Kiedy znów się obudziłam było już pewnie po 15:00. Usiadłam na łóżku i się przeciągnęłam. Po chwili do mojego łóżka podeszła pani Pomfrei, nasza szkolna pielęgniarka.
- No nasza królewna wreszcie wstała - powiedziała z lekkim uśmiechem.
W odpowiedzi lekko się zarumieniłam.
- Nie przejmuj się - powiedziała. - Dobrze, że wypoczęłaś. W trakcie snu twoje rany się zagoiły i wyglądasz już dużo lepiej. A teraz trzymaj. Wypij to, powinno pomóc - powiedziała podając mi fiolkę z jakimś zielonkawo-żółtym eliksirem.
Wzięłam go z jej ręki i spytałam:
- Kiedy będę mogła wrócić do dormitorium?
- No cóż... Jeśli twój stan się nie pogorszy, to już jutro rano, będziesz mogła iść na normalne lekcje. Ale w tej chwili odpoczywaj. Przynajmniej do czasu, aż nie przyjdą tu twoi przyjaciele.
- Byli tu?
- Oczywiście, że tak moja droga. Tuż przed pierwszymi zajęciami. Ale kiedy zobaczyli, że śpisz to sobie poszli. Mają przyjść cię odwiedzić po obiedzie.
- Która godzina? - zapytałam.
- Dochodzi 16:00 moja kochanieńka - odpowiedziała pielęgniarka z lekkim uśmiechem, po czym wyszła. Przy drzwiach, odwróciła się jeszcze na chwilę i powiedziała - Wypij to. Pomoże ci - zapewniła, po czym wyszła ze Skrzydła.
Wypiłam miksturę, która dostałam od pielęgniarki. Smakowała jak koktajl owocowy. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Byłam cała zdrętwiała, od tak długiego leżenia. Musiałam trochę się przejść. Jednak nogi odmówiły mi posłuszeństwa, tuż po pierwszym kroku. Upadłabym na podłogę, gdyby nie stojące koło łóżka krzesło, na którym się podparłam. Zacisnęłam zęby i się wyprostowałam, po czym opadłam z powrotem na łóżko. Rozmasowałam sobie trochę najpierw jedną nogę, a potem drugą i spróbowałam wstać, tym razem z większą ostrożnością. Stanęłam na obolałych nogach, po czym zrobiłam pierwszy krok, a potem drugi. Wszystko było ok. Z większą już pewnością siebie poszłam dalej, a kiedy przeszłam przez całe SS, czułam już, że nogi zaczynają ze mną powoli współpracować. Odetchnęłam z ulgą, po czym przeszłam jeszcze parę długości sali.
Kiedy wreszcie postanowiłam spacerować i wróciłam do łóżka, do Skrzydła weszły Dor i Ann. Widząc mnie rozbudzoną pomachały mi na powitanie, po czym szybko do mnie podeszły i mnie uściskały.
- Jak się czujesz? - spytała z troską Ann.
- Jak nowo narodzona - odpowiedziałam. - No, może z wyjątkiem nóg, które strasznie mi zdrętwiały, ale teraz już wszystko gra.
- Odwiedziłyśmy cię rano, wiesz? Ale spałaś, a my nie chciałyśmy cię budzić.
Uśmiechnęłam się do nich z wdzięcznością.
- Kiedy wychodzisz? - spytała Dorcas.
- Jeśli wszystko będzie ok, to zobaczymy się jutro na śniadaniu.
- I dobrze. Wiesz ile nam już nawalili roboty? Teraz przynajmniej, nie będziemy już musiały same odwalać całego tego stosu prac domowych.
- A tak wogóle, to trzymaj. To twój nowy plan lekcji. McGonagall kazała ci go przekazać - dodała Ann wręczając mi do ręki niewielką kartkę. Jęknęłam. Tylko nie to!
- Błagam was. Powiedzcie, że to jakiś żart - błagałam przyjaciółki, jednak te tylko pokręciły przecząco głowami.
Byłam załamana. Dziś był poniedziałek, co oznaczało, że ominęły mnie dwie godziny transmutacji i jedna eliksirów. Po obiedzie miała byś jeszcze astronomia i starożytne runy. No nie!
- Co wam zadali? - spytałam.
- Slughorn kazał nam napisać wypracowanie na temat wykorzystania kamienia księżycowego, a McGonagall o zaklęciu zmieniającym płyny w kamienie szlachetne - odparła Meadowes.
Jęknęłam. Było niestety tak jak przewidywałam. Już do początku roku omawialiśmy najtrudniejsze tematy, a ja już pierwszego dnia zdążyłam sobie narobić zaległości. Ja to jednak mam pecha.
- Najgorsze jest to, - wtrąciła Ann, przerywając moje rozmyślania - że już zaczynają nam gadać o sumach, choć jest dopiero początek roku - dziewczyna była wyraźnie z tego co mówi niezadowolona.
- Można się było tego spodziewać - odpowiedziałam.
Zawsze w piątej klasie uczniowie piszą testy, ze wszystkich pięciu lat nauki. Masakra. Postarałam się jednak, szybko odegnać od siebie złe myśli i zapytałam:
- A co tam słychać w szkole?
Ann i Dor spojrzały na siebie po czym wybuchły jednogłośnym śmiechem.
- No co? Powiedziałam coś śmiesznego?
- Nie o to chodzi Lil. Po prostu, to dopiero połowa pierwszego dnia, a Huncwoci zdążyli juz dostać szlaban.
- Co zrobili tym razem? - pytam z lekkim uśmiechem na ustach.
- Ach, no wiesz. Nic takiego. Tylko podczas śniadania rozwalili Wielką Salę. Ale to przecież nic, no nie? - odpowiedziała Ann ze śmiechem.
- Żałuj, że tego nie widziałaś. To dopiero było widowisko. No, ale dobra, opowiem ci to od początku. Potter chyba trenował przed śniadaniem, bo trochę się spóźnił i wydawał się jakby odrobinę sfrustrowany. Chyba zgubił w trakcie treningu znicza - zachichotała Dor. - Ale kiedy tylko pojawił się przy stole, szybko zjadł, a potem on i Black wyjęli spod stołu miotły i wzbili się pod sufit i zaczęli w uczniów żucać ciastkami, a potem wyczarowali magiczne fajerwerki, które wybuchały na stołach. Ale był ubaw. A potem McGonagall ich złapała i dała im dwóm szlaban. Przez miesiąc muszą pomagać Filchowi, no i jeszcze mieli wyczyścić całą Wielką Salę do obiadu bez użycia różdżek. Rozumiesz. Bez użycia różdżek wysprzątać cały ten bałagan, którego narobili na śniadaniu. Trzeba przyznać, że się spisali, bo jak byłyśmy na posiłku to było czyściutko.
Śmiałam się razem z dziewczynami, słuchając o wybryku Huncwotów. Kiedy dziewczyny musiały już iść na lekcje, pożegnałam je, po czym wyszłam z łóżka i znów zaczęłam się przechadzać po Skrzydle Szpitalnym. Dzięki dziewczynom, czas szybciej mi upłynął, jednak teraz miałam wrażenie, jakby stanął w miejscu. Rozmyślałam nad tym, co powiedziały mi przyjaciółki. Uśmiechnęłam się na myśl o nowym kawale Huncwotów i żałowałam, że nie było mnie na śniadaniu. Nagle przypomniałam sobie o czym mówiła Dor na początku historyjki. Czyli jednak się nie pomyliłam. To rzeczywiście był James, a złota piłka leżąca, w kieszeni moich spodni naprawdę należała do niego. Uśmiechnęłam się do siebie. Może powinnam go trochę podręczyć i się z niego trochę powyśmiewać, zanim oddam mu znicza? Zaśmiałam się myśląc o tym, jednak po chwili uśmiech zszedł z mojej twarzy. Niestety miałam do odrobienia masę zadań. Westchnęłam i wróciłam do łóżka. Wizja odrabiania o tej porze lekcji, wcale nie była zachęcająca, ale nie miałam innego wyjścia, jeśli nie chciałam mieć zaległości. Usiadłam i wzięłam z szafki nocnej książki, notatki i tematy prac domowych, które przyniosły mi dziewczyny. Sięgnęłam także po czysty pergamin oraz kałamarz i pióro. Odszukałam w książkach i notatkach odpowiednie fragmenty po czym zaczęłam pisać: " Kamień księżycowy wykożystywany jest do wytwarzania eliksiru..."
Wyłapałam trochę błędów ortograficznych ;-;
OdpowiedzUsuńAle każdemu sie zdarza nie? ;)
Także wyłapałam parę błędów ortograficznych np. "żucać".
OdpowiedzUsuńDostać szlaban pierwszego dnia... Genialne XD
Nie chciałabym być wredna, ale z natury niestety jestem i jest tu naprawdę dużo błędów ortograficznych + kilka składniowych i interpunkcyjnych. Masz dyslekcję? Na twoim miejscu przeczytałambym wszystko jeszcze raz i starała się poprawić lub llepiej poprosiła kogoś o to. Gdy pisałam swoje pierwsze opowiadanie taka mocna ocena z wytknięciem wszystkich błędów bardzo mi pomogła.
OdpowiedzUsuńTak więc powowdzenia w doskonaleniu tego wszystkiego, bo pod względem fabularnym to jest świetne.
Dzięki wielkie :D
UsuńKrytyka bardzo pomaga, kiedy pisze się bloga. Wiadomo, co trzeba poprawić, by był on jeszcze lepszy. Nie mam dysleksji, ale ortografia, to zdecydowanie nie moja działka, choć wciąż staram się nad tym pracować. Staram się jak mogę, aby poprawić język. Dziękuję za ocenę. Dzięki temu będę mogła być coraz lepsza :) Jestem też bardzo ciekawa jak ocenisz moje najnowsze rozdziały.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję :D
Rozdział jak najbardziej pomysłowo fajny, lecz jak wspomniał mój poprzednik strasznie dużo błędów. Wcześniej ich nie wyłapywałam, a teraz. ;c
OdpowiedzUsuńPopraw to słowo :) 'wykożystywany'
Super ;) Ide dalej
OdpowiedzUsuń