- Co się dzieje? - dobiegł z drugiego pokoju kobiecy głos.
Chłopczyk przestał zawracać sobie głowę skradaniem. Zerwał się do biegu i popędził do pokoju. W chwili, gdy drzwi się za nim zamknęły, do kuchni weszła kobieta i omiotła spojrzeniem pomieszczenie. Gdy dostrzegła zbity talerz i drożdżówki porozwalane po całej kuchni, natychmiast domyśliła się, czyja to była sprawka.
- JAMES! - krzyknęła tak głośno, że zapewne obudziła całą Dolinę Godryka. -Chodź tutaj ty niesforny dzieciaku! Wiem, że to twoja sprawka!
Nie doczekała się jednak żadnej reakcji. Westchnęła więc tylko i machnęła raz różdżką i cały bałagan, natychmiast zniknął. Nagle dobiegł ją głos z salonu. Wyszła z kuchni, by przywitać męża. Ten, gdy tylko dostrzegł jej minę od razu zrozumiał, że coś musiało się wydarzyć.
- Co się stało? - zapytał odejmując ją troskliwie i całując w czoło.'
- James znów narozrabiał.
- Co tym razem? - zapytał mężczyzna tonem, po którym z łatwością dało się stwierdzić, że odbywał tę rozmowę z żoną, już nie po raz pierwszy.
- Stłukł talerz z drożdżówkami - poskarżyła się kobieta, przecierając zmęczone oczy.
- Mogło być gorzej - stwierdził, na co żona posłała mu mordercze spojrzenie, po którym natychmiast się poprawił. - Ale oczywiście nie powinien był tego robić. Nie przejmuj się skarbie. Zapewne roznosi go energia. W końcu to jego pierwszy dzień w szkole. Odpuść mu trochę. W końcu zapewne nie zobaczysz go przez kilka najbliższych miesięcy - próbował ją uspokoić, głaszcząc uspokajająco po ramionach.
- Masz rację - mruknęła. - Pójdziesz i z nim pogadasz? - poprosiła męża.
- Nie ma problemu kochanie. Muszę mu jeszcze coś dać, zanim wyjedzie.
- To dobrze. Ale się pospieszcie. Niedługo śniadanie, a potem jedziemy na dworzec. Mały nie może się spóźnić na pociąg.
- Nie martw się. Za chwilę przyjdziemy.
Mężczyzna minął żonę i wszedł na schody, gdy dobiegły ją jeszcze słowa żony:
- Ooo... A tak wogóle, to jak będziesz już na górze, to obudź resztę.
- Oczywiście! - odkrzyknął.
Już po chwili był na piętrze i wszedł do pierwszego pokoju po prawej stronie. Mały chłopiec, który zajadał drożdżówkę, szybko ją schował. Jednak jego ojciec miał bystry wzrok i natychmiast dostrzegł ciastko.
- Spokojnie młody, to tylko ja.
Gdy chłopiec się zorientował, że to ojciec przyszedł do jego pokoju a nie matka, rozluźnił się i ponownie zabrał się za jedzenie drożdżówki.
- Jest bardzo zła? - zapytał niepewnie.
- Nie martw się, nie zrobi ci awantury. Ale następnym razem bądź ostrożniejszy - pouczył go mężczyzna.
Chłopiec spojrzał na niego, po czym skinął na potwierdzenie głową. Ojciec wiedział, że syn go posłucha. Miał już wyjść z pokoju dziecka, gdy nagle sobie o czymś przypomniał.
- A właśnie James. Miałem ci to dać - powiedział podchodząc do chłopca i wyciągając z kieszeni niewielką paczkę. - Myślałem, żeby dać ci to na święta, ale myślę, że może ci się to przydać już teraz. Lepiej mieć to ze sobą w szkole.
Dzieciak wziął pakunek i szybko go rozpakował. Na łóżko wypadł stary płaszcz i kawałek pergaminu. Chłopiec patrzył na to z zawodem, po czym zapytał:
- Co to jest?
- Najlepiej będzie jak sam zobaczysz.
Z tymi słowami mężczyzn wziął do ręki płaszcz i okrył nim syna, aż po czubek głowy.
- No i co niby teraz? - zapytał chłopiec.
- Spójrz w lustro - polecił mu ojciec.
James zrobił jak mu polecono i zamarł w bezruchu. W lustrze widział odbicie swojego ojca, ale nie swoje. Na próbę przesuną się nieco. Wciąż pozostawał niewidoczny.
- Czy to jest peleryna niewidka? - zapytał z podnieceniem zdejmując płaszcz.
- Owszem - odpowiedział mu ojciec.
- A to co? - zapytał maluch, podnosząc z łóżka pergamin.
Mężczyzna nic nie powiedział. Po prostu wziął kartkę do ręki, rozłożył ją na łóżku i stukając w nią różdżką, powiedział:
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.
Na papierze zaczęły się pojawiać kształty i podpisy. Jedenastolatek patrzył na to z zachwytem, po czym zapytał:
- Tato, co to jest?
- Mapa Hogwartu - odpowiedział dumnie mężczyzna.
- Co? - zapytał chłopczyk ze zdziwieniem i spojrzał na ojca. - Skąd ją masz?
- Dostałem od twoich wujków, Freda i Georga.
- Oni ją stworzyli? - spytał podniecony.
- Nie - odparł mężczyzna z uśmiechem. - Stworzyli ją Panowie, Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz, Doradcy czarodziejskich psotników.
- Kim oni byli? - zapytał chłopczyk z ciekawością.
- Kim? - zapytał rozbawiony ojciec. - Rogacz, to twój zmarły dziadek, po którym nosisz imię. Łapa, to mój zmarły ojciec chrzestny, a Lunatyk, to również już martwy ojciec Tedy'ego.
- A Glizdogon?
- On? On był... - mężczyzna zawahał się, nie chcąc skłamać synowi, ale nie mógł mu też powiedzieć całej prawdy. - On był jednym z Huncwotów.
- A kim byli Huncwoci?
- Zadajesz strasznie dużo pytań, wiesz? - zaśmiał się ojciec, ale wyjaśnił. - Huncwoci, to ci czterej panowie, którzy stworzyli tą mapę. Byli największymi rozrabiakami szkolnymi.
-Ohh... - westchnął chłopczyk.
Mężczyzna wstał i już miał odejść, gdy nagle sobie o czymś przypomniał. Wrócił do łóżka syna, stuknął w mapę i powiedział:
- Koniec psot.
Z pergaminu natychmiast zniknęły wszystkie znaki. Ojciec mrugnął do syna po czym wyszedł z pokoju. Na odchodnym powiedział tylko:
- Pospiesz się. Za chwilę śniadanie.
Po tych słowach, zamknął drzwi pokoju i podszedł do kolejnych i potem następnych, budząc przy tym pozostałą dwójkę swoich dzieci, Albusa i Lily. W końcu wszyscy zebrali się w kuchni i prędko spożyli posiłek.
- Gotowy? - zapytała kobieta, najstarsze ze swoich dzieci.
- Tak mamo.
- Spakowałeś wszystko?
- Tak.
- Jesteś tego pewien? - dopytywała.
- Tak. - odpowiadał cierpliwie chłopiec.
- Ale...
- Kochanie - przerwał jej mąż. - Nie zamęczaj go już więcej pytaniami. Jak jest pewien, to dobrze, a jeśli okaże się, że coś zostawił, to zawsze możemy mu to przesłać, prawda?
- Racja. Przepraszam. Jestem jakaś rozkojarzona.
- Właśnie widzę - zaśmiał się mężczyzna. - Połóż się, a ja wezmę dzieci i pojedziemy na dworzec.
- O nie! - zaprotestowała gwałtownie. - To jego pierwszy wyjazd. Jadę z wami.
- Jesteś pewna? - zapytał ją troskliwie mąż.
- Jestem pewna - potwierdziła, choć pod oczami miała wyraźne cienie.
- No dobrze - powiedział jej mąż, choć był zaniepokojony jej stanem. - James... - spojrzał na swojego pierworodnego - ... idź po kufer. Za chwilę jedziemy.
Chłopiec zerwał się z miejsca jak oparzony i pognał na górę, a za nim pobiegło jego rodzeństwo, by towarzyszyć mu w drodze na peron. Wszyscy szybko się wybrali. Ojciec wziął kufer syna, po czym stanął przed domem i machnął różdżką. Już po chwili stał przed nimi Błędny Rycerz. Wsiedli, zajęli miejsca i pojechali. Nie minęło dwadzieścia minut, a byli już na dworcu.
Po kolejnych dziesięciu minutach, przechodzili już wszyscy razem na peron 9 i 3/4 z Jamesem na czele. Pociąg miał odjechać za pięć minut. Mężczyzna pomógł synowi wnieść bagaż do przedziału, po czym wrócił do żony i pozostałej dwójki dzieci. Pociąg ruszył i James pomachał przez okno, oddalającym się powoli rodzicom i młodszemu rodzeństwu. W końcu, po kilku minutach westchnął i ruszył korytarzem szukając jakiegoś wolnego przedziału. Wszystkie jednak były już pełne. Prawie wszystkie. W ostatnim wagonie , był przedział, w którym siedziała tylko jedna osoba. James odetchnął głęboko. Wcześniej nie dawał po sobie znać, że się denerwować, ale teraz, to wszystko wyszło na wierzch. Poskromił emocje i otworzył drzwi przedziału.
- Hej! Mogę usiąść? - zapytał grzecznie.
- No jasne, właź!
James odetchnął, po czym wszedł do przedziału. Z trudem zapakował kufer na półkę, po czym usiadł na przeciwko nowo poznanego chłopak. Miał on blond włosy, niebiesko-szare oczy i jasną karnację. Skryty był za lekturą książki o obronie przed czarną magią.
- Jestem James Potter - przedstawił się brązowooki wyciągając do blondyna rękę.
- Bryan Lupin - przedstawił się tamten zamykając książkę i ściskając chłopakowi dłoń.
James niezwykle się zdziwił słysząc znajome nazwisko. Tommy, nazywał się tak samo. Może obydwaj chłopcy byli ze sobą spokrewnieni? Zapamiętał sobie, że powinien ich sobie przedstawić.
Na chwilę zapadła między chłopcami krępująca cisza. Potter właśnie miał ją przerwać, gdy nagle drzwi otworzyły się zamaszyście i wparował przez nie zdyszany czarnowłosy chłopak o ciemnych oczach. Natychmiast zasunął za sobą drzwi i usiadł zdyszany na podłodze. Po chwili otrząsnął się jednak, wstał i przeprosił:
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale moje okropne kuzynki goniły mnie po pociągu. Myślę, że im już zwiałem, ale czy mogę z wami zostać?
- Spoko - odpowiedział James. - Nie krępuj się.
- Dzięki - powiedział chłopak odetchnąwszy z ulgą i po chwili zajął miejsce obok Jamesa.
- Ja jestem Bryan Lupin, a to James Potter - przedstawił ich obu blondyn.
- Miło mi - odpowiedział czarnowłosy z uśmiechem. - Ja jestem Logan. Logan Black.
- Fajnie cię poznać - powiedział brązowooki z uśmiechem.
Minęło paręnaście minut i chłopcy zaczęli się nudzić.
- Co robimy? - zapytał Bryan.
- Nie wiem - przyznał James. - Macie jakieś pomysły?
- Możemy się przejść po pociągu. Mam trochę łajnobomb, które moglibyśmy podrzucić starszym rocznikom - zaproponował Logan.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - zastanawiał się Lupin.
- Oj, no weź. Będzie fajnie - przekonywał go Potter.
- No dobra, a co mi tam - stwierdził blondyn. - Zaryzykuję.
- I dobrze - odpowiedział czarnowłosy uśmiechając się do nich swoimi białymi zębami.
Tak więc wyszli z przedziału. Minęło kilka minut. W końcu, w jednym z wagonów rozległ się huk, a potem głośny, przerażony krzyk. Trzech pierwszoklasistów uciekało w tym samym momencie, ze śmiechem, do swojego przedziału, by nie zostać oskarżonym o to wydarzenie.
Zabawa zaczęła się od łajnobomb. Właśnie zapoczątkowali nową erę Huncwotów.
-------------------------------------------------------
To moja pierwsza prawdziwa miniaturka. Co o niej myślicie? Początek mi się podoba, sam koniec również, ale środek, jakoś mnie nie przekonuje. No, ale... Może przesadzam. Sami oceńcie moje wypociny.
Pozdrawiam i życzę miłej lektury.
No i oczywiście dziękuję, za podsunięcie mi świetnych imion. Szczególnie zachwyciło mnie połączenie Logan Black. Po prostu kocham.
No dobra, nie przedłużam. miłego czytania :D
Już czytam! :D
OdpowiedzUsuńAczkolwiek na kom musisz nieco poczekać :c
Spoko :D
UsuńO kurczę...
UsuńFajna miniaturka :D
OdpowiedzUsuńJa bym się z tą mapą wstrzymała rok i dała ją Albusowi. :3
A bym ją dała Jamesowi :D
UsuńSwoja drogą, to myślę, że jak skończe pisać tego bloga to wezmę się za histori Jamesa Syriusza Pottera i jego nowych przyjaciół. No wiesz. Nowe pokolenie Hunców XD
Też miałam takie plany :D
UsuńJednak chyba mój pomysł był taki... nijaki. Dlatego pozostawiłam to kreatywniejszym od siebie ;P
O!
UsuńNo to nie mogę się doczekać :-D
Ja nie mogę! Jak ty to? Wytłumacz mi. Wiesz, że ja też chciałam dać chłopakom nazwiska "orginałów" i u mnie też miało być ich trzech... No bo przygotowuję się do trzeciej generacji…
OdpowiedzUsuńNo, oprócz tego, że czytasz mi w myślach, to miniaturka czaderska!
Kocham, kocham, kocham!
Luna
Widzisz :D Jak widać mam zdolności telepatyczne :)
UsuńOjejku *-*
OdpowiedzUsuńLogan to faktycznie świetne imię!
Logan Black, awwww.
I Bryan Lupin :3
Świetna miniaturka, chociaż szczerze mówiąc, do momentu z Mapą, myślałam, że to dzieciństwo Jamesa (w sensie taty Harry'ego) XD
Ale serio, asdfghjkl ;-;
Nowa generacja Huncwotów <3
Właśnie o to mi chodziło, by nie było wiadomo o którego Jamesa chodzi. No, ale po mapie można się domyślić :D
UsuńPrawda, że Logan Black brzmi rewelacyjnie? XD
Kocham to połączenie :)
Ja też ^^
UsuńCóż, mapa prawdę Ci powie :D
:D
UsuńOoooooch... Zaraz zbraknie mi powietrza... Użyłaś imienia, które Ci zaproponowałam! Ale się jaram! Co do miniaturki to jest świetna!
OdpowiedzUsuńPasowało mi :D I fajnie, że się podoba ;)
Usuń