17.03.2014

Rozdział 13 - Lekcja wróżbiarstwa

       Minął miesiąc odkąd przyjechaliśmy do szkoły i nie mam wogóle czasu dla siebie. Tylko nauka. No ile można. Huncwoci zdążyli załatwić sobie przez ten czas chyba z dziesięć szlabanów, jak nie więcej, ale od tygodnia, są jacyś wyjątkowo spokojni. Ciekawe jaki to plan czai się w tych ich małych bezrozumnych móżdżkach. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Ann:
- Lil? Lily... Lily!
- Co?!
- No leć już. Zaraz spóźnisz się na wróżbiarstwo.
       Spojrzałam na zegarek. Faktycznie. Za pięć minut zaczyna się lekcja. Szybko wstałam od stołu i wybiegłam z Wielkiej Sali w kierunku wieży zachodniej. Dobiegłam przed salę dokładnie w chwili, gdy nauczyciel otworzył drzwi. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam przy stoliku, który zawsze zajmowałam razem z Potterem, gdyż nikt inny z naszej paczki nie uczęszczał na ten piekielny przedmiot.
       Rogacz czekał już na mnie, a gdy usiadłam i wypakowałam podręczniki zapytał:
- Liluś, umówisz się ze mną.
- Nie Potter i nie mów do mnie Liluś.
- No, ale Liluś. Ja tak ładnie proszę.
- Nie Potter i przestań mówić do mnie Liluś.
- No ale Liluś...
- Potter! Nie chcę więcej słyszeć, o randce z tobą! I nie mów do mnie Liluś!
- Panie Potter! Panno Evans! - krzyknął na nas nauczyciel wróżbiarstwa, profesor Punckins. - Skoro rozmawiacie, to pewnie odczytaliście już przyszłość z ręki partnera. Proszę mi powiedzieć co zobaczyliście.
- Nic. - odpowiedziałam skruszona.
- Tak właśnie myślałem. Proszę się zająć lekcją. Poflirtujecie sobie na przerwie.
       To powiedziawszy profesor zaczął się z powrotem przechadzać między stolikami. Cała czerwona na twarzy, spojrzałam wściekle na Pottera, który uśmiechał się bezczelnie.
- A ty z czego się cieszysz Potter? - spytałam.
- Och, z niczego. Po prosu cieszę się, że ze mną flirtujesz.
- Odczep się ode mnie, ok?
- Dobra, już dobra. - odpowiedział, po czym wyciągną ku mnie swoją rękę. - A teraz niech pani wielka wróżbitka opowie mi o mojej przyszłości.
       Mimo woli się uśmiechnęłam, po czym lekko ujęłam jego rękę i sprawdziłam linię życia. Nie była jakoś specjalnie długa. Stwierdziłam, że przy tylu kawałach ile Rogacz robi, prędzej czy później przyjdzie mu za nie nieźle zapłacić. Tylko czemu jego krótka linia życia, wprawiła mnie w przygnębienie? Przecież im szybciej się go pozbędę tym lepiej.
Ale czy aby na pewno tego chcesz?
No jasne, że chcę.
No jakoś mi się nie wydaje.
Mylisz się. Smutno mi z tego powodu tylko dlatego, że jest moim przyjacielem.
Och... Z pewnością tylko dlatego - odparł szyderczo głos w mojej głowie.
Och... Bądź już cicho.
       Wróciłam do rzeczywistości i zobaczyłam wpatrzone we mnie piękne brązowe oczy.
- Czego Potter?
- Nic. Po prostu, nagle straciłaś kontakt ze światem. - powiedział i zaśmiał się cicho. - No i jak wróżbitko. Co tam widzisz w mojej ręce?
- Krótka linia życia. Dość zawiła linia miłości. Długa linia serca. Krótka linia małżeństwa i ... Och!
- Co się stało? - zapytał zaciekawiony. - Co zobaczyłaś jeszcze w mojej ręce?
- Zauważyłam, że brakuje ci linii rozumu, ale to wiedziałam, jeszcze przed wróżeniem ci z ręki. - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Dobra koniec tego dobrego. Teraz daj swoja rękę.
       Zrobiłam to, o co mnie prosił, a on ujął moją dłoń wyjątkowo delikatnie. Nigdy jeszcze mnie nie trzymał. Teraz robił to wyjątkowo czule i ostrożnie, jakby moja ręka miała mu się zaraz rozsypać w pacach.
- O co chodzi? - zapytał napotykając moje spojrzenie.
- Nie, nic.
       Czułam się skrępowana, kiedy trzymał moją rękę. Jednak poczułam się jeszcze dziwniej, gdy zaczął palcami śledzić różne linie na mojej dłoni. Przez moje ciało przepłynęło przyjemne ciepło. Czułam jak moje policzki powoli nabierają coraz intensywniejszych kolorów. W końcu Potter niechętnie puścił moją rękę i położył ja na stole. Chłód drewna, ostudził moje emocje oraz piekące policzki.
- No cóż - odezwał się Rogacz spokojnym głosem, zupełnie innym niż przed chwilą. - Twoje linie zgadzają się z moimi. No może poza linią rozumu, która wydaje się być całkiem długa.
        Po tych słowach oboje zamilkliśmy. Wciąż czułam resztki energii przepływającej prze moje ciało, po dotyku chłopaka. On chyba czuł to samo, bo wyglądał na równie skrępowanego co ja.
       Ciszę miedzy nami przerwał profesor Punckins, który kazał Jamesowi wywróżyć ze swojej ręki. Rogacz przyjrzał się przez chwilę ręce nauczyciela, po czym powiedział:
- Ma pan bardzo długą linię życia i podobnej długości linię serca. Linia miłości, dosyć cienka i krótka. Nie ma Pan Profesor linii małżeństwa. To chyba wszystko - powiedział, jednak po chwili, kiedy nauczyciel odszedł do stolika dalej, Rogacz stuknął się w czoło i powiedział. - Och... No ale przecież. Zapomniałam jeszcze powiedzieć, że na pana ręce nie widziałem linii rozumu.
       Słysząc to, wszyscy uczniowie wybuchnęli śmiechem. Profesor, aż cały poczerwieniał ze złości i odwrócił się powoli w stronę Rogacza.
- Ty - wycedził. - Ty...
       Jednak nie zdążył dokończyć swojej myśli, gdyż w tym samym momencie zabrzmiał dzwonek i James szybko wybiegł z klasy ciągnąc mnie za sobą. Kiedy już znaleźliśmy się na korytarzu parsknęliśmy śmiechem i w wesołych nastrojach poszliśmy do PW gryfonów.

2 komentarze:

  1. Ha! Głupi profesor! Zawsze o tym wiedziałam!
    Ej! Ja też nie mam linii rozumu! XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Siedzę i się śmieję :D
    Rozdział jest super. :D

    OdpowiedzUsuń