Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego...
- O nie! Nie możecie tego zrobić! - jęknęła Dor.
- A właśnie, że musimy. JA muszę to zrobić - odpowiedziałem.
- Och... Jesteście stuknięci.
- Jakbyśmy już tego od dawna nie wiedzieli - powiedział Syriusz.
- Nie ma wyjścia. W takim razie idziemy z wami - powiedziała Ann.
- O nie! Nie ma mowy jesteście nam potrzebne tutaj - odparłem.
- A niby po co? - zapytała Dor z pretensją.
- Ktoś musi nas kryć przed nauczycielami. No i poinformować ich gdzie jesteśmy, gdybyśmy już załatwili bestię.
- Kretyni! Idioci! A co jak coś wam się stanie? - zapytała z przerażeniem Ann.
- Nie martw się złotko. Będzie dobrze - odpowiedział z uśmiechem Syriusz.
Dziewczyny zazgrzytały zębami nic nie mówiąc. Uśmiechnąłem się do nich i dałem jedno, z naszych dwukierunkowych lusterek.
- Co to? - zapytała Ann.
- Dwukierunkowe lusterko. Wystarczy, że wypowiesz do niego imię któregoś z nas, a będziesz w stanie z nami rozmawiać. No dobra. To chyba na tyle. Idziemy chłopaki - zwróciłem się tym razem do moich przyjaciół.
Wszyscy trzej skinęli głową i wyszliśmy z PW. Kiedy przeszliśmy przez obraz, zażuciłem na nas pelerynę niewidkę i udaliśmy się na błonia, a potem do lasu. Kiedy już przekroczyliśmy linię drzew zdjąłem pelerynę i schowałem w kurtce.
- A tak wogóle James, to wiesz gdzie my mamy iść? - zapytał mnie Łapa.
- No... Więc... Tak nie do końca - przyznałem.
Syriusz tylko pokręcił z politowaniem głową.
- A więc mamy łazić po Zakazanym Lesie o 2 nad ranem szukając smoka mordercy, który może być wszędzie? - spytał Glizdogon.
- Mniej więcej - przyznałem.
- Super - jęknął Lunio.
- To co teraz? - zapytał Peter.
- Proponuję zaklęcie namierzające - odparł Remus. - Dzięki niemu się nie zgubimy i przy odrobinie szczęścia znajdziemy smoka.
- A nie łatwiej się przemienić? - zasugerował Łapa.
- Przypominam ci, że ja tego nie potrafię.
- Och, no tak. Wybacz Luniu, zapomniałem.
- W przeciwieństwie do mnie. Nie tak łatwo jest zapomnieć o tym czym się jest.
- Ok. W takim razie zaklęcie namierzające - zarządziłem.
Remus rzucił odpowiednie zaklęcie i ruszyliśmy w las w głębokim milczeniu. W pewnej chwili Glizdek zapytał:
- A co zamierzamy zrobić, jak już tego smoka znajdziemy?
Musiałem przyznać, że było to dość trafne pytanie. Tak bardzo postanowiłem się zemścić, a nawet nie wiedziałem, jak to zrobić. Zatrzymaliśmy się i spojrzałem na swoich przyjaciół, w niemym geście pomocy. Szybko więc odezwał się Syriusz:
- Najlepiej jest go otoczyć i potraktować oszałamiaczami, mniej więcej w tym samym momencie, a potem związać. A później to się zobaczy.
Przytaknęliśmy i ruszyliśmy w dalszą drogę. Nie wiem, ile czasu szliśmy, ale z pewnością bardzo długo. Przeczuwałem, że niedługo nastanie ranek. I miałem rację. Po chwili marszu, na horyzoncie ukazał się wąski pasek słońca. Uśmiechnąłem się, kiedy pierwsze promienie słońca oświetliły mi twarz.
Nagle usłyszałem cichy szmer niedaleko i gwałtownie się zatrzymałem, tak, że Syriusz i Peter idący za mną, omal się na mnie nie przewrócili. Złapałem idącego przede mną Lunatyka za łokieć i pociągnąłem go w kierunku najbliższego drzewa, przy którym przycupnęliśmy. Wyjąłem z kieszeni kurtki pelerynę i zażuciłem ją na nas.
Siedzieliśmy przez dłuższą chwilę w milczeniu. Miałem właśnie zdjąć pelerynę i przeprosić przyjaciół za ten fałszywy alarm, gdy szelest się powtórzył, tym razem jednak znacznie bliżej. Po chwili z krzaków wyszedł gniady centaur, rozglądając się uważnie na boki. Przez ramię przewieszony miał kołczan, a w ręce trzymał łuk. Wstrzymałem oddech i wydało mi się, że moi przyjaciele zrobili to samo. Mimo, iż byliśmy pod peleryną, baliśmy się, że stworzenie mas zauważy. Jednak on tylko przeszedł koło nas i udał się dalej. Chciałem już odetchnąć z ulgą, ciesząc się, że pozostaliśmy niezauważeni, gdy nagle moje dwukierunkowe lusterko zaczęło się obracać i brzęczeć i całe to nasze ukrywanie się diabli wzięli.
Centaur natychmiast zareagował. Wyciągnął z kołczanu strzałę i posłał ją prosto w moją twarz, jakby wiedział dokładnie gdzie jestem. W ostatniej chwili zdołałem się odchylić i pocisk przeleciał mi tuż przed nosem. Mówiąc to, mam na myśli, że strzała musnęła mnie i pociągnęła za sobą pelerynę, przez co natychmiast staliśmy się widoczni. Nim zdążyliśmy się otrząsnąć, centaur był już przy nas z wycelowaną w gardło Syriusza strzałą.
- Co wy tu robicie? - zapytał ostro, jednak byliśmy zbyt zaskoczeni by odpowiedzieć. - CO TU ROBICIE!? - wrzasnął.
- Witaj wielki i potężny centaurze - powiedział Lunio kłaniając się, a my poszliśmy w jego ślady. - Wybacz nam proszę, że zakłócamy twój spokój.
- Spokój - mrukną już nieco łagodniejszym tonem. - Och tak. Zdecydowanie chciałbym mieć spokój. Ale niestety mamy intruza w puszczy, przez co musimy się ciągle pilnować.
- Czy mówisz o smoku? - zapytałem, nim zdążyłem ugryźć się w język.
- Owszem, ale skąd to wiesz? - zapytał z podejrzliwością.
- Nasza przyjaciółka została przez niego zaatakowana. Nie wiadomo, czy przeżyje - odpowiedziałem ze smutkiem.
Widziałem, jak przyjaciele patrzą się na mnie ze zdziwieniem. Zupełnie zapomniałem im powiedzieć, że Lily może umrzeć. Postanowiłem jednak rozmowę z nimi przełożyć na później. Znów zwróciłem się do centaura:
- Chcemy pomścić jej cierpienie i dlatego szukamy bestii. Chcemy ją pokonać.
Przez chwilę miałem wrażenie, że centaur się uśmiechnął, ale nie byłem tego pewien, gdyż już po chwili miał na powrót kamienny wyraz twarzy.
- To bardzo ryzykowne - powiedział. - Wy też możecie odnieść liczne obrażenia walcząc ze smokiem.
- Nie dbamy o to - odpowiedziałem. - Najważniejsze jest to, by uwięzić smoka, który wyrządził tyle cierpień naszej przyjaciółce.
- W takim razie myślę, że przyda wam się pomoc. Ja i moi bracia pomożemy wam pokonać stwora. Jednak weszliście na nasze terytorium bez zezwolenia. W zwykłych okolicznościach zostalibyście za to ukarani. Jednak sytuacja jest nadzwyczajna i mamy ten sam cel, dlatego tym razem nic się wam nie stanie. Jednak nie wchodźcie już na nasze terytorium. Może to się dla was źle skończyć.
- Dziękujemy ci o potężny - powiedział Lunatyk.
Centaur skinął głową i opuścił łuk, po czym zagwizdał.
- Gdzie jest smok? - zapytał Łapa.
- Jego legowisko znajduje się niedaleko stąd. Podróż zajmie nam kilka minut.
Skinęliśmy głowami i czekaliśmy, aż pojawią się inne centaury. W tym czasie wziąłem pelerynę i schowałem ją do kieszeni kurtki, a strzałę oddałem jej właścicielowi, po czym wyjąłem z kieszeni lusterko i powiedziałem:
- Ann Lorens i Dorcas Meadowes.
Po chwili zobaczyłem twarze moich przyjaciółek.
- Uff, już się bałam, że coś wam się stało - powiedziała z ulgą Ann.
- Było blisko. Przez was omal co nie zginęliśmy.
- Jak to?
- Ech, to dłuższa historia. Opowiemy jak wrócimy. Wszystko już u nas ok. Wiemy gdzie jest smok i idziemy właśnie go pokonać. Nie kontaktujcie się z nami, bo może nam to zająć dłuższą chwilę. Najlepiej idźcie spać, bo jutro będziecie nieprzytomne. Nie martwcie się o nas, zobaczymy się przy śniadaniu.
Dziewczyny skinęły głowami, po czym się rozłączyły i czekaliśmy dalej.
Kiedy centaury się zjawiły, nasz 'przyjaciel' wytłumaczył im wszystko. One tylko potaknęły głowami zgadzając się z jego decyzją.
- Dobrze - zwrócił się do nas. - Plan jest taki. Dzielimy się na cztery grupy. W każdej jest jeden z was i trzech naszych. Otoczymy bestię w jej legowisku i zaatakujemy z kilku stron. Wy oszałamiacie smoka, a my strzelamy do niego z łuków. Później wiążemy go linami. Wszystko jasne?
Potaknęliśmy.
- Ok. A więc dzielimy się na grupy.
Ja znalazłem się w drużynie gniadego centaura, a moi przyjaciele zostali przydzieleni do pozostałych grup. My mieliśmy podejść smoka od frontu, grupa Łapy od tyłu, Lunatyka od prawego skrzydła, a Petera od lewego. Kiedy, już wszystko było ustalone, każdy z nas poszedł w swoją stronę.
Droga zajęła nam kilka minut. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się na polanie, zaparło mi dech w piersiach. Smok był bardzo piękny, choć biła od niego niebezpieczna aura. Patrzyłem na śpiące stworzenie z lękiem i zachwytem jednocześnie.
Jednak przypatrywnie się stworzeniu nie było mi dane, gdyż z prawej i lewej strony, gada uderzyły dwa oszałamiacze. Był to sygnał dla mnie. Natychmiast zaatakowałem smoka. W tej samej chwili pozostali członkowie mojej grupy napięli łuki i wystrzelili w kierunku stwora, który jeszcze nie zdążył się całkowicie obudzić po głębokim śnie. Kiedy jednak, dotarło do niego, że jest atakowany, zaryczał i zaczął się bronić pazurami. Miejsca było mało, a my schowani byliśmy pomiędzy drzewami, dzięki czemu, nie mógł nas dosięgnąć swoimi szponami.
Jednak my również, mieliśmy problem, z atakowaniem stwora. strzały odbijały się od jego łusek, a zaklęcia oszałamiające tylko go dezorientowały. W pewnym momencie zobaczyłem, że tylne łapy smoka są wiązane grubymi sznurami. Domyśliłem się, że to Lunatyk wpadł na ten pomysł, a widząc, że skutkuje, poszedłem w ślady mojego przyjaciela. Syriusz i Peter również podchwycili ideę i po dłuższej chwili smok był już związany. Centaury strzelały do niego, celując w słabo osłonięte miejsca, takie jak skrzydła, brzuch i szyja.
Nie oznaczało to jeszcze zwycięstwa. Mimo oszołomienia smok wciąż był przytomny i rzucał się na wszystkie strony, tak, że krępujące go więzy się poluzowały. Wiedziałem, że musimy coś szybko wymyślić, inaczej wielki gad nam ucieknie. I nagle pomyślałem o zaklęciu usypiającym. Szybko wymierzyłem różdżką w kierunku smoczego łba, a kiedy stwór otworzył paszcze rzuciłem zaklęcie. W paszczę smoka trafiły jeszcze trzy promienie. Domyśliłem się, że Huncwoci pomyśleli o tym samym co ja. Potwór został odrzucony do tyłu. Potrząsną łbem, po czym padł uśpiony na łące.
Pozostali dołączyli do nas po chwili gotowi do świętowania. Gniady centaur zwrócił się do mnie:
- Odwaliliście kawał dobrej nagrody. Jesteśmy wam winni przysługę.
Na te słowa skinąłem głową, po czym ziewnąłem. Gniadosz musiał to zauważyć, gdyż zwrócił się do nas:
- Widzę, że jesteście nieźle zmęczeni. Chodźcie za mną. Odprowadzę was do zamku.
Pożegnaliśmy się więc z pozostałymi centaurami i poszliśmy za naszym przewodnikiem. Po około godzinie znajdowaliśmy się już na skraju lasu, żegnając się z nowym znajomym.
- Dziękujemy ci bardzo za pomoc - powiedziałem.
- To był mój obowiązek - odparł z powagą, jednak po chwili uśmiechnął się serdecznie. - Kto wie, może jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Mam taką nadzieję - odparłem ściskając mu dłoń.
Centaur machnął na nas, po czym pogalopował w serce puszczy, a ja zarzuciłem na siebie i moich przyjaciół pelerynę i poszliśmy przez błonia do zamku. Kiedy mijaliśmy WS poczułem zapach jajecznicy i natychmiast poczułem głód. Patrząc na twarze moich przyjaciół domyśliłem się, że również są głodni. Schowałem więc pelerynę i poszliśmy do stołu coś zjeść.
Kiedy już się najadłem spojrzałem na moich kolegów. Każdy z nich miał kilka zadrapań i sińców, ale żadnemu z nas nie stała się większa krzywda na co odetchnąłem z ulgą.
W pewnej chili odezwał się Łapa:
- Rogacz, dlaczego nam nie powiedziałeś, jak poważny jest stan Lily?
- Nie chciałem was martwić.
- A nie uważasz, że mamy prawo wiedzieć? Kiedy zamierzałeś nam to powiedzieć, co?
- Chciałem to powiedzieć wczoraj, ale było mało czasu na wyjaśnienia, a poza tym patrząc na wasze miny, nie chciałem, żebyście wiedzieli. Wiedziałem, że będziecie się zamartwiać.
- No już dobra, dobra. Nikt ci nie robi wyrzutów, po prostu... A zresztą nie ważne. Najważniejsze, że pokonaliśmy tego potwora.
- Mhm.
- Tylko czy to jej pomoże? - zapytał Lunatyk.
- Nie wiem - odpowiedziałem. - Okaże się. Teraz wszystko zależy od niej.
Koniec psot...
-------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale jakoś nie było ku temu sposobności. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał. Nie wiem, co prawda kiedy następny, ale najprawdopodobniej niedługo. Komentujcie proszę, to dla mnie ważne.
Pozdrawiam
Jak słodko *-* Kochany James. Nwm jak Lily ale ja mu juz wszystko wybaczyłam :D
OdpowiedzUsuńOficjalnie informuję Huncwotów, że są idiotami, ale to co zrobili było miłe.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. :D
Dziękujemy ci o potężny - powiedział Lunatyk
OdpowiedzUsuńTo jest coś co mnie tak rozśmieszyło że mama patrzyła na mnie jam na waritke xD