdy tylko przeszliśmy przez próg, w całej wieży rozległ się przeraźliwy gwizd. Zatkaliśmy uszy, nie chcąc słuchać jazgotu. Szybko też się zorientowaliśmy, że nie powinniśmy stać w miejscu, więc weszliśmy na schody. Znów się jednak przeliczyliśmy. Poniżej z szerokim uśmiechem na ustach, stała nasza droga, choć jakże wredna niekiedy przyjaciółka, Dorcas Meadowes. Spłoszeni spróbowaliśmy zawrócić, jednak w wejściu do PW stała Ann Lorens.
       Spojrzałem na chłopaków zrezygnowany. Oni również na mnie patrzyli. A wkoło nas wciąż wył alarm. Wiedziałem, że nie mamy szans uciec i na pewno dostaniemy szlaban, gdy nagle zdałem sobie sprawę z tego, że przecież nic nie zrobiliśmy, więc kary nie dostaniemy. Gdy tylko to zrozumiałem natychmiast odzyskałem pewność siebie. Poza tym nagle zdałem sobie sprawę, że jeśli już ktoś ma tutaj ponieść konsekwencje, to dziewczyny. Uśmiechnąłem się do siebie.
       Nagle alarm ustał, a z PW wyszła zaspana Lily.
- Co tu się dzieje?
- Ha. Widzisz. Wygrałam zakład - krzyknęła Dorcas.
       Lilka nieprzytomnie spojrzała na nas, a gdy jej wzrok padł na mnie natychmiast się rozbudziła. Po chwili na jej ustach pojawił się niewielki uśmieszek, po czym powiedziała:
- Nieprawda. Twierdziłaś, że nie wytrzymają tygodnia, a dziś poniedziałek. Miną równo tydzień Dor.
- Co? Nieprawda - wykłócała się czarnowłosa.
       Lili roześmiała się po czym odpowiedziała:
- Wybacz mi, ale taka jest właśnie prawda. Skoro wytrzymali tydzień, to znaczy to, że wygrała Ann.
       Lorens uśmiechnęła się z wyższością do przyjaciółek, a ja już naprawdę przestałem rozumieć o czym te trzy mówią. Łapa, jakby czytając mi w myślach, zapytał:
- A może ktoś nam wytłumaczy o co chodzi?
       Dziewczyny spojrzały na nas nieprzytomnie, po czym się roześmiały. Spojrzałem na moich towarzyszy nic nie rozumiejąc i wtedy zrozumiałem nagły przypływ wesołości naszych przyjaciółek. Staliśmy we czterech na wąskich schodach jeden obok drugiego w dziwnych pozach i z jeszcze dziwniejszymi minami. Patrząc na moich kumpli dołączyłem do dziewczyn. Oni po chwili również zrozumieli o co chodziło i dołączyli do nas.
       W końcu, kiedy już się uspokoiliśmy Lilka i Ann odsunęły się od wejścia do PW. Weszliśmy do środka, a dziewczyny ruszyły tuż za nami. Usiedliśmy na kanapach i spojrzeliśmy pytająco na nasze przyjaciółki.
- Może teraz łaskawie nam wyjaśnicie po co był ten alarm i jak to się stało, że nie obudziłyście całej wieży? - spytałem.
- To proste - odpowiedziała Dor. - Założyłyśmy się, kiedy wymkniecie się zrobić kawał. Lily odstawiała trzy dni, ja mniej niż tydzień a Ann równy tydzień. A co do alarmu, to był on słyszalny tylko dla was i dla nas - dokończyła z uśmiechem.
- Ale skąd pewność, że szliśmy zrobić kawał?
- No błagam was - jęknęła Ann. - Przecież to było oczywiste. Bywacie czasem, aż nadto przewidywalni.
- Ale w nas nie wierzyłyście - odparował Łapa. - No błagam cię Lily. Serio sądziłaś, że po trzech dniach od twojego powrotu zrobimy kawał? No błagam, przecież nie jesteśmy aż tacy nieczuli i pozbawieni serca.
       Słysząc to dziewczyny wybuchnęły śmiechem, a ja o mało co do nich nie dołączyłem. Powstrzymałem się tylko przez wzgląd na męską solidarność. Jednak ani Glizdogon, ani Lunatyk nie mieli podobnych problemów i dołączyli do dziewczyn. Po dłuższej chwili nie wytrzymałem i również do nich dołączyłem.
        Syriusz spojrzał na nas spod przymrużonych powiek, po czym nadąsał się jak małe dziecko. Szybko zaczęliśmy go przepraszać i padać mu do stóp. Na jego twarzy szybko zagościł uśmiech. Spojrzał na Lilkę, która jako jedyna wciąż siedziała w miejscu i nie odezwała się ani słowem, choć na jej twarzy gościł delikatny uśmiech. Ten, który tak bardzo kochałem.
- A ty co Lily? - zagadał. - Nie przeprosisz mnie?
- Nie jesteś tego godny - odparła wyszczeżając się do niego.
- Och ty. Popamiętasz mnie jeszcze. Aquamenti.
       Po chwili na rudowłosą poleciał strumień wody i siedziała na kanapie przemoczona do suchej nitki.
- Oberwiesz za to - zagroziła mojemu kumplowi.
       I tak rozpoczęła się bitwa wodna. Oblewaliśmy się i śmialiśmy, póki nie obudziliśmy ponad połowy wieży. Wtedy pouciekaliśmy do swoich pokoi, by skryć się przed żądnymi zemsty gryfonami i po ogarnięciu się ruszyliśmy całą naszą paczką na śniadanie, które było tak dobre, jak nie było od bardzo dawna.

Koniec psot...

5 komentarzy:

  1. Ej! Napisałam już 22 komentarze i moja wena siuę wyczerpała! Nwm co napisać! XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah :D
    Przynajmniej w Pokoju Wspólnym było czysto. :D
    Jaka szkoda, że nie udało im się zrobić tego kawału :c

    OdpowiedzUsuń
  3. - Co jest? Zobaczyliście ducha czy jak? -
    Rozwalasz mnie Lily xD

    OdpowiedzUsuń
  4. " Słysząc to dziewczyny wybuchnęły śmiechem, a ja o mało co do nich nie dołączyłem, powstrzymywałem się tylko przez wzgląd na męską solidarność. Jednak ani Glizdogon, ani Lunatyk nie mieli podobnych problemów i zawtórowali im. Po dłuższej chwili nie wytrzymałem i również do nich dołączyłem.
    Syriusz spojrzał na nas spod przymrużonych powiek, po czym nadąsał się jak małe dziecko. Błyskawicznie zaczęliśmy go przepraszać i padać mu do stóp, dzięki czemu na jego twarzy od razu zagościł uśmiech. Spojrzał na Lilkę, która jako jedyna wciąż siedziała w miejscu i nie odezwała się ani słowem, choć w kącikach jej ust błąkał się delikatny uśmiech. Ten, który tak bardzo kochałem." Na prawdę niektóre wyrazy da się zamienić...

    OdpowiedzUsuń