Już po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich gajowy Hogwartu.
- Lily!
- Cześć Hagridzie.
- Jak dobrze cię widzieć całą i zdrową - powiedział, na co lekko potarłam bliznę na lewym nadgarstku. - Wejdź. Zaparzę nam herbaty.
Przeszłam przez próg i zamknęłam za sobą drzwi po czym usiadłam przy stole, gdzie już krzątał się olbrzym.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Dobrze. Jednorożce mnie wyleczyły i teraz czuję się jak nowo narodzona - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Przepraszam.
- Za co? - spytałam zdziwiona.
- Powinienem był cię powstrzymać, albo za tobą pobiec - powiedział, a w jego głosie usłyszałam wyrzuty, kierowane pod jego własnym adresem.
- Nie obwiniaj się Hagridzie. To nie była twoja wina. Poszłam tam z własnej woli. Nie mogłeś mnie powstrzymać.
Jednak moje słowa najwyraźniej go nie pocieszyły, bo usłyszałam jak mamrocze:
- Nie powinienem był cię brać na tak niebezpieczną wyprawę.
- Nie przesadzaj. Przynajmniej zdarzyło się coś ciekawego - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, na co on trochę się rozpogodził.
- Oj Lily, ty to wiesz jak przerazić człowieka.
- Hagridzie! Jak możesz! Przecież to CIEBIE przeraziłam. Miałeś chyba na myśli, że wiem jak przerazić pół olbrzyma.
Gajowy słysząc te słowa zaśmiał się głośno i po chwili poczochrał mi włosy.
- Widzę, że już z tobą wszystko ok, skoro rzucasz już takimi dowcipami.
Uśmiechnęłam się widząc, że nastrój mojego przyjaciela uległ znacznej poprawie.
- A tak swoją drogą to jak tam dziewczyny - zagadnęłam gdy gajowy postawił przede mną kupek parującej herbaty.
- Nie najlepiej. Przez ten tydzień odwiedzały mnie codziennie, ale wciąż były w tak samo kiepskich nastrojach. Bardzo się przejęły tym co się wydarzyło.
- Zaraz, to one wiedziały?
- Owszem. One oraz Huncwoci.
- Kto im powiedział? - zapytałam zła. Nie chciałam, żeby się o mnie martwili.
- No cóż.. - Hagrid zająkną się odrobinę zmieszany. - To trochę tak jakby moja wina. Kiedy zostałaś zaatakowana i jednorożce nie pozwoliły mi cię zabrać do zamku, pobiegłem po McGonagall i o wszystkim jej powiedziałem. Dopiero później zobaczyłem, że w sali siedział James. Zapewne powiedział reszcie co się stało. Przepraszam Lily.
- Nic się nie stało Hagridzie - odpowiedziałam miękko. - Przepraszam, że tak ostro zareagowałam. Po prostu kiedy się obudziłam pragnęłam tylko tego by moi przyjaciele nic nie wiedzieli i się o mnie nie martwili.
- Och, Lily. Nie doceniasz ich. Nawet gdyby nie wiedzieli co się stało i tak by się o ciebie martwili. A już szczególnie James - Zesztywniałam słysząc to imię, jednak gajowy tego nie zauważył i ciągną dalej. - Nawet nie wiesz jak zrozpaczony był gdy usłyszał co ci się stało. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak markotnego. Chyba naprawdę to przeżył. Kto wie Lily, może mu naprawdę zależy?
Nie odpowiedziałam. Zastanawiałam się, czy może mieć rację.
Nie ma mowy Lily, wybij go sobie z głowy.
Ale co jeżeli on naprawdę się o mnie martwił. To możliwe.
Martwił się o ciebie jak koleżankę. Odpuść sobie.
Ale Hagrid powiedział, że nigdy nie widział go tak zrozpaczonego. To musi coś znaczyć.
Możliwe. Ale to i tak niczego nie zmienia. Nie rozmawiacie ze sobą, pamiętasz?
Oczywiście, że pamiętam, jak mogłabym zapomnieć.
Smutna dopijałam herbatę z kubka, gdy nagle coś przyszło mi do głowy.
- Hagridzie? - zapytałam - James cię odwiedzał?
- Tak, był tu ze dwa razy i pytał czy mam jakieś wieści na twój temat.
- A jak wyglądał?
- No, już ci to mówiłem.
- Przygaszony, smutny, wciąż ze skwaszoną miną.
- A czy może nie wyglądał jakby miał... no cóż... wyżuty sumienia?
- Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale teraz jak o tym wspominasz, myślę, że możesz mieć rację. Tak. Myślę że miał wyżuty sumienia. Ale dlaczego? - zapytał.
- Może dlatego, że to on zrobił kawał za który dostałam szlaban i poszłam z tobą do Zakazanego Lasu.
- Aaaaa... Już rozumiem. Chłopak obwinia się, że to przez niego zostałaś ranna.
Skinęłam głową w potwierdzeniu.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy gdy nagle gajowy ponownie się odezwał:
- Posłuchaj mnie Lily. James to naprawdę porządny chłopak. Ma masę talentów i jest w tobie zakochany po uszy. Wiem, że cię denerwuje, ale jest też twoim przyjacielem. Przestań być na niego obrażona i mu wybacz. Tamtym numerem w lochach chciał zwrócić na siebie twoją uwagę. Wiem, że ci się to nie spodobało, ale nie miał złych intencji.
- Chciał żebyś mi to powiedział - zapytałam rozdrażniona.
- Oczywiście, że nie. Nie zrobiłby czegoś takiego. Zapewne jak wrócisz do zamku to zacznie się przed tobą płaszczyć, a ponieważ jesteście przyjaciółmi wasza wrogość przyniesie wam tylko ból i cierpienie. Dlatego proponuję, żebyś mu wybaczyła.
Hagrid patrzył na mnie wyczekująco, ja jednak nie wiedziałam co mam powiedzieć. Dał mi wiele do myślenia. W końcu jednak odpowiedziałam.
- Wybaczę mu Hagridzie.
- I dobrze - odpowiedział zadowolony z siebie olbrzym.
- Ale jeszcze nie dziś - dodałam. - Możliwe nawet, że nie jutro ani po jutrze. Ale za kilka dni, zrobię to. Wybaczę mu.
Gajowy skiną głową. Chyba zrozumiał, że potrzebuję jeszcze trochę czasu.
Dopiłam herbatę, która była już teraz ledwie ciepła, do końca po czym wstałam z krzesła przy stole.
- Dziękuję za herbatę, ale to już chyba czas, żebym wróciła do Hogwartu i do moich przyjaciół.
- Oczywiście Lily - odpowiedział z uśmiechem na ustach, po czym wstał i wyszedł na błonia, a ja ruszyłam za nim.
-------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak dawno mnie nie było na blogu, ale teraz mam zamiar nadrobić zaległości. Oto rozdział 21. Może jeszcze dziś, najpóźniej jutro kolejny rozdział albo dwa. To zależy od tego, jakiej długości będą. Jeśli jeden, to możecie się spodziewać czegoś dłuższego, jeżeli dwa, zapewne będą krótsze. Życzę miłego czytania i proszę o komentowanie.
Jak to?! Ma już mu wybaczyć!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. :3
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie reakcja Rogasia. ^^