Strony

20.07.2015

Rozdział 55 - Mały włochatkowy problem Pana Remusa Lupina

       Kiedy obudziłam się następnego ranka, słońce przeświecało, przez niecałkowicie zasunięte kotary mojego łóżka. Powoli usiadłam i leniwym ruchem, przetarłam oczy. Spuściłam z łóżka najpierw lewą, potem prawą nogę i w końcu zmusiłam się do wstania. Wolnym krokiem ruszyłam ku łazience. Kiedy już wyszłam, czysta i gotowa na nadchodzący dzień, usiadłam na swoim posłaniu i sięgnęłam po podręcznik od Zielarstwa. Egzaminy były już coraz bliżej i każdego dnia uczyłam się zaraz po obudzeniu i tuż przed zaśnięciem. Oczywiście w ciągu dnia, też nigdzie nie ruszałam się bez podręczników, ale przyjaciele ciągle odciągali mnie od nauki, przez co zaczynałam się poważnie martwić nadchodzącymi egzaminami. Tak, fakt, że wszyscy uważali, że byłam świetną uczennicą i w ogóle, ale przecież nie osiągnęłabym takiej reputacji, gdybym się nie uczyła. A teraz, przed egzaminami, w szczególności musiałam się skupić na nauce, jeśli chciałam osiągnąć zadowalające wyniki. W związku z tym, otworzyłam książkę i zaczęłam czytać.
- Rany! - syknęłam sfrustrowana po niemal pół godzinnej lekturze.
       Zdałam sobie właśnie sprawę, że nie mam notatek z jednej lekcji. Nie wiedziałam, jak to się mogło stać, ale bardzo ich potrzebowałam. I to natychmiast!
       Zerwałam się z łóżka i pędem przebiegłam przez pokój. Otworzyłam gwałtownie drzwi, po czym wypadłam na korytarz i pognałam schodami w kierunku pokoju, gdzie jak sądziłam, mogę zdobyć potrzebne mi informacje. Na miejscu, zapukałam do drzwi i zniecierpliwiona, nie czekając na zaproszenie, wpadłam do pokoju. Szybko rozejrzałam się po wnętrzu i westchnęłam sfrustrowana.
- Gdzie jest Remus? - zapytałam.
- Po co ci on? - odpowiedział pytaniem na pytanie Peter.
- Potrzebuję jego notatek z Zielarstwa. Więc? Gdzie on jest?
       Glizdogon wzruszył ramionami z przepraszającą miną, na co tylko westchnęłam zniecierpliwiona. W tej samej chwili z łazienki wyszedł Syriusz i popatrzył na ze zdziwieniem.
- Ja rozumiem Ruda, że my jesteśmy jak narkotyk i łatwo się od nas uzależnić, ale przyłażenie do naszego pokoju, kiedy jesteśmy jeszcze półnadzy, to już lekka przesada, nawet jak na psychofankę, nie uważasz? - zapytał z huncwockim uśmiechem, po czym lekko do mnie mrugnął.
       Parsknęłam niezadowolona słysząc jego słowa, a Łapa tylko się roześmiał.
- Więc... W jakiej sprawie do nas przychodzisz? Może stęskniłaś się na naszym Rogaczem? - żartował dalej Syriusz.
- Nie. Chciałam się tylko... - zaczęłam, ale Syriusz przerwał mi w połowie zdania.
- Acha! Już wiem. Przyszłaś, bo chcesz go obudzić pocałunkiem, jak książę Śpiącą Królewnę, nieprawdaż?
- Co? Nie! Ja tylko...
- Rozumiem cię Ruda. Przecież Rogaś to taki pociągający chłopczyna, prawda?
- Syriusz, czy mógłbyś...
- Ale chyba coś ci się role w tym przedstawieniu pomieszały. Przecież to on powinien być księciem i jego zadaniem byłoby obudzenie ciebie. A teraz, to jest to takie...
- MOŻESZ SIĘ NA CHWILĘ UCISZYĆ!? - wrzasnęłam, już mocno wkurzona tym, że ciągle mi przerywał.
       Na moje szczęście, po tym jak się wydarłam, Łapa zamilkł na chwilę i nie musiałam już dłużej słuchać jak wygaduje te wszystkie brednie. W sumie, to miałam ochotę czymś przywalić naszemu szkolnemu casanowie, ale udało mi się przed tym powstrzymać. Miałam aktualnie ważniejsze sprawy na głowie.
- Gdzie Remus? - zapytałam.
- Oj nieładnie Ruda. Bardzo nieładnie. Tak zdradzać naszego Rogasia... Przecież przez ciebie, jemu serce pęknie.
       Przewróciłam oczami zirytowana.
- Nie żartuję Syriusz. Muszę go natychmiast znaleźć.
- Uuu... Rogacz chyba serio powinien zacząć się martwić, bo jak widzę to jest naprawdę poważna sprawa.
       Zawyłam z frustracji, po czym wzięłam poduszkę z najbliższego łóżka i zaczęłam nią bezlitośnie okładać roześmianego chłopaka.
- Weź... się... wreszcie... ogarnij... i powiedz... gdzie... jest... Luniek... - mówiłam między kolejnymi ciosami.
       Kiedy nie doczekałam się żadnej reakcji ze strony huncwota, wydyszałam:
- Mów gdzie jest Remus... bo jak nie... to zaraz zmienię broń... na patelnię. A myślę... że jeszcze pamiętasz, jak groźna jest to broń w moich rękach.
- Aaaa! - wrzasnął Łapa, po czym zaczął biegać po całym pokoju przesadnie machając rękami i udając panikę - Dzieci, ludzie i czarodzieje, ratujcie się kto może, nadchodzi patelniowy potwór! Przepuście mnie! Przystojniacy uciekają pierwsi!
       Przez chwilę obserwowałam całą tę sytuację, po czym schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam się niekontrolowanie śmiać. Tylko Łapa potrafił mnie najpierw wkurzyć, a potem doprowadzić do śmiechu. W końcu odjęłam ręce od twarzy i spróbowałam zatrzymać Syriusza, który jednak ciągle mi się wymykał, przez co ganiałam za nim, po całym pokoju, śmiejąc się z nim do rozpuku. Glizdogon przyglądał nam się z politowaniem ze swojego łóżka, nas jednak to niewiele obchodziło i dalej biegaliśmy po całym pokoju. Nagle do naszych uszu dotarł niezadowolony, zaspany głos:
- Co się tutaj dzieje? I dlaczego wyglądacie jak para ścigających się obdartych ze skóry kurczaków?
       Słysząc to, oboje parsknęliśmy śmiechem i zaczęliśmy się tarzać po podłodze. James, którego najwyraźniej obudziły nasze krzyki, patrzył na nas ze zdumieniem przemieszanym z politowaniem. Kiedy w końcu odrobinę się z Łapą uspokoiliśmy, zapytał:
- Co ty tu robisz Lils?
- Próbuję się dowiedzieć, gdzie  jest Remus, ale ten palant mi to uniemożliwia - odparłam wciąż chichocząc.
- Może po prostu skorzystasz z mapy? - zaproponował, opadając na poduszki. - Leży na mojej szafce.
       Podeszłam do biurka i wzięłam z niego kawałek pergaminu, domyślając się, że to musi być ta ich sławetna Mapa Huncwotów. Rozłożyłam pergamin, który był całkowicie pusty i spojrzałam na niego zdezorientowana, po czym spojrzałam niepewnie na Jamesa.
- Ale... - zaczęłam - Tutaj nic nie ma.
       Potter, wciąż nieprzytomny, zaczął macać po szafce ręką w poszukiwaniu różdżki, a kiedy ją znalazł, stuknął nią na chybił trafił w pergamin i wymamrotał:
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.
       Po tych słowach odłożył różdżkę i przekręcił się na bok, chcąc ponownie zasnąć, jednak nie było mu to dane, gdyż Syriusz już stał nad nim i się na niego wydzierał:
- Jak mogłeś?! Właśnie zdradziłeś jej hasło do mapy!
- I co z tego? - wymruczał James, zakrywając sobie głowę poduszką, żeby odgrodzić się od przeraźliwego dźwięku.
       Łapa nie pozwolił mu się jednak nacieszyć spokojem i już po chwili zabrał mu poduszkę i dalej wrzeszczał przyjacielowi do ucha. Ja jednak, nie zwracałam już na to uwagi. W chwili, gdy James oderwał różdżkę od pergaminu, na kartce zaczęły się pojawiać kreski i kropki, aż w końcu miałam przed sobą plan Hogwartu. Wpatrywałam się jak urzeczona w to nadzwyczajne dzieło, ale w końcu wzięłam się w garść i zaczęłam szukać kropki podpisanej imieniem i nazwiskiem, którego szukałam. Kiedy w końcu odnalazłam Remusa, poderwałam się na nogi i wybiegłam z dormitorium chłopców, dziękując im na odchodnym. Zanim zamknęłam za sobą drzwi usłyszałam dwa słowa. Koniec psot. Domyśliłam się, że było to hasło, sprawiające, że Mapa, znów wyglądała jak zwykły kawałek pergaminu. Niesamowite. Musiałam przyznać, że chłopcy odwalili naprawdę kawał dobrej roboty tworząc tą mapę, choć znając życie, to Lunatyk wszystko opracował. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem, po czym przyspieszyłam kroku i już po chwili byłam na błoniach.
- Nareszcie cię znalazłam! - krzyknęłam w kierunku siedzącego nad wodą blondyna.
       Chłopak odwrócił się w moim kierunku i spojrzał na mnie zdumiony.
- Ooo... Hej Lily. Szukałaś mnie?
- Mhm... - przytaknęłam podbiegając do przyjaciela.
       Remus przesunął się nieco i zrobił mi miejsce obok siebie na kamieniu. Usiadłam i odetchnęłam głęboko próbując uspokoić serce, po szybkim marszu przez zamek. Lunio zmierzył mnie uważnym spojrzeniem i zmarszczył brwi.
- Czemu jesteś cała w piórach?
- Co? - spojrzała na siebie zdumiona, po czym westchnęłam sfrustrowana - To wszystko przez tego głupiego pacana - warknęłam.
- Jamesa?
- Nie, Blacka - mruknęłam, na co Lunio popatrzył na mnie szczerze zdumiony.
       W odpowiedzi machnęłam tylko lekceważąco i powiedziałam:
- Daj spokój, nie pytaj.
- Ok. Zapytam innym razem - odparł Remus z lekkim uśmiechem, po czym wziął swoją różdżkę i machną nią, a już po sekundzie byłam czysta.
- Dzięki - odparłam również się uśmiechając.
       Chłopak skinął lekko głową, po czym zapatrzył się na jezioro. Przyjrzałam mu się uważnie. Wpatrywał się w taflę jeziora z ogromnym skupieniem. Oczy miał zmrużone i uważne, ale przy tym, wyjątkowo zaniepokojone. Skupiony wyraz twarzy, lekkie drżenie rąk i niepokój widniejący w oczach, uzmysłowiły mi, że coś jest nie tak.
- Coś się stało? - zapytałam, wpatrując się w Remusa ze zmarszczonymi brwiami.
- Co? - zapytał patrząc na mnie wyrwany z zamyślenia, po czym szybko odpowiedział - Nie... To nic takiego.
       Po tych słowach znów spojrzał w kierunku jeziora,a ja po chwili podążyłam za jego spojrzeniem. Już po chwili dostrzegłam to, co on i zrozumiałam, czemu się martwił.
- Dzisiaj pełnia prawda? - zapytałam, a Remus spojrzał na mnie natychmiast, z zaniepokojoną miną.
- Owszem - odparł ostrożnie, wciąż uważnie mi się przyglądając
- Jak się czujesz?
       Po tym pytaniu, Lunatyk zaczął mi się przypatrywać jeszcze uważniej, z e zdziwieniem wymalowanym na twarzy, jednak szybko się opanował i zapytał:
- A niby co pełnia ma wspólnego ze mną?
       Spróbował powiedzieć to lekkim, niezobowiązującym tonem, ale zdradziło go lekkie, ledwo słyszalne drżenie głosu.
- Remus - powiedziałam łagodnie, wpatrując się w ledwo widoczny o tej porze dnia, księżyc na niebie - Ja wiem. Nie musisz tego przede mną ukrywać. Wiem o wszystkim.
- C-co? - wyjąkał zdezorientowany wpatrując się we mnie szeroko otwartymi ze zdumienia oczami - Jak... Jak długo?
- Od początku trzeciej klasy - wyznałam - No wiesz... Zawsze z wyprzedzeniem czytam podręczniki.
       Kątem oka dostrzegłam jak Remus lekko skinął głową, a potem wyszeptał:
- Zawsze byłaś wyjątkowo bystra i szybko łączyłaś fakty. Zawsze mnie zaskakiwałaś swoją spostrzegawczością i łatwością w łączeniu faktów. Mogłem się domyślić, że prędzej czy później się domyślisz - westchnął przeciągle, po czym zapytał smutnym, przygnębionym głosem - Dlaczego wciąż się ze mną zadajesz?
- Co za głupie pytanie - stwierdziłam, przenosząc wzrok na przyjaciela - Bo mi na tobie zależy. Jesteś jedną z najwspanialszych osób jakie kiedykolwiek miałam zaszczyt poznać. Nie mogłabym się od ciebie odwrócić tylko dlatego, że... masz mały, włochatkowy problem.
       Słysząc moje słowa, Lunio cicho parsknął śmiechem.
- Nazywasz to dokładnie tak, jak chłopaki. Oni też mówią o tym, jako o małym, włochatkowym problemie.
- I mają rację - odpowiadam zdecydowanym głosem.
       WOW. Czy ja to na serio powiedziałam? Naprawdę, przyznałam rację huncwotom. O rany, jest ze mną źle. Zabierzcie mnie do szpitala na oddział zamknięty i wyleczcie mnie z tego. Ja nie mogę przyznawać racji huncwotom! A szczególnie Potterowi i Blackowi!
- W każdym razie... To, czym jesteś, nie zmienia tego, kim jesteś. A prawda jest taka, że jesteś przystojnym, niesamowicie utalentowanym i przyjacielskim huncwotem i czarodziejem. Oraz moim przyjacielem. Nie zapominaj o tym, dobra?
- Jasne - odparł Remi z lekkim uśmiechem, który po chwili przemienił się w wyraz zaniepokojenia - Ale... Nic nie powiedziałaś dziewczynom o mojej przypadłości, prawda?
- Jasne, że nie. Sam powinieneś to zrobić - odparłam, na co Remus, na chwilę zamilkł.
- Zrobię to - powiedział w końcu - Ale jeszcze nie teraz. Ja... Potrzebuję jeszcze trochę czasu.
- Nie ma sprawy - odparłam z uśmiechem, po czym wstałam i wyciągnęłam rękę do Remusa - Ale teraz już wracajmy do dormitorium. Masz notatki, których natychmiast potrzebuję i liczę, że nie odmówisz mi pomocy.
       Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem i przyjmując moją pomoc we wstawaniu, odpowiedział:
- Oczywiście, że nie Lily. Zawsze możesz na mnie polegać.
- To samo tyczy się ciebie - odparłam, posyłając przyjacielowi szczery uśmiech, na co odpowiedział mi tym samym.
       Kiedy ruszyliśmy w kierunku zamku, zrozumiałam, że nie mogę zostawić Lunatyka samego z jego problemem. A tym bardziej nie mogłam go zostawić w rękach pozostałych huncwotów. Właśnie w tej samej chwili do głowy wpadł mi pewien pomysł i już wiedziałam, jak pomóc przyjacielowi...

------------------------------------------------------

Hej wam! Niestety miałam dzień poślizgu, ale liczę, że nie będziecie mieć mi tego za złe. Rozdział ja widzicie się pojawił. Może niezbyt długi, ale myślę, że wystarczy i liczę, że się spodoba :)
Jutro, czyli we wtorek, wyjeżdżam na obóz na 10 dni i nie będę w tym czasie pisać. Nie chodzi nawet o to, że nie będę mieć wi-fi, ale raczej o brak czasu, gdyż jest to dla mnie bardzo ważny wyjazd, na którym będę się przygotowywać, do zdawania na brązowy pas, więc będę musiała ostro poćwiczyć również pomiędzy treningami, a nie tylko w czasie nich, więc najbliższej notki możecie się spodziewać pomiędzy 1.08 a 6.08.
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał i proszę trzymajcie za mnie kciuki, żebym zdobyła ten brązowy pas. Proszę was gorąco o komentarze, bo one motywują do pisania. kiedy wrócę, przeczytam i odpowiem na nie wszystkie.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)

P.S. Jak zapewne zauważyliście, zmieniłam wygląd bloga, na bardziej... minimalistyczny. Najprawdopodobniej będzie tak wyglądać przez całe wakacje, a może nawet trochę dłużej, gdyż pasuje do fabuły na początku szóstego roku nauki w Hogwarcie, także możliwie, że wygląd przetrwa do połowy pierwszego semestru w szóstej klasie. Jak wam się podoba nowy wygląd bloga? Co o nim myślicie? Dajcie mi znać w komentarzach :)

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Hej! :D
      Jestem pierwsza, jak fajnie :3
      Wow, szybko dodałaś ten rozdział :D Z czego bardzo się cieszę, bo na już poprzedni rozdział czekałam dość długo i nie mogłam się doczekać kiedy będzie :)
      Egzaminy, egzaminy... Lilka nie ma się czego bać - zda śpiewająco ^^ Zresztą pewnie tak samo jak pozostali :)
      Dziwne, że Lily wchodzi tak do Hunców... Ja bym się chyba bała :D Tego co tam bym mogła zastać xd Np. Syriusz mógłby być nie półnagi, a nagi xd W sumie to jakby to był James to chyba by jej nie przeszkadzało, ale Łapa, albo... GLIZDEK?! o.O
      "- Aaaa! - wrzasnął Łapa, po czym zaczął biegać po całym pokoju przesadnie machając rękami i udając panikę - Dzieci, ludzie i czarodzieje, ratujcie się kto może, nadchodzi patelniowy potwór! Przepuście mnie! Przystojniacy uciekają pierwsi!" - Haha, kocham Blacka :D U ciebie jest taki... Śmieszny, wyluzowany, fajny :D Nie kłóci się z Evans, są, można tak stwierdzić, przyjaciółmi i bardzo mi się to podoba :D
      No, Lily wreszcie odkryła ich tajemnicę ;3 A Blackuś jak zwykle przewrażliwiony ;p
      "Dlaczego wciąż się ze mną zadajesz?
      - Co za głupie pytanie - stwierdziłam, przenosząc wzrok na przyjaciela - Bo mi na tobie zależy. Jesteś jedną z najwspanialszych osób jakie kiedykolwiek miałam zaszczyt poznać. Nie mogłabym się od ciebie odwrócić tylko dlatego, że... masz mały, włochatkowy problem." - to się nazywa przyjaźń! :) Uwielbiam Lily za to, że nie odwróciła się od Remusa i go akceptuje <3
      "- W każdym razie... To, czym jesteś, nie zmienia tego, kim jesteś. A prawda jest taka, że jesteś przystojnym, niesamowicie utalentowanym i przyjacielskim huncwotem i czarodziejem. Oraz moim przyjacielem. Nie zapominaj o tym, dobra?" - Święta prawda ^^
      Ciekawe na jaki wpadła pomysł :D
      Rozdział bardzo mi się podobał :3 Było dużo humoru ;3
      Trzymam kciuki za to, żebyś zdała ten pas! :) Uda ci się! :D
      Szablon jest bardzo ładny :D Mi się podoba ^_^

      Pozdrawiam, ściskam, życzę udanych wakacji, jak i weny :)

      Kathrine ;**

      {jily-love-forever.blogspot.com}
      {zlap-jelenia.blogspot.com}

      Usuń
  2. Rozdział jak zwykle rewelacyjny chociaż jak dla mnie mógłby być dłuższy bo uwielbiam czytać to co wyjdzie spod twoich rąk.
    Syriusz taki wredny i nie chciał powiedzieć gdzie znajduje się Remus. Lily taka zła o groziła biednemu Łapie palenią. James taki kochany i ulitował się nad Evans i pomógł odnaleźć Lunatyk chociaż może jednak pomógł dla tego że chciał dalej spać a ta dwójka zbyt głośno się zachowywała.
    Ruda odgadał tajemnice Lunia ale go nie odrzuciła ani nikomu nie powiedziła tylko go wspierała. Jestem naprawdę bardzo ciekawa co ten Rudzielec wymyśli żeby pomóc Lupinowi w pełnię.
    Wygląd bloga bardzo mi się podoba. Mam nadzieję że obóz będzie w pełni udany i wierzę że uda ci się zrobić brązowy pas.
    Pozdrawiam
    Obliviate

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Co ty mi nic nie mówisz, żę nowy rozdział jest?!
    Jak mogłaś?! ;___;
    Skomentuję jutro ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bezkompromisowo genialna! :D
      Wyłączyłam te cholerne wibracje i możesz szykować się na komentarz dziś lun jutro :D

      Usuń
  4. Wygląd bardzo ładny :D
    Postaram się wytrzymać do czasu aż wrócisz z obozu. :D
    " I dlaczego wyglądacie jak para ścigających się obdartych ze skóry kurczaków?" < GENIALNE :D Świetny tekst! :D
    Super rozdział. :D
    Chciałabym zobaczyć, co się działo w głowie Jamesa jak Łapa na niego wrzeszczał. :D
    Udanego wyjazdu! :D I będę trzymać kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mów gdzie jest Remus... bo jak nie... to zaraz zmienię broń... na patelnię. A myślę... że jeszcze pamiętasz, jak groźna jest to broń w moich rękach.
    - Aaaa! - wrzasnął Łapa, po czym zaczął biegać po całym pokoju przesadnie machając rękami i udając panikę - Dzieci, ludzie i czarodzieje, ratujcie się kto może, nadchodzi patelniowy potwór! Przepuście mnie! Przystojniacy uciekają pierwsi!

    Hahaha o my good! xD
    No i James jak mogłeś!
    *szaleńczy śmiech
    zabije!

    OdpowiedzUsuń