Strony

12.04.2016

Miniaturka #4 - Szklane łzy

(OneRepublic - Apologize)

       Stanęła w rzędzie i spojrzała hardo przed siebie, starając się nie okazywać strachu. Starając się nie okazywać bólu, który gościł w jej sercu, roztrzaskanym na milion kawałków. Zamrugała i spojrzała na szklane żyrandole nad głową. Połyskiwały jak tysiące zamarzniętych łez. Takich łez jak te, które chwilę temu ściekały po jej policzkach. Odwróciła wzrok i spojrzała przed siebie, na mężczyznę, który stał przed nią. Nie rozglądała się. Nie chciała napotkać Tych czarnych oczu, których wzrok czuła na sobie od dłuższego czasu. Zagryzła wargę. Nie ugnie się. Nie spojrzy na Niego. Nie da mu nawet odrobiny nadziei.
       Rozbrzmiały pierwsze takty muzyki. Ukłoniła się swojemu partnerowi i podała mu rękę. Ujął ją swoją chłodną dłonią. Zupełnie inną niż Jego ciepła dłoń. Ta, która tak wiele razy gładziła jej policzek. Ta, która zamykała jej dłoń w silnym uścisku dodając otuchy i pozwalając przetrwać kolejny dzień.
       Mężczyzna naprzeciwko zrobił krok w przód, a ona postąpiła tak samo, poruszając się niemal mechanicznie. Jak wszystkie inne pary, rozpoczęli złożony taniec, ale ona nie czuła nic. Żadnej przyjemności ani radości, jaką zwykle czerpała z tej drobnej czynności. Ale tak było tylko z Nim. Kiedy z Nim tańczyła, czuła się, jakby unosiła się w chmurach, jakby poza Nią i Nim, nie było na świecie nikogo, ani niczego więcej. Zamknęła oczy chcąc poczuć się, jakby znów unosiła się w Jego ramionach. Jednak twarde ręce jej partnera, skutecznie uniemożliwiały jej te marzenia. Jego ręce, były miękkie i delikatne, acz mocne, zapewniając opiekę i oparcie. Mogła się w nich zagłębić i poczuć bezpiecznie. Tak bezpiecznie jak jeszcze nigdy.
       Poczuła, jak w oku zakręciła jej się maleńka łza. Zamrugała, chcąc ją odegnać i odwróciła wzrok od partnera, nie chcąc by dostrzegł jej głęboko skrywane w sercu cierpienie. Wtedy jednak, napotkała spojrzenie tak doskonale jej znanych czarnych oczu, które zazwyczaj patrzyły na nią z miłością i ciepłem. Teraz dostrzegła w nich ból, niemal porównywalny z jej własnym. Ale to była Jego wina. To przez Niego oboje cierpieli. To przez Niego, całe ciepło i radość, uleciały z jej ciała. Jakby umarła.
       Partner obrócił ją w tańcu i próbował zapoczątkować rozmowę, jednak do niej nic nie docierało. Mimo obrotów, zwrotów i zmian kierunku, wciąż się w Niego wpatrywała. W Jego piękny profil. W Jego czarne, miękkie włosy pachnące lawendą. W miękkie usta, które tyle razy ją całowały. Te które szeptały jej czułe słowa do ucha. Te które wykrzywiały się w specyficznym, szyderczym uśmiechu. Te z których wychodził najpiękniejszy na świecie śmiech. Te, które wyznawały jej miłość.
       Od natłoku wspomnień i ciągłych obrotów zakręciło jej się w głowie, a w oczach pojawiły się łzy. Po plecach przeszły jej ciarki, gdy Jego spojrzenie spoczęło na jej dłoni. Zacisnęła lekko palce na ramieniu swojego partnera i dotknęła kciukiem pierścionka na serdecznym palcu. Pierścionka ze złota, z przepięknym oczkiem rubinu w kształcie róży. Pierścionka, który dostała od Niego zaledwie kilka dni temu. Schyliła głowę i zacisnęła oczy, próbując powstrzymać napływające łzy, które jednak powoli, jedna za drugą, zaczęły spadać na kamienną, pięknie zdobioną posadzkę. Chciała odejść. Chciała uciec. Przed Nim. Przed Jego spojrzeniem. Przed wspomnieniami o Nim. Przed przeszłością. I przed przyszłością.
       Rozbrzmiały ostatnie takty muzyki i taniec się zakończył. Natychmiast ukłoniła się swojemu partnerowi i czym prędzej wyszła z rzędu tańczących, znikając w tłumie pozostałych gości. Ale mimo tego, nadal czuła Jego spojrzenie na swoim karku. Przyspieszyła kroku. Chciała zniknąć. Rozpłynąć w powietrzu. Być niewidzialna. Ale Jego spojrzenie, wciąż uparcie się jej trzymało. Wyszła na korytarz, a potem zaczęła biec. Czerwone szpilki stukały o posadzkę, rozbrzmiewając echem w całym holu. Usłyszała za sobą, ciężkie kroki i przyspieszyła. Po chwili wyszła na dziedziniec, skąd natychmiast udała się do pałacowych ogrodów. Czerwona suknia, muskała jej kostki, i powiewała za nią niczym płaszcz. A On nadal szedł za nią. Nie poddawał się, podążył za nią aż do niewielkiej fontanny w środku ogrodu, gdzie przysiadła i wpatrywała się w odbijający się od przejrzystej i niezmąconej tafli księżyc. Po jej policzkach spływały kolejne łzy. Łzy, w których odbijało się jej cierpienie. Jej ból. I jego twarz. Jakby wraz ze łzami, wylewała z siebie wszystkie wspomnienia z nim związane.
- Dorcas - wyszeptał cicho,podchodząc niepewnie do niej o kilka kroków.
       Po jej ciele przebiegł dreszcz, wywołany dźwiękiem jego głosu. Wibrującym, przepełnionym bólem i cierpieniem. Kosmyk czarnych włosów przylepił jej się do mokrego policzka, kiedy spuściła głowę. Poczuła, że znów się zbliża. Ale nie miała już siły uciekać. Zbyt wiele emocji ją przepełniało. Nie mogła mu nawet spojrzeć w twarz. Tak idealną. Tak szczerą. I tak przez nią ukochaną.
       Poczuła jak jego palce, odsuwają jej włosy z twarzy. Ujął łagodnie jej podbródek i uniósł, zmuszając, by na niego spojrzała. Nie miała siły zaprotestować. Ale nie była gotowa spojrzeć mu w twarz. Spojrzała w górę, na niebo rozświetlone milionem gwiazd. Czy patrzyły na nią? Czy jej współczuły? Czy były w stanie zrozumieć jej uczucia? Pocieszyć ją? Sprawić, by zapomniała... O wszystkim.
- Dorcas - usłyszała ciche słowa przy swoim uchu, wypowiedziane drżącym głosem - Spójrz na mnie.
       Nie chciała tego robić. Ale nigdy nie potrafiła mu odmówić, gdy o coś ją prosił. Nie kiedy robił to w taki sposób jak teraz. Powoli, spuściła wzrok i jej spojrzenie zagłębiło się w Jego, tak dobrze jej znanych czarnych oczach. Na chwilę zatonęła w ich mroku, który otulił ją niczym koc, zapewniając ciepło i spokój. Utonęła w jego oczach, jak w oceanie. Jak w jego najciemniejszych odmętach. Niebezpiecznych i spokojnych jednocześnie. Nie wiedząc co zaraz może pojawić się w tym mroku. I nie mając żadnych szans na wypłynięcie na powierzchnię. Bez żadnych szans na ucieczkę.
       Wtedy zamknął oczy, a ona, na chwilę odzyskała panowanie nad sobą. Wzięła głęboki wdech, zdając sobie sprawę, że przez cały ten czas nie oddychała i odsunęła się od niego o krok. Popatrzył na nią z bólem i wyszeptał drżącym od przejęcia i lekko chropowatym głosem:
- Dorcas... Przepraszam...
       Spojrzała na niego. Na jego piękną, przepełnioną skrajnymi emocjami twarz. Na pełne, ciepłe wargi, których smak tak kochała. Na te wargi, które, całowały za każdym razem na powitanie jej dłoń. Na te wargi, które godzinę wcześniej całowały usta jakiejś obcej arystokratki. Te wargi, które obdarzały tamtą dziewczynę radosnym uśmiechem. Te wargi, które szeptały tamtej dziewczynie słowa, które wywoływały na jej twarzy rumieńce.
       Odwróciła od Niego wzrok i spojrzała w przejrzystą taflę fontanny. Kciukiem potarła pierścionek na środkowym palcu. Kochała go. Kochała go jak nikogo innego. Ale jej serce było właśnie w kawałkach. I nie uda mu się już pozbierać ich do kupy. Nie tak, by pozbawić jej serce rys i niedoskonałości. Nie tak, by każdy element przystawał do siebie tak jak wcześniej. Tak doskonale. Tworząc jedną całość.
       Zdjęła pierścionek z palca i zaczęła delikatnie obracać go w palcach, wpatrując się w niego z bólem. Tak piękny. Przepełniony tyloma wspaniałymi wspomnieniami. I przywołujący tyle bólu. Czerwony kryształ rubinu, połyskiwał jasno w świetle księżyca, rzucając na jej twarz delikatne refleksy. Piękny kwiat miłości. I fragment serca. Fragment, którego już nigdy nie odzyska.
- Syriuszu - wyszeptała cicho, lekko zachrypniętym głosem, w dalszym ciągu patrząc na pierścień, na ten kawałek swojego serca - Już za późno na przeprosiny. Za późno... - powtórzyła powoli, wyciągając rękę przed siebie.
       Wypuściła z dłoni pierścionek, który w zwolnionym tempie, zaczął spadać. Oboje wpatrywali się uważnie, jak przedziera się bezszelestnie przez powietrze, by ostatecznie dotknąć wodnej tafli. Zaczął powoli opadać na dno, dając im obojgu szansę, by jeszcze po niego sięgnęli, nim będzie za późno. Ale żadne z nich się nie poruszyło. Wpatrywali się tylko w jego powolną wędrówkę, niezdolni do jakiegokolwiek ruchu. Pierścionek powoli dotknął dna, gdzie przed ostatecznym upadkiem obrócił się jeszcze po raz ostatni. A oni stali i wpatrywali się w wodną taflę, która na powrót nieruchomiała. Nie byli zdolni się poruszyć. Nie byli zdolni się odezwać. Nie byli w stanie nawet myśleć. Jedynym, co istniało teraz w ich świadomości, był pierścień z czerwoną różą. Różą powstałą z odłamków ich serc. Różą, którą stworzyły ich uczucia.
       W końcu się poruszyli. Najpierw on. Sztywno i drętwo. Opadł na kolana i wpatrywał się załzawionymi oczami w pierścień. Jego łzy powoli, jedna za drugą, wpadły do fontanny. Wyglądały na tak kruche i tak delikatne, jakby były ze szkła. Ale znikały zaraz po zetknięciu się z wodą.
       Potem poruszyła się ona. Niepewnie i równie sztywno. Siłą zmusiła mięśnie nóg, by odwróciły się od fontanny i ruszyły w kierunku pałacu. Po jej policzkach spływały łzy, tak podobne do Jego łez. Odbijające jej ból i cierpienie. Równie delikatne i stworzone jakby ze szkła. Rozpadały się natychmiast, gdy dotknęły ziemi. Chciała się odwrócić. Spojrzeć na niego po raz ostatni. Ale nie była wystarczająco silna. Dlatego szła dalej. Czując ból tak ogromny, jak jeszcze nigdy wcześniej. Jej serce już nigdy nie będzie całe. Pozostaną tylko łzy. Czerwone szklane łzy. A jedna z nich, pozostała na dnie fontanny. Razem z odłamkiem Jego krwawiącego serca. Nie chcąc go wypuścić za wszelką cenę.

--------------------------------------------------------------------------
Witam!
Wiem, że od dawna mnie nie było, ale nowa szkoła, masa nauki, brak czas, brak weny i średnie oceny sprawiły, że nie miałam jak pisać. Nie będę się usprawiedliwiać. Tak bywa. Ale blog nadal funkcjonuje. Choć jak widzicie w rozdziale nie ma postępu, to ja wciąż jestem i piszę. Dzisiaj zostałam natchnięta przez piosenkę OneRepublic, którego ostatnio słucham na potęgę. Miniaturka taka ponura, bo i taki klimat ma piosenka. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że wam się spodobała. Naprawdę polecam włączyć do tego muzykę, bo wprowadzi was dobrze w klimat.
Może następny rozdział uda mi się wykreować również pod natchnieniem OneRepublic. W każdym razie trzymajcie za mnie kciuki. Proszę o komentarze, bo bardzo motywują do pisania i dziękuję za te wszystkie, które pojawiły się tutaj do tej pory. Jesteście wspaniali kochani, wiecie o tym? Dzięki wam, już od dłuższego czasu zbieram się za napisanie czegoś tutaj i jak widzicie w końcu się udało. To wasza zasługa. Dziękuję z całego serca.