Gdy tylko hasło wydobyło się z moich ust, gargulec odskoczył na bok, ukazując mi schody. Szybko wspięłam się po nich przeskakując po dwa stopnie, aż w końcu stanęłam przed drzwiami. Odetchnęłam głęboko raz, drugi, trzeci, po czym podniosłam rękę i zapukałam.
- Proszę! - usłyszałam głos dobiegający z pokoju.
Otworzyłam drzwi i weszłam do gabinetu, zamykając je za sobą. Podeszłam do biurka, stojącego na środku pomieszczenia i stanęłam przy nim.
- Witaj Lily. Punktualna jak zwykle. Proszę, usiądź.
Zarumieniłam się słysząc komplement, po czym opadłam na krzesło naprzeciw dyrektora.
- Masz może ochotę na dropsa?
- Nie dziękuję.
- Coś cię martwi Lily? Widzę, że coś ci leży na sercu.
- To nic takiego dyrektorze.
- Nonsens! To musi być coś ważnego, skoro jesteś aż tak zamyślona.
Zamrugałam zaskoczona. Naprawdę było to po mnie aż tak widać. Przez chwilę siedziałam zdziwiona, jednak już po chwili oprzytomniałam i odpowiedziałam odrobinę niepewnie:
- No cóż. Chodzi o ten wczorajszy pojedynek.
- Ach, tak. Minerwa mi o tym wspominała.
- No właśnie bo chodzi o to, że James i Syriusz dostali szlaban z tego powodu. Podobnie sprawy mają się z Lucjuszem i Bellatrix o ile się nie mylę.
- Owszem. Ale nie martw się. Nie będą odbywać go razem. Nie chcemy przecież, żeby sobie powydrapywali oczy, prawda?
- Oczywiście Panie Profesorze. Tylko że...
- Tak Lily?
- Ja też brałam w tym udział. Dlaczego nie odbywam kary?
- Ach, moja droga. To bardzo proste. Wszyscy czworo rozpoczęli pojedynek, doskonale zdając sobie sprawę z konsekwencji. W twoim przypadku wyglądało to nieco inaczej. Nie atakowałaś tylko dlatego, że nie darzysz ich sympatią. Stanęłaś po prostu w obronie przyjaciół. Nie mogę ukarać cię za coś takiego.
Skinęłam głową, odczuwając przy okazji fale ulgi. Cieszyłam się, że nie będę mieć szlabanu, ale czułam się również winna, że James i Syriusz będą musieli odpracowywać swój. Postanowiłam, że spróbuję im jakoś pomóc. Z zamyślenia wyrwał mnie głos dyrektora:
- To wszystko Lily? Tylko to cię martwiło?
Zastanowiłam się przez chwilę, w końcu jednak postanowiłam być szczera.
- Nie tylko to Panie Profesorze. Wczoraj po tej bójce, James był bardzo poraniony. A ja go uleczyłam.
- Tak wiem. Poppy mi o tym wspominała. Prawdopodobnie dzięki tobie Pan Potter nie wykrwawił się na śmierć.
- Tak. Tylko, że... ja... Ja zrobiłam to bez pomocy różdżki.
No. Wreszcie to z siebie wydusiłam.
- Jak to? - zapytał dyrektor ze zdziwieniem.
- Nie wiem dokładnie Panie Profesorze, ale mam pewną teorię. Po tym jak jednorożce mnie uleczyły na nadgarstku została mi blizna - powiedziałam odsłaniając srebrzystą łzę. - Marina, łania która się mną zajmowała, powiedziała, że może mieć to pewne skutki. Aby mnie uleczyć dała mi swoją krew a wraz z nią, do mojego krwioobiegu najprawdopodobniej dostała się szczątkowa ilość magii jednorożców, a ta blizna jest połączeniem. Kiedy ją potrę mogę uzdrawiać. Przynajmniej tak mi się wydaje patrząc na zdarzenia poprzedniego dnia. Jednak wydaje mi się, że potrzeba też do tego dużej ilości energii. Po uleczeniu Jamesa byłam bardzo zmęczona i miałam problem z utrzymaniem równowagi.
Dumbledore zamyślił się na chwilę, a czekałam spokojnie na jego reakcję. W końcu po kilku minutach stwierdził:
- No cóż. Sektumsempra to zaklęcie bardzo raniące człowieka. Żeby uleczyć Pana Pottera zapewne potrzebowałaś dużo więcej energii, niż gdybyś miała uleczyć niewielkie zadrapanie. Ponadto po raz pierwszy użyłaś nowych umiejętności. Nie umiesz ich jeszcze kontrolować, więc zapewne zużyłaś dużo więcej energii, niż gdybyś miała już w tym wprawę.
Przytaknęłam, gdyż rozumowanie dyrektora było bardzo logiczne. Jeszcze przez chwilę siedział zamyślony, w końcu jednak otrząsną się z rozmyślań i zwrócił do mnie:
- To co mi powiedziałaś Lily jest bardzo ciekawe. Pomyślę o tym po tej lekcji. Myślę, że na naszych zajęciach możemy się zająć i tą sprawą. Na pewno okaże się bardzo przydatna, kiedy ją opanujesz.
Skinęłam głową a dyrektor kontynuował:
- Dzisiaj jednak chciałbym, żebyśmy zajęli się czymś innym. Ostatnio pracowałem na stworzeniem nowego zaklęcia i ku własnemu zaskoczeniu udało mi się. Dzięki niemu, można słyszeć rzeczy, które dzieją się daleko od nas. Przetestowałem już ten czar i wygląda na to, że wyszedł całkiem dobrze. Chciałbym cię go dzisiaj nauczyć.
Z zainteresowniem słuchałam Dumbledora. Zaklęcie o którym opowiadał bardzo mnie zaintrygowało, a ponadto nie znał go nikt poza dyrektorem. A za chwilę również ja będę potrafiła z niego korzystać.
- Zaklęcie to brzmi Auritosque*. Robisz różdżką obrót, po czym dotykasz jej końcem ucha i wypowiadasz zaklęcie. Na razie przećwicz sam ruch.
Wykonałam polecenie i Dumbledore skinął głową.
- Dobrze, to teraz ta trudniejsza część. Znasz już ruch oraz słowa. To jednak nie wystarczy. Aby cokolwiek usłyszeć musisz się skupić na głosie pojedynczej osoby. Nie zwracaj uwagi na słowa. Myśl tylko o głosie. Wtedy wykonaj zaklęcie. Jeśli ci się uda będziesz w stanie usłyszeć głos osoby, na której głosie się skupiłaś. Wszystko jasne?
- Jak słońce.
- Więc spróbuj.
Zamknęłam oczy i pomyślałam o Dorcas. O jej ciągłym paplaniu i śmiechu. Spróbowałam się skupić na tym dźwięku, po czym wykonałam ruch różdżką i wyszeptałam:
- Auritosque.
Jednak nic się nie stało. Spróbowałam jeszcze raz i kolejny i jeszcze jeden, ale wciąż niczego nie słyszałam. W końcu zdenerwowana otworzyłam oczy.
- Nic z tego nie będzie - powiedziałam naburmuszona.
- Nie poddawaj się - zachęcał dyrektor. - Spróbuj może z inną osobą. Może z kimś kogo lepiej znasz.
Pomyślałam przez chwilę. Przecież w głowie przywoływałam głos Dor. Czy to nie ją znam najlepiej? Tyle razy przecież ją słyszałam. Stwierdziłam, że zdam się na ślepy traf. Zamknęłam oczy i ponowiłam zaklęcie. Głos, który wysuną się na pierwszy plan i na którym się skupiłam był mi doskonale znany. Tak irytujący, a jednocześnie przyjemny dla ucha "Lily! Umówisz się ze mną?" Były to pierwsze słowa, które usłyszałam. Natychmiast je odegnałam, jednak dźwięk i czystość głosu pozostały i nagle usłyszałam.
- Tak, musimy to zrobić.
To był jego głos. Głos Jamesa. Zaklęcie podziałało. Słyszałam go.
- Nie Peter, nie wstąpimy po drodze po ciastka.
Chwila przerwy.
- Glizdek! Chcesz żeby nas złapali.
Ku swojemu rozczarowaniu nie słyszałam nikogo więcej poza Jamesem. Mogłam jednak zgadnąć, że jest razem z resztą Huncwotów. Spróbowałam sobie przypomnieć ich głosy. Zaczęłam od Blacka. To było trudniejsze od przywołania głosu Rogacza, jednak w końcu mi się udało. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Po dłuższej chwili skupienia byłam już w stanie usłyszeć resztę. Chyba dyskutowali o jakimś kawale:
- Ok, a więc tak - usłyszałam głos Syriusza.- W pierwszej kolejności częstujemy je czekoladą, w której będzie eliksir snu.
- Oj - usłyszałam Petera. - Czy mówiłeś o tej czekoladzie?
- Glizdek! To było dla dziewczyn. Zaraz nam tu padniesz jak martwy.
Jakby na potwierdzenie jego słów usłyszałam cichy łomot o podłogę. Zaśmiałam się wyobrażając sobie tę scenę.
- No pięknie - skomentował Lupin. - Ok. Przenieśmy go do łóżka. Nie obudzi się pewnie do rana, no ale trudno. Dobrze, że mam tutaj jeszcze trochę tego eliksiru.
- Dobra, ale wracając do planu - powiedział James. - Dajemy im czekoladę, czekamy, aż zasną, a potem podajemy im ten eliksir.
- Tak - zaśmiał się Syriusz - Zmiana koloru skóry i włosów gwarantowana.
- No i super - skomentował Rogacz. - Akcję zaczynamy, jak Lilka wróci od Dumbledora. Jasne?
- Jasne - usłyszałam dwa zgodne głosy.
Po chwili zerwałam kontakt i wróciłam do rzeczywistości. Po drugiej stronie biurka siedział dyrektor uśmiechając się do mnie.
- Wnioskuję, że ci się udało?
- Owszem - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To wspaniale. Na dzisiaj to koniec. W przyszłym tygodniu to rozwiniemy i popracujemy nad opanowaniem twoich nowych zdolności.
- Oczywiście. Dowidzenia.
- Dowidzenia Lily.
Wstałam z krzesła i ruszyłam w kierunku drzwi, gdy nagle sobie o czymś przypomniałam.
- Panie Profesorze.
- Tak moja droga?
- Czy ma Pan może eliksir neutralizujący substancję zmieniającą kolor i wygląd?
- Owszem.
- Czy mogłabym go porzyczyć? Obiecuję, że sporządzę Panu nowy i oddam na następnych zajęciach.
- Oczywiście Lily. Bierz śmiało. Mogę jednak wiedzieć do czego ci on potrzebny?
- Huncwoci. Chcą nam zrobić kawał.
- Ach. Oni i te ich wszystkie pomysły. No dobrze, bierz już ten eliksir i zmykaj.
- Dziękuję dyrektorze. Dobranoc!
- Dobranoc Lily!
Szybko wyszłam z gabinetu dyrektora i udałam się w kierunku wieży. Przeszłam przez portret Grubej Damy i znalazłam się w Pokoju Wspólnym. Rozejrzałam się za dziewczynami,a gdy zobaczyłam je siedzące na kanapie natychmiast do nich podeszłam.
- Masz. Weź łyk - powiedziałam podając Dor odkorkowany flakonik.
- O co chodzi Lilka? Co się dzieje? - zapytała nic nie rozumiejąc.
- Później ci powiem. Po prostu się napij.
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, jednak już po chwili wzięła łyk napoju.
- Teraz ty Ann - ponagliłam słysząc jak drzwi pokoju Huncwotów zamykają się z trzaskiem.
Blondynka też nie protestowała i zrobiła to, o co ją poprosiłam, po czym podała mi fiolkę. Pociągnęłam z niej łyk eliksiru i puste naczynie schowałam do kieszeni.
W ostatniej chwili. Huncwoci właśnie do nas podchodzili.
- Siema dziewczyny.
- Siemka Łapo - odpowiedziałam.
- Jak lekcja?
- Nie najgorzej.
- Czego cię uczył? - dociekał James.
- A czy to ważne?
- Ok, ok. Widzę, że nie jesteś w nastroju do gadania. Może czekolady? - zaproponował podając nam całą tabliczkę.
- Czemu nie - stwierdziła Dor.
Po niej skosztowałyśmy słodkości ja i Ann.
- Ok. Dziewczyny, idziemy na górę. Czas się położyć spać.
- To nie głupi pomysł - stwierdziła Ann.
- Tak, ja też jestem śpiąca - przytaknęła Dor i ziewnęła.
- Na razie chłopaki - powiedziałam.
- Słodkich snów dziewczyny.
Ruszyłyśmy do dormitorium. Gdy tylko weszłyśmy, każda z nas natychmiast legła na swoim łóżku nawet nie przebierając się w piżamę. Ale się jutro zdziwią, że eliksir zmiany nie zadziałał pomyślałam, po czym odpłynęłam w objęcia morfeusz.
-------------------------------------------------------
* Auritosque - daleko słyszący, a przynajmniej tak mi się wydaje
Jest rozdział. Dzięki za wszystkie komentarze, które tak mnie motywują do pisania. Następny post w piątek. Pozdrawiam i życzę przyjemnej lektury.
Taki krótki? ;-; Jak ja do czekam do piątku? D: Może jakoś dam radę :D
OdpowiedzUsuńOczy mi się zamykają,więc za jakiekolwiek błędy przepraszam!
Czemu urodziłam się mugolem? D: Chciałabym chodzić do Hogwartu i w ogóle... (Miałam komantować wpis,a piszę o Hogwarcie -,- )
Fajny ten rozdział :) W dużej mierze o Lekcji z Dumbledorem,ale i tak jest świetny :)
Ja nie wytrzymać do 23? Ha! Proszę! Nawet postaram z siebie wykrzesać jakiś w miarę normalnie wyglądający komentarz,chociaż jestem straszliwie śpiąca... ( Mój kochany kuzyn zadzwonił do mnie o 7:20 jakby nie wiedząc,że primo nie idę do szkoły i secundo ja nie jestem wujkiem google i też chce się wyspać! <----- Tak to jest normalny komentarz według Zuzi O_o )
Emm... Co by jeszcze powiedzieć? A! Mam pytanie. Z jakiego języka pochodzi to zaklęcie? Nie jest mi to do niczego potrzebne ale jestem ciekawa :)
Się Huncwoci zdziwją gdy zobaczą,że...Ej! Właśnie wpadłam na pomysł...Albo nie. Głupi był. (Po co ja to w ogóle piszę? O_o Na czym to ja...? A tak. To się Huncwoci zdziwią,gdy zobaczą jutro normalne kolory włosów u dziewczyn :3 Może jakaś nocna rozmowa? Wyznania? Nie? Ja i tak poczekam :D Jaki ten komentarz krótki! Nie zjesz mnie? Nie,to mówiłam wczoraj. Czekaj... O wiem! Nie usmażysz mnie i potem skolnujesz i włożysz do słoika a te klony wypuścisz do jeziora i potem mnie przemielisz na pokarm dla moich klonów? (Matko! Z moją głową jest coraz gorzej!) Dobra zamykam się bo jeszcze możesz pomyśleć,że ja jakaś nie do rozwinięta umysłowo czy coś.
Dobranoc :3
Zaklęcie z łaciny, chociaż to według tłumacza google, wiec nie wiem, czy jest ok, ale to było jedyne tłumaczenie z jednym słowem, wię to na nie się zdecydowałam. No cóż, jestem wcześniej w domu, więc może dzisiaj jeszcze będzie kolejny rozdział, alke jiczego nie obiecuję :D
UsuńYey :D
UsuńTo i tak czekam :D
I mówiąc w tajemnicy być może będą u mnie dzisiaj dwa rozdziały ^^ Jeden już jest. Ale cii.... Zobaczę co napiszą inni ;3
A! I mam nadzieję,że tym razem będzie coś typu Lily+James=coś zupełnie słodkiego :* Ale to twoja wizja więc ci....
Wedle życzenia. I tak ponad połowa rozdziałów wychodzi na birząco, więc czemu nie :) A tak swoją drogą, to polecisz mi jakieś fajne blogi o Jily? Mam ochotę o nich coś poczytać.
UsuńEmm.... Fajne blogi o Jilly? Ja śledzę osobiście tylko dwa już,już.
Usuńhttp://huncwoci-huncwotki.blogspot.com/2014/08/10-przepowiednia-i-dla-mnie-jestes-nikim.html?showComment=1409851861828#c3928429832182457027
http://jillycrux.blogspot.com
A! No i taki stary,ale i tak wspaniały :D
http://astal.blog.onet.pl
No i mój oczywiście nie? XD (Taka skromna XD )
Twój też oczywiście. To chyba jasne ;)
UsuńFajne to zaklęcie. :D Ciekawie kogo będą obwiniać o to, że się kawał nie udał? :p
OdpowiedzUsuńRozdział jest bardzo fajny. :D