Rozdział dedykuję Mrs. Pritchard, której dziękuję za wszystkie budujące komentarze :)
Minął już tydzień odkąd pokłóciłam się z Severusem. Po tym jak siedziałam na śniegu, przez trzy, jak się później okazało, godziny, spędziłam dwa dni w Skrzydle Szpitalnym. Przyjaciele przychodzili, gdy tylko mieli czas, a James najchętniej w ogóle nie ruszałby się z SS, tylko wciąż siedział przy moim łóżku. Pani Pomfrei musiała go siłą wypędzać na lekcje. Chłopak przychodził do mnie jednak, kiedy tylko miał czas. Dziewczyny i pozostali Huncwoci, również często do mnie zaglądali, jednak najwięcej czasu spędziłam wtedy z Rogaczem.
Po moim wyjściu z SS nic się nie zmieniło. Potter nie odstępował mnie niemal na krok, jednak, gdy tylko sobie tego życzyłam, dawał mi przestrzeń. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu i często rozmawialiśmy. Wreszcie przestał mnie pytać, czy się z nim umówię, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Nie chciałam go ranić odmową, a na to, żebym zgodziła się z nim pójść na randkę było jeszcze za wcześnie.
Odpoczywaliśmy właśnie całą grupą w PW. Siedziałam na kanapie kończąc wypracowanie z transmutacji. James leżał na podłodze i gadał z Syriuszem, który co chwila, rzucał spojrzenia zamyślonej Dorcas. Mimo, że byłam zajęta, kątem oka obserwowałam chłopaków, pewna, że coś kombinują. Jak zwykle się nie pomyliłam.
Syriusz wstał nagle, podszedł do Dorcas i wziął ją na ręce.
- Black! Puszczaj! - wrzeszczała próbując się wyrwać.
- Nie ma mowy skarbie - powiedział chłopak trzymając ją mocno, po czym wybiegł z PW.
Przez chwilę patrzyłam na miejsce w którym zniknęli, gdy nagle tuż przede mną stanął James z huncwockim uśmieszkiem.
- O nie. Nawet o tym nie myśl! - zastrzegłam gotując się do ucieczki.
- Też cię kocham Evans - powiedział i wyszczerzył do mnie zęby w uśmiechu, po czym złapał mnie w tali, przerzucił sobie przez plecy i wybiegł z wieży.
- James! Puść mnie! - krzyczałam próbując mu się wyrwać.
Nic mi to jednak nie dało. W końcu się poddałam. Normalnie, to spróbowałabym się jakoś wyrwać, ale James, zabrał mi różdżkę. Przewidywany idiota.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam.
- Na błonia - odparł, a w jego głosie słyszałam cichy śmiech.
- Rogacz! Ja dopiero co wyzdrowiałam. Chcesz żebym się znowu rozchorowała?
James nic na to nie odpowiedział. Machnął tylko różdżką i po chwili miał w ręku dwa płaszcze, dwa szaliki i moją czapkę. W wyjściu ze szkoły postawił mnie na ziemi i założył mi czapkę na głowę, a szyję owiną szalikiem. Spojrzałam na niego wilkiem, zabrałam mu swoją różdżkę i zakładając na siebie płaszcz, wyszłam obrażona na błonia.
- Ej no Lilka, nie obrażaj się - usłyszałam jego głos za plecami.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Faceci. Tak łatwo jest ich oszukać. Wciąż udając obrażoną, szłam dalej przez zaspy śnieżne. W oddali widziałam tarzających się w śniegu Dorcas i Syriusza. Uśmiechnęłam się. Byłam pewna, że będą słodką parą.
- Lily! Lily przepraszam! Proszę zaczekaj na mnie!
Na mojej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech. Machnęłam różdżką tak,
żeby James niczego nie zauważył. Po chwili w ręce miałam kulkę śniegu. Zwolniłam kroku. Rogacz natychmiast to zauważył i pospieszył w moim kierunku.
- Lilka, proszę. Nie obrażaj się - usłyszałam jego głos kilka metrów za sobą.
Natychmiast zadziałałam. Odwróciłam się w mgnieniu oka i rzuciłam w Jamesa śniegiem. Śnieżka trafiła go prosto w twarz. Staną w bezruchu, a ja go obserwowałam. Po chwili strząsnął śnieg z twarzy, ale wciąż widziałam, że jest bardzo zdziwiony. Zaśmiałam się na widok jego osłupiałej miny.
- Osz ty. Jeszcze mnie popamiętasz Evans! - krzyknął i pobiegł w moim kierunku.
Z piskiem zaczęłam uciekać, gdy nagle się potknęłam i wylądowałam na ziemi. James podbiegł do mnie od tyłu, a widząc, że leżę na śniegu plackiem, również zaczął się śmiać. W odwecie podcięłam go i po chwili on także leżał w śniegu. Po chwili śmialiśmy się razem.
W końcu Rogacz wstał i podał mi rękę. Z chęcią przyjęłam pomoc i już po chwili stałam na ziemii. Potter spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu. Policzki miał zaczerwienione od śniegu, a na ustach gościł szeroki uśmiech.
- Czego się szczerzysz Potter? - zapytałam, wciąż będąc wesołą.
- Nieważne Evans - odpowiedział wciąż się uśmiechając.
Po chwili przyłożył ręce do moich ramion i lekko je potarł. Przebiegł mnie przyjemny dreszcz. Po chwili chłopak się odsunął.
- Chodźmy już do środka. Jeszcze mi się tutaj znowu przeziębisz.
Przewróciłam oczami, jednak zgodnie z jego propozycją wróciłam do zamku. Och... tu było o wiele cieplej. Wróciliśmy do wieży i każde z nas udało się do swoich dormitoriów, żeby się przebrać. Założyłam na siebie jeansy i do tego sweter w barwach Gryffindoru. Kiedy zeszłam do PW, Rogacza jeszcze nie było. Usiadłam na fotelu przed kominkiem, żeby się ogrzać. Po kilku minutach przyszedł James. Wchodził przez portret, co zbiło mnie nieco z tropu, jednak kiedy podał mi szklankę kakao, natychmiast zrozumiałam, że był w kuchni. Podziękowałam mu, a potem zrobiłam miejsce obok siebie. Natychmiast usiadł obok i w milczeniu patrzyliśmy w ogień popijając ciepły napój. Nagle od strony portretu doszły nas krzyki:
- Idioto ty jeden. Czy ty myślisz wogóle co robisz?
- Po co zadajesz to pytanie Dorcuś? Przecież doskonale wiesz, że tego nie robię.
Po chwili obok obok nas przeszli Meadowes i Black przekomażając się. Przewróciłam oczami. Miałam tylko nadzieję, że ich głośna wymiana zdań nie prowadziła do kłótni. No bo w końcu ile można się kłócić?
Nagle usłyszałam pikanie do okna. Rozejrzałam się po PW i nagle dostrzegłam Andę. Szybko wstałam i wpuściłam sówkę do ciepłego pomieszczenia. Usiadła na moim ramieniu i wyciągnęła w moim kierunku nóżkę, do której przywiązana była koperta. Szybko ją zdjęłam, po czym dałam sowie przysmak i wypuściłam ją na dwór, żeby mogła zapolować. Po chwili usiadłam obok Rogacza na kanapie i otworzyłam kopertę, w której był list.
Kochana Lily,
Przepraszamy cię skarbie, że nie odpowiadaliśmy na twoje wiadomości. Naprawdę mnie i twojemu tacie jest bardzo przykro z tego powodu. Mamy dla ciebie smutne wieści. Ciocia Amelia źle się czuje, więc obiecaliśmy, że pojedziemy do niej na święta. W Australii. Wiem skarbie, że tobie to
nie na rękę. Naprawdę przepraszam. Mówiłaś jednak kiedyś, że chciałabyś zostać na święta w zamku. Właśnie nadarzyła się taka okazja. Będzie nam wszystkim ciebie bardzo brakować przy wigilijnym stole. Mam nadzieję, że się na nas nie obrazisz, za całą tę sytuację. W tym wypadku spotkamy się w wakacje. Pisz jednak do nas często. Nie zawsze jesteśmy w stanie odpowiadać na twoje wiadomości, ale wszystkie czytamy i bardzo się o ciebie, moja kochana martwimy.
Całuski,
Mama i tata
Zanim wreszcie zrozumiałam przesłanie listu, musiałam przeczytać go kilka razy. Musiałam mieć przy tym dziwną minę, bo siedzący na przeciw mnie James przyglądał mi się z niepokojem.
- Coś się stało? - zapytał.
W odpowiedzi podałam mu list. Spojrzał na mnie niepewnie, jakby nie wiedząc, czy aby na pewno powinien go czytać. Nie widząc jednak z mojej strony żadnego gestu, świadczącego o tym, że nie powinien go brać, wyjął go z mojej ręki po czym przeczytał. Kiedy skończył uśmiechnął się współczująco. Nie był jednak w stanie zamaskować radości, która pojawiła się na jego twarzy.
- Szkoda mi twojej cioci - powiedział, a potem stwierdził. - Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Nie spędziłaś jeszcze żadnych świąt w Hogwarcie, prawda?
Skinęłam głową na potwierdzenie.
- No właśnie. Tutaj jest cudnie w święta - stwierdził z zachwytem.
Uśmiechnęłam się słysząc to. Może James miał racje. Może spędzenie świąt tutaj, w Hogwarcie, nie było złym pomysłem. Przynajmniej myślałam tak dopóki ponownie się nie odezwał.
- Ja i Syriusz też zostajemy.
Słysząc to załamałam się. Dwa tygodnie z 1/2 Huncwotów. Jak mi nie odbije i nie trafię przez nich do wariatkowa, to może nie będzie źle. Ale w sumie... Ostatnio coraz chętniej spędzałam z nimi czas, więc dwa tygodnie razem, to może nie będzie aż tak tragedia. Uśmiechnęłam się i już miałam odpowiedzieć Potterowi, gdy nagle z damskiego dormitorium dobiegł nas pisk. Ze zdziwieniem spojrzałam na schody.
Po chwili do PW wbiegł Syriusz, a za nim biegła rozeźlona Dorcas. Na jej widok parsknęłam śmiechem, a Rogacz po chwili do mnie dołączył. Moja przyjaciółka cała była w czerwonym kisielu.
- Black, idioto jeden! - wrzeszczała biegając za nim po całym pokoju. - Zniszczyłeś mój ulubiony sweter. No i przez ciebie jestem cała lepka!
- Mnie tam to nie przeszkadza - odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem podbiegając do niej i szturchając w ramię, zbierając z niego trochę kisielu, który wziął do ust. - Mmmm... Smaczna jesteś.
- Pożałujesz Black! - krzyknęła i ponownie zaczęła za nim biegać po całym pomieszczeniu.
W tej samej chwili do pokoju weszli Ann i Remus. Mieli przy sobie torby i zawzięcie o czymś dyskutowali. Wracali zapewne z biblioteki. Rozmowę przerwały im krzyki Łapy, który właśnie został zagoniony przez Meadowes w kąt PW. Ze zdumieniem spojrzeli, na tą dwójkę i wybuchnęli zgodnym śmiechem, po czym przysiedli się do nas.
- Coś nas ominęło? - zapytał Lunio wskazując na Dor, która właśnie przywołała skądś wielką miskę budyniu i wylewała go na próbującego się ochronić przed spływającą na niego mazią Blacka.
Popatrzyłam na nich z politowaniem i się zaśmiałam. Black właśnie rzucił się na Czarną, przewrócił ją na ziemię i zaczął łaskotać. Dziewczyna zaczęła się niepochamowanie śmieć. Teraz już oboje byli oblepieni zarówno kisielem, jak i budyniem. W końcu mojej przyjaciółce udało się uciec huncwotowi. Szybko wstała, po czym przyjrzał się sobie.
- Black! Skaziłeś mój kisiel.
- Chwilę temu na niego narzekałaś - stwierdził ze śmiechem chłopak wstając z podłogi.
- Ale i tak jest lepszy od budyniu - stwierdził wystawiając mu język.
- Nieprawda. Lepszy budyń od kisielu.
- Co? Ta żółta papka lepsza od mojego krwistego deseru? Wypraszam sobie.
Dłużej już nie wytrzymaliśmy i wszyscy parsknęliśmy śmiechem. Po chwili Dor i Syriusz dołączyli do nas.
Na dworze zaczął padać śnieg i zrobiło się ciemno. Pożegnałyśmy się więc wszystkie z chłopakami i poszłyśmy do naszego dormitorium, gdzie szybko się umyłyśmy i udałyśmy na spoczynek.
***
Minęło kilka dni i wreszcie zaczynała się przerwa świąteczna. Jak dobrze. Miałam już dość tego ciągłego odrabiania lekcji i nauki. To, że miałam świetne oceny, nie oznaczało, że cieszę się spędzając całe dnie na nauce. Dziewczyny właśnie się ostatecznie pakowały, a ja pomogłam im znaleźć co niektóre rzeczy, których nie mogły znaleźć.
- Lilka, gdzie jest mój czerwony trampek? - zapytała z rozpaczą Dorcas włażąc pod łóżko.
Pokręciłam z politowaniem głową po czym machnęłam różdżką i w ręce miałam już jej buty.
- Dzięki Lilka - odpowiedziała z ulgą, kiedy wkładałam jej trampki do walizki.
- Na pewno nie chcesz jechać do którejś z nas? - zapytała Ann, próbując zamknąć swój kufer.
Podeszłam do niej i jej pomogłam.
- Dzięki za propozycję, ale nie. Dam sobie tutaj radę. Poza tym będą tu też Huncwoci. Nic mi się nie stanie.
- Martwię się raczej o to, czy w czasie świąt nie wysadzicie zamku.
Szturchnęłam ją w ramię, na co ona się zaśmiała. Nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknęła Dor zamykając kufer.
W drzwiach stanęli Syriusz i James.
- Pomóc? - zapytał Łapa.
- Chętnie - odpowiedział Czarna.
Chłopak uśmiechnął się i wziął jej żeczy, po czym zszedł na dół. James zajął się kufrem Ann i ruszył za przyjacielem. Z dziewczynami udałyśmy się za nimi. Już po chwili byłyśmy przed Wielką Salą i dziewczyny mnie uściskały.
- Baw się dobrze - powiedziała Ann.
- I pilnuj naszych dwóch nicponiów - dodała Dorcas uśmiechem.
- I nie rozwalcie zamku. Chcę tu jeszcze wrócić - przewróciłam tylko oczami, na co Ann odpowiedziała. - Jeśli zniszczycie zamek, to obiecuję, że posiekam was na kawałeczki i zakopię pozwalając zeżreć was robalom. Później was wskrzeszę i będę torturować, a potem was utopię. Wszystko jasne?
- Jak słońce pani generał - odpowiedziałam salutując.
Dziewczyna spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek, po czym mnie przytuliła.
- Będę tęsknić - wyszeptała mi do ucha.
- Ja również - odpowiedziałam.
Po chwili dyrektor ogłosił, że czas wsiadać do wozów. Uściskałam Petera i Lupina, a potem po raz ostatni przytuliłam moje przyjaciółki. Już po chwili siedziały w karetach i odjerzdzały w kierunku Hogsmede. Przez chwilę patrzyłam za nimi, a kiedy powóz zniknął mi z oczu, odwróciłam się. Przede mną stali dwaj wyszczerzeni huncwoci.
- To co robimy, na początek Ruda? - zapytał przebiegle Syriusz.
- Sadzawka z kisielem i budyniem - odparłam sarkastycznie wymijając ich i idąc w kierunku dormitorium.
Za plecami usłyszałam szepty Rogacza i Łapy. Z łatwością mogłabym ich podsłuchać, ale prawdę powiedziawszy, nie miałam na to jakoś nastroju. Poszłam do dormitorium i odrobiłam ostatnie lekcje, jakie miałam do zrobienia. Kiedy nadszedł wieczór zeszłam do PW. Chłopaków tam nie było. Poszłam do ich dormitorium, ale tam również ich nie zastałam. Zeszłam do WS przekonana, że chłopcy znów coś kombinują. Kiedy weszłam do pomieszczenia, natychmiast zorientowałam się czemu nie widziałam ich przez cały dzień.
W sali, zamiast stołów były dwa duże baseny. Koło nich stali zadowoleni z siebie Huncwoci.
- Potter! Black! Co to ma być?!
- Nie widać Lilka? Zrobiliśmy baseny z kisielem i budyniem. Dokładnie tak jak chciałaś.
Przez chwilę patrzyłam na nich spode łba, jednak nie wytrzymałam tak długo i po chwili uśmiechnęłam się do obu chłopaków.
- A macie może łyżeczki? - zapytałam.
Rogacz i Łapa spojrzeli po sobie, po czym z uśmiechem dali mi łyżeczkę.
- Od czego zaczynamy? - zapytał kłaniając mi się.
Parsknęłam cicho śmiechem.
- Proponuję zacząć od kisielu, co wy na to?
- Jak na lato - odpowiedział Syriusz podchodząc do jednego z basenów.
We trójkę usiedliśmy przy nim i nabraliśmy odrobinę przysmaku na łyżeczki.
- Z nas - powiedział James.
- Za Hogwart - dopowiedziałam.
- I za wszystkie dowcipy, które zrobimy tu przez te dwa tygodnie - zakończył Syriusz.
Po tych słowach każdy z nas zjadł pierwszą łyżeczkę kisielu. Był dobry, jak nigdy wcześniej.
-------------------------------------------------------
Rozdział napisany. Mam nadzieję, że się wam podoba. Z góry przepraszam z ortografię i wszelkie błędy. Nie mogłam sobie przypomnieć, jak się odmienia kisiel, więc musicie mi to niestety wybaczyć
Dzięki za komentarze i proszę o więcej.
Pozdrawiam :)
Kocham Jamesa <3 Słodziak <3
OdpowiedzUsuńCO?! Za wcześnie?! U mnie się zgodziła w 3 rozdziale! (Tylko,że pod namową Rose,ale się zgodziła! :D) A u ciebie nie może w 33?! Nie no w sumie....
Co?! Gdzie on ją wyprowadził?! Czy to będzie coś słodkiego? :D
Grzeczny piesek. Ładnie wyprawił Lily na dwór :3 Chcesz kosteczkę? xD
Dorcas i Syriusz tarzali się w śniegu?! *wygląda za okno podekscytowana* Nie ma śniegu ;-; Nawet świąt nie ma ;-; Ja chcę święta! ;-;
Nie ładnie udawać Lily przed Jamesem! >.< Ale w sumie... Może być :D
Walnięcie w Jamesa śniegiem moim mistrzem <3 Skąd wiedziałaś,ze mam taki patent na ich drugą randkę?! O_o
Boziu *-* Tulenie Lily przez Jamesa <3 Jak ja go uwielbiam! Wiesz?
Kakałko zawsze spoko <3
List? Uch... Źle mi się to kojarzy ;-; Kto zginął? ;-;
Ale nawet jeśli ktoś to James utuli... Prawda? :D
Nikt nie zginął? Okej :D *czyta dalej* Zostaje w Hogwarcie?! :D Boziu! James też?! Tak! <3
(Przekaż pozdrowienia cioci Amelii ode mnie Lily ^^)
Boziu *-* Rogacz tak bardzo sweet :3
Tak! Zostają! Ha! We are the champions my frieeeeeens! It's no time for loser but we are the champions! Of the world! xD Czy jakoś tak XD
Odbije ci? Nie,szczerze wątpię ze mną ci jeszcze nie odbiło XD
Kisiel?! XD Serio?! XD
Budyń?! XD Ty to masz pomysły! XD
Ann taka niedobra XD Chce na tortury ich brać XD
Też chcę kisiel! Też chcę kisiel! :D
Kisiel sie chyba nie odmienia ;-; Ale nieważne Xd
A więc, hmmm...
UsuńNie wiem od czego zacząć, więc może po kolei. Tak, ja trż chcę święta :)
Co do randki to sama wiesz. Telepatia XD
Czy mi odbiło? Tak i to dawno. Gorzej już być nie może :D
Hah, a jednak się pomyliłam. Jest gorzej XD
Ann, to tak mały diabełek, ale tylko czasmi i to raczej w żartach XD
Kisiel i budyń - trzeba być mną, żeby wymyślić coś takiego :DDD
Widzę, że rozdział ci się podoba. Tak?
So good XD
O jeju jak słodko :3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
PS. Budyń lepszy :-P
Fajnie, że ci się podoba :D
UsuńJa tam osobiście lubię i budyń i kisiel, choć gdybym miała wybierać to bym była za galaretką XD
Ogólnie to nie potrafię Twoich rozdziałów komentować XD
UsuńMi kisiel moja szkoła obrzydziła ;-;
Chyba nie chcę nawet wiedzieć :D
UsuńAle to szkoda, bo kisiel jest dobry :)
Luna byłaby zawiedziona, tak obrażać budyń. Ojoj, nie wolno tak!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, bardzo dziękuję za dedykację, jest cudowny, serio!
Awwww, jaram się.
Uwielbiam takiego Jamesa. Taką Lilkę też.
Pisz szybko kolejny!
Mrs. Pritchard
No, właśnie jest zawiedziba =(
UsuńTak obrażać budyń!
Luna
Budyń jest świetny :D
UsuńMrs. Pritchard, cieszę się, że rozdział sie podoba. Niedlugo (może jeszcze dziś) następny :)
Dzisiaj!!!!!!!! :D Popraw mi ten dzień proszę ;-;
UsuńNic nie obiecuję. Zapewne jednak będzie jutro :(
UsuńKochaaaaaaam <33333333333333! Ślicznie, słodko, pięknie, kochaaaaaaaam <3333333333333! Wiem, oszalałam! Jest 11 w nocy, a ja mam 38 stopni gorączki i powinnam już spać! Ale chrzanić to! Będę czytać rozdziały do nocy! Bo cię kochaaaaaaam <333333333333! I Jamie tak słodki, a Lilka drapieżna! Dor i Syri! Para stulecia! Awwwww! Tylko jak mi rozwalą Hogwart, to nie pójdzie, tak łatwo jak z Ann! I co mi się tutaj, obraża budyń! To ja królowa BUDYNIU! I nie ważcie mi się go obrażać! Kochaaaaaaam <33333333333! Czekam =****************! Kochaaaaaaam <3333333333333!
OdpowiedzUsuńLuna
Nie obrażam budyniu. Uwielbiam go :D
UsuńTo bardzo dobrze inaczej miała byś kłopoty XD A tak na marginesie, jest nowy rozdział.
UsuńCałusy!
Luna
Postaram się wreszcie przeczytać twojego bloga :D Może jeszcze dzisiaj. Jak nie, to zrobię to w wekend :D
UsuńJeśli zniszczycie zamek, to obiecuję, że posiekam was na kawałeczki i zakopię pozwalając zeżreć was robalom. Później was wskrzeszę i będę torturować, a potem was utopię. Wszystko jasne?
OdpowiedzUsuńBoże dziewczyno co to ma być? xD
Moja głupawka czytając ten rozdział nie ma granic!