Z dedykacją dla wszystkich, którzy tak długo czekali na ten rozdział :-)
I wreszcie nastał ten dzień. Wreszcie!!! Gdy tylko się obudziłam, nie myślałam o niczym innym. BAL. To już naprawdę dzisiaj. Nie byłam w stanie usiedzieć w miejscu, a to, że wyjątkowo nie było tego dnia lekcji, wcale mi nie pomagało. Obudziłam się wyjątkowo wcześnie i poszłam się umyć. Myślałam, że tylko ja tak bardzo to przeżywam, jednak jak się okazało nie byłam w tym osamotniona. Gdy wyszłam z łazienki dziewczyny już nie spały. Szybko wybrałyśmy się na śniadanie, a potem odwiedziłyśmy Hagrida. Musiałyśmy się czymś zająć, a rozmowa z gajowym była idealna, aby przestać myśleć o upływającym czasie. Kiedy jednak zorientowałyśmy się, że dochodzi 15:00 szybko się pożegnałyśmy i pognałyśmy czym prędzej do dormitorium. Bal zaczynał się o 18:00.
I tak oto jestem właśnie w pokoju i maluję wykąpaną Ann. Dorcas jest w łazience, a ja pomagam blondwłosej. Kiedy nakładałam tusz na rzęsy dziewczyny Meadowes wyszła w ręczniku z pomieszczenia i usiadła na swoim łóżku przyglądając się moim działaniom.
- Powinnaś wziąć ten jaśniejszy cień - zasugerowała, gdy wybrałam jeden z ciemno fioletowych cieni do powiek. - Przecież nie chcemy, żeby nasza kochana mała Ann wyglądała, jakby miała sińce na oczach.
Blondwłosa jęknęła, a my zaśmiałyśmy się z jej reakcji, jednak skorzystałam z rady przyjaciółki i wybrałam jaśniejszy kolor. Gdy makijaż był już gotowy do roboty zabrała się Dor i ułożyła Ann piękną fryzurę. Ja tymczasem poszłam do łazienki i wzięłam długą kąpiel. Kiedy wyszłam z wody zarzuciłam na plecy ulubiony jedwabny szlafrok o barwie głębokiej zieleni, który dostałam swego czasu od Dorcas na święta. Ona i Ann miały identyczne, tylko w innych kolorach.
Kiedy wyszłam z łazienki Ann była już obrobiona, a ubranie leżało na jej łóżku. Właśnie czesała Dor kiedy wyszłam. Gdy spojrzałam na odbicie czarnej w lustrze, aż się zacięłam. Zawsze była ładna, jednak teraz umalowana i tak elegancko uczesana, wyglądała naprawdę olśniewająco. Gdy założy sukienkę na pewno będzie wyglądać wspaniale.
W końcu przyszła kolej na mnie. Usiadłam przed lustrem i pozwoliłam dziewczynom zająć się moim wyglądem. Gdy w końcu po jakiejś pół godzinie pozwoliły mi otworzyć oczy, zobaczyłam przed sobą piękną dziewczynę. Kilka sekund zajęło mi zrozumienie, że to jestem ja. Oczy mi się rozszerzyły ze zdumienia. Dziewczyny widząc moją reakcję serdecznie się zaśmiały.
- Tak Lily. Wyglądasz bosko, ale przestań tak wyłupiać oczy bo ci tak zostanie i żaden chłopak nie będzie chciał z tobą tańczyć - zaśmiała się Dorcas.
Otrząsnęłam się z szoku, po czym uściskałam dziewczyny.
- Ej, ej, ej. Uważaj! Zniszczysz moją fryzurę! - krzyczała Ann śmiejąc się.
- I mój makijaż - zawtórowała jej Dorcas.
W radosnych nastrojach zaczęłyśmy się ubierać. Dor właśnie zdjęła szlafrok i zakładała stanik, gdy drzwi nagle się otworzyły. Do pokoju jak huragan wpadł Syriusz. Miał na sobie eleganckie czarne spodnie, a do tego koszulę z rozpiętymi u góry dwoma guzikami. Włosy miał starannie uczesane i wyglądał jeszcze bardziej oszałamiająco niż zazwyczaj. Jedynym, co nie pasowało do eleganckiego wyglądu chłopaka były bose stopy.
Gdy przekroczył próg naszego pokoju, zatrzymał się z poślizgiem. Spojrzał na nas otwierając usta by o coś zapytać, gdy nagle zamarł, ze zszokowaną miną. Na początku nie zrozumiałam co się stało, jednak już po chwili dotarło to do mnie i natychmiast wypchnęłam Blacka z dormitorium. Gdy był już za drzwiami, przymknęłam je, by nie mógł nic zobaczyć i zapytałam:
- Czego chcesz?
Przez chwilę nic nie mówił i tylko wpatrywał się we mnie z nic nierozumiejącą miną. W końcu jednak się otrząsną i zapytał, jąkając się:
- Macie może... eee... no tę... ach tak... Macie może pastę do butów?
Przewróciłam tylko oczami, po czym odwróciłam się w kierunku dziewczyn i poprosiłam by mi ją podały. Kiedy Syriusz dostał wreszcie to, czego chciał, odszedł, choć na jego twarzy wciąż widoczny był szok. Widząc to tylko się zaśmiałam, po czym zamknęłam drzwi, tym razem na klucz.
Dorcas stała na środku pokoju pięknie umalowana i w koronkowej bieliźnie, a twarz miała purpurową.
- Dor. Dor, wszystko ok? - zapytałam ze zmartwieniem.
- Czy... czy on... on...
- Tak - odpowiedziałam na jej niezadane pytanie.
Przez chwilę patrzyła na mnie zdziwiona i jednocześnie zawstydzona, jednak już po chwili zapytała spokojnym głosem:
- Jak zareagował?
Zaśmiałam się. Skoro pyta o takie rzeczy to znaczy, że wszystko z nią ok.
- Był oszołomiony. Musiałaś wywrzeć na nim niezłe wrażenie.
- No a jakżeby inaczej. Przecież obok takiego ciała nie można przejść obojętnie.
Słysząc to nie mogłyśmy się z Ann powstrzymać i parsknęłyśmy śmiechem, a Meadowes już po chwili do nas dołączyła. W końcu obie były gotowe. Dor miała na sobie elegancką obcisłą czarną sukienkę do pół uda bez ramiączek. Do tego komplet srebrnej biżuterii. Ann z kolei założyła ciemno fioletową rozkloszowaną u dołu sukienkę do kolan na cienkich ramiączkach. Obie wyglądały wspaniale.
- Wiem Lily, że wyglądamy obłędnie i nie możesz się na nas napatrzeć, ale teraz się pospiesz - powiedziała Dor. - Już i tak jesteśmy spóźnione.
Zaśmiałam się na uwagę czarnowłosej, jednak zamiast się ubierać, wzięłam maski dziewczyn i im je podałam. Jedna była ciemno fioletowa z czarnym akcentami, a druga czarno-srebrna.
- Idźcie. Ja dojdę za kilka minut.
- Nie ma mowy. Nie widziałyśmy nawet twojej sukienki, więc nie będziemy miały jak cię w tym tłumie uczniów odnaleźć.
- Nie będziecie miały z tym problemu - powiedziałam mrugając przy tym, a one spojrzały na mnie ze zdziwieniem. - A teraz zakładajcie te maski i idźcie już. Niedługo przyjdę.
Spojrzały na mnie nieprzekonane, jednak wkońcu odpuściły i przymocowały maski do twarzy za pomocą zaklęcia, po czym wyszły z dormitorium oglądając się jeszcze za mną, jednak ja zdążyłam już zamknąć drzwi.
Odczekałam chwilę, jednak w końcu sięgnęłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarny pokrowiec. Odsunęłam suwak i czarna osłona opadła na podłogę, a w ręce trzymałam moją sukienkę. Była piękna. Prezent od rodziców na święta. Kiedy wreszcie się ubrałam zamierzałam już wyjść, jednak w ostatniej chwili się zatrzymałam i podeszłam do stolika przed lustrem. Wzięłam maskę, przytwierdziłam ją do twarzy i wyszłam z pokoju.
***
Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego...
Siedziałem wraz z chłopakami w WS przy jednym ze stołów. Dzięki maskom, fanki nas nie rozpoznawały i mieliśmy na trochę spokój. Nareszcie. Mimo, że jeszcze bal się nie rozpoczął, byłem przekonany, iż będzie wspaniały. Miałem przeczucie, że zdarzy się coś, co na długi czas odmieni moje życie.
Moją radość psuł jedynie fakt, że Lilka nie była moją partnerką. W sumie, to żaden z nas nie miał towarzyszki do tańca. Dziewczyny, które chcieliśmy zaprosić, odmówiły, twierdząc, że na tym balu chcą być rzeczywiście incognito. Co prawda ja i Łapa, mogliśmy sobie z łatwością znaleźć partnerki, a i Lunio przy odrobinie starań, nie miałby z tym problemów. Byliśmy w końcu Huncwotami. Prawda była jednak taka, że żaden z nas nie chciał żadnej innej partnerki.
Nagle w WS zaczęła grać muzyka. No trudno, nie ma się co użalać nad sobą. Powinienem zamiast tego pomyśleć o tańcu z jedną z dziewcząt. Moją uwagę przykuła uczennica w ślicznej niebieskiej sukni do kolan. Nie byłem jednak w stanie stwierdzić kim jest. Maski, które mieliśmy na twarzach sprawiały, że włosy, oczy oraz twarz, były nie do rozpoznania. Wszystkie byłe jednakowe.
Wstałem od stołu i przekazałem chłopakom informację, że idę zatańczyć. Nie byłem jedyny. Syriusz już tańczył u boku długonogiej piękności. Przewróciłem oczami, po czym podszedłem do wcześniej wypatrzonej w tłumie dziewczyny.
- Zatańczymy? - zapytałem wyciągając ku niej rękę.
- Oczywiście - odpowiedziała uśmiechnąwszy się do mnie.
Ująłem jej rękę i wyszliśmy na parkiet. Muzyka nie należała do jednej ze spokojniejszych, ale nie była również bardzo skoczna. Od tak, po prostu do potańczenia. Minęło chyba pół godziny, kiedy w końcu postanowiłem pożegnać się z dziewczyną. Na koniec uśmiechnęła się lekko i pocałowała mnie w policzek.
Już po chwili byłem przy naszym stole. Zobaczyłem tam dwóch chłopaków, ale ich również nie mogłem rozpoznać.
- Remus? - zapytałem niepewnie.
- Tak?
- Uff, a więc to jednak ty - odpowiedziałem z ulgą. - Dlaczego nie tańczysz?
- Ach, no ten... Bo widzisz... - zaczął się jąkać.
- Ok. Która ci się podoba i chciałbyś z nią zatańczyć? - spytałem, wyczuwając w glosie przyjaciela zdenerwowanie.
- Ta - wskazał w kierunku dziewczyny w sukience o fioletowym kolorze.
Otoczona była przez kilku chłopaków, którzy wciąż starali się zwrócić na siebie jej uwagę i spróbować z nią zatańczyć.
Spojrzałem na Lunatyka z politowaniem. Cały on. Złapałem go za łokieć i postawiłem gwałtownie na nogi.
- Hej! Co robisz? - zapytał gwałtownie, stawiając mi opór.
- Wyciągam cię na parkiet i zamierzam zmusić do zaproszenia jej do tańca.
- Ciebie już kompletnie pogięło. Przecież nie mam u niej szans!
- Remus. Po pierwsze, ona nie będzie wiedziała kim jesteś. Po drugie, na pewno z chęcią z tobą zatańczy. Po trzecie, jesteś huncwotem i wszystko ci się udaje. Dziewczynę też zagadasz. No i po czwarte i ostatnie, a przy okazji najważniejsze. To CZYM jesteś, nie zmienia kompletnie tego KIM jesteś. A jesteś przystojnym, inteligentnym chłopakiem, który powinien wreszcie w siebie uwierzyć i zaprosić tamtą dziewczynę do tańca!
Wypowiadając ostatnie słowa, popchnąłem przyjaciela na parkiet. Chłopak odwrócił się niepewnie w moją stronę, na co posłałem mu mordercze spojrzenie. Przełknął ślinę, po czym odwrócił się i wszedł w tłum tańczących. Po chwili był już przy uczennicy i nie zważając na jej pozostałych zalotników porwał do tańca, na co ona z chęcią przystała.
Uśmiechnąłem się do siebie. Z Lunia to się jeszcze zrobi łamacz dziewczęcych serc. Wróciłem do stołu i sięgnąłem po kieliszek z ponczem, przy okazji przeszukując salę wzrokiem. Chciałem znaleźć w tym tłumie uczniów, rude włosy i poprosić ich właścicielkę do tańca. Nie byłem jednak w stanie jej dostrzec. Zawiedziony spojrzałem w ziemię. Zapewne nie uda mi się z nią jednak zatańczyć.
Nagle od strony wejścia usłyszałem ciche westchnienia i szepty, które powoli rozniosły się po całej sali. Odwróciłem się w kierunku, z którego dochodziły i zamarłem. A dokładniej, zamarło moje serce.
W wejściu do Wielkiej Sali stała dziewczyna na wysokich, czerwonych szpilkach. Miała na sobie piękną, czerwoną, falbaniastą sukienkę na ramiączka, która sięgała jej do kolan z przodu, a z tyłu, była nieco dłuższa. Wokół nadgarstków miała wymyślnie przewiązane dwie chusty. Po jednej na każdą rękę. Na twarzy miała czerwono-czarną maskę.
Gdy tylko ją zobaczyłem, natychmiast zapragnąłem z nią zatańczyć. Niedbale odstawiłem szklankę na stolik. Byłem jednak roztargniony i szklanka się przewróciła, a jej zawartość, spłynęła na posadzkę sali. Przeciskałem się przez tłum uczniów, aż w końcu doszedłem do dziewczyny. Już miałem zaoferować jej taniec, jednak wyprzedził mnie inny chłopach. Zmierzyłem go groźnym spojrzeniem. On jednak tego nie zauważył. Całą jego uwagę pochłonęła nowa tancerka, która z chęcią ofiarowała mu odrobinę swojego czasu i ruszyła za nim na parkiet.
Patrzyłem na to ze złością. Nie rozumiałem, dlaczego tak się denerwuję, o to, że nie zatańczyłem z nią jako pierwszy. Moje serce waliło dziko i rzucało się, pchało mnie niesamowitą siłą w kierunku parkietu. Nie chciałem walczyć. Szybkim krokiem przemierzyłem pomieszczenie i stanąłem kolo tańczącej pary. Kiedy muzyka dobiegła końca zapytałem dziewczynę, całkowicie ignorując przy tym wściekłe spojrzenia jej partnera:
- Czy zechciałabyś ze mną zatańczyć?
Spojrzała na mnie niepewnie, jednak trwało to zaledwie sekundę. Po chwili patrzyła już na mnie ciepłym i przyjaznym spojrzeniem.
- Z wielką radością - odpowiedziała i podała mi dłoń.
W tej właśnie chwili melodia uległa zmianie. Szybka, beztroska muzyka przeistoczyła się w inną. Żywą, dynamiczną, ale przy okazji łagodną i delikatną. Pobudzała ona dusze, serca i ciała. To było tango.
Stanęliśmy naprzeciw siebie, trzymając ramę. Dziewczyna poruszała biodrami w rytm muzyki. Moje nogi również wczuły się w rytm. Gdy nastąpił nagły skok muzyki, przyciągnąłem ją bliżej siebie. Nasze ciała stykały się ze sobą, a ja czułem gorąco za każdym razem, gdy się o siebie ocieraliśmy. Noga przy nodze. Biodro przy biodrze. Twarz przy twarzy.
Tańczyliśmy tak, jak równy z równym. Ciało przy ciele. Nasze oddechy się mieszały, ruchy były zsynchronizowane. Poruszaliśmy się tak, jakbyśmy tańczyli ten taniec wspólnie, od zawsze. Nie byliśmy dwoma osobnymi ciałami. Byliśmy jednością. Stanowiliśmy jedno ciało w dwóch osobach. To było porozumienie dusz, serc, ciał i umysłów. Bo do tanga, trzeba dwojga.
Moje serce biło szaleńczo. Nie miało to jednak żadnego związku z tańcem, a z osobą, która mi w nim towarzyszyła. Spojrzałem na twarz mojej partnerki i z zawodem stwierdziłem, że jest taka sama, jak wszystkie inne. Wcześniej cieszyłem się z faktu, że mam maskę. Teraz, była ona jednak przekleństwem.
Kiedy taniec się skończył oboje oddychaliśmy ciężko. Moje ciało był rozpalone. Nie wiem czy z powodu tańca, czy bliskości dziewczyny. Nie byliśmy jednak w stanie się od siebie odsunąć. Patrzyliśmy sobie nawzajem w oczy. Nie widzieliśmy ich prawdziwych barw, ale dla mnie, nie miało to większego znaczenia. Staliśmy blisko siebie. Bardzo blisko. A nasze twarze powoli zbliżały się ku sobie. Czułem się jak we śnie. Nie wierzyłem, że to się dzieje, dopóki nasze usta nie złączyły się w pocałunku. Gorącym, a jednocześnie przepełnionym delikatnością i słodyczą. Moje rozgorączkowane wargi, zostały ostudzone delikatnym dotykiem warg dziewczyny. Usta miała jak płatki róży. Słodkie, delikatne i niewinne, o jedwabistym dotyku. Pocałunek, trwał co prawda nie dłużej niż kilka sekund, byłem jednak pewien, że nigdy go nie zapomnę.
Kiedy się od siebie odsunęliśmy, przypatrywaliśmy się sobie jeszcze przez chwilę.
- Kim jesteś? - zapytałem.
Musiałem to wiedzieć.
- Ja? A czy to ważne? Bardziej interesuje mnie, kim ty jesteś.
Jej głos był zniekształcony. Miałem jednak wrażenie, że już go kiedyś słyszałem. Kiedy jednak dotarło do mnie pytanie dziewczyny, przestałem się nad tym zastanawiać. Nic jej nie odpowiedziałem. Zdjąłem jedynie maskę, ukazując twarz.
Przez twarz mojej partnerki przebiegł cień. W jej oczach pojawiło się zdziwienie, które po chwili został zastąpione przez niedowierzanie. Po sekundzie zobaczyłem w jej spojrzeniu lęk. Odsunęła się ode mnie o krok, po czym spuściła głowę.
- Muszę już iść - wyszeptała ledwo słyszalnie i już po chwili zeszła z parkietu.
- Zaczekaj! - krzyknąłem biegnąc za nią i zakładając przy okazji maskę.
Złapałem ją za nadgarstek.
- Powiedz mi chociaż jak masz na imię - błagałem.
Nie odpowiedziała. Wyszarpnęła się z mojego uścisku i wybiegła z Wielkiej Sali. A jedynym co mi po niej pozostało, była czerwona chusta, którą zerwałem z jej nadgarstka. Przycisnąłem ją do piersi i wciągnąłem nosem powietrze. Pachniała różami i jakimiś perfumami. To był jej zapach. Wpatrzyłem się w wyjście z WS, przypominając sobie, jak pojawiła się na balu i wspominając nasz wspólny pocałunek. Wciąż czułem dotyk jej warg na swoich ustach. Znajdę ją. Wiedziałem, że muszę ją znaleźć.
Bo do tanga trzeba dwojga...
Koniec psot...
-------------------------------------------------------
Ha! I nareszcie feralny bal! Jak wam się podoba? Zaskoczeni? Jeśli tak, to o to właśnie chodziło :-) No, ten... Prawdę mówiąc nie wiem, co ja tutaj powinnam napisać. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, mimo, że nie jest za długi, i niecierpliwie czekam na wasze komentarze. Jestem bardzo ciekawa, co o tym myślicie.
Normalnie Kopciuszek gubi pantofelek, a nie chustę!
OdpowiedzUsuńAle i tak jest słodko :D
Ta w fioletowym to Ann? A ta w czerwonym to Lilka? Powiedz, że to Lilka :D
Po chuście rozpozna, kto to.
UsuńTa w fioletowym... hmm... kto wie ;)
A co do tej dziewczyny w czerwonym... Chyba nie mogę tego potwierdzić.
Jak mogłaś tak szybko skończyć?!
OdpowiedzUsuńAch, boję się, że to nie była Lilka :c
Błagam to ona, powiedz, że to ona!
To było urocze i to bardzo ;_;
Awww, jacy słodcy ;-;
Remus <3
Akcja z Dor i Syriuszem, ach bezcenne :D
Chcę więcej, błagam! :o
Ha, ha :D Widzę, że się podobało. Skoro tak, to postaram się, by następny był niedługo :-)
UsuńTa w czerwonym to Lilka? No powiedz, że Lilka ! Powiedz proooooszę! Fioletowa to Ann! Ja wiem, że Ann! Ale ja chcę żeby ta czerwona to była Lilka!
OdpowiedzUsuńCałuję (powiedz, że to Lilka)!
Luna
Dowiesz się w następnym rozdziale :-)
UsuńNiestety podejrzewam, że ta w czerwonym to nie jest Lilka ;-; Może to jakaś inna koleżanka Lil? Wtedy będę gryźć, bo wiesz ja tak mówię, że niby to nie Lily, ale jednak wierzę że to ona ;-;
OdpowiedzUsuńKurczę... Coraz krótsze te komy ;-; Wybacz mi! Obiecuję, że przy 44 będzie dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugi! Najdłuższy ze wszystkich moich dotychczasowych! ;-;
Następny rozdział będzie w poniedziałek, albo we wrorek, jak tylko odzyskam kompa z naprawy. Co do dziewczyny w czerwonej sukience, to wszystkiego się dowirsz w swoim czasie. Mówisz, że najdłuższy kom? W takim razietrzymam cię za słowo i czekam :D
UsuńŚwietny rozdział, jestem zakochana w twoim opowiadaniu, jest cudowne *.*
OdpowiedzUsuńO rany od czego by tu zacząć ;D
No to tak Dor i Syri kocham, kocham <3333 akcja z nimi bezbłędnia, po prostu perfekto ;)
Ta Dziewczyny w czerwonym to jest Lily, prawda? Powiedz ze prawda :) Tak się boję ze to może nie być Lilka, a to by było straszne :/
Jejku James taki słodki, a zresztą on zawsze jest słodki, nawet jak nic nie robi :P
Czekam zniecierpliwiona na kolejną część :>
Pozdrawiam i życzę dużo, ale to dużo weny ;*
Ojejku, dziękuję :) To co napisałaś bardzo mnie cieszy, dziękuję XD
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moje opowiadanie ci się podoba.
A tak z ciekawości, jak znalazłaś mojego bloga?
Pozdrawiam :D
Tigra
Bloga znalazłam, przez twój komentarz na innym blogu ;)
OdpowiedzUsuń*,*
OdpowiedzUsuń*,*
OdpowiedzUsuń