Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego...
Kiedy obudziłem się wczesnym rankiem, nie miałem ochoty dosłownie na nic. Leżałem po prostu na łóżku i gapiłem się w sufit nade mną. Zastanawiałem się, co myśleć o wczorajszym dniu. I o tej rozmowie z Lilką. Miała rację, ostatnimi czasy zachowywałem się trochę... Jak dawny ja. Czyli w odczuciu Evans idiota i osioł w jednej osobie. Może w sumie miała rację? A zresztą, mniejsza z tym! Ważniejsze jest to co stało się potem. A może raczej powinienem powiedzieć co się nie stało. Było tak blisko. Tak blisko do pocałunku. A jednak do niego nie doszło. Coś ją spłoszyło. Nie wiem tylko co. Może zdała sobie sprawę z tego, że chce ze mną być?
Nie rób sobie nadziei Potter.
Niby dlaczego?
Bo na pewno nie o to chodziło.
Więc o co?
A co mnie pytasz? Co ja jakaś wyrocznia jestem?
Byłbyś wtedy bardziej użyteczny niż w tej chwili.
Ej...
Nie oburzaj się tak i bądź już cicho.
W głębi duszy podejrzewałem jednak, że ten dziwny głos w mojej głowie ma rację i faktycznie, nie o to chodziło. Problem tkwił w czyś innym. Tylko w czym? Westchnąłem zrezygnowany i przejechałem rękami po twarzy. Co było nie tak?
Nagle do moich uszu dobiegły dźwięki rozmowy. Zmarszczyłem brwi i odsunąłem kotary łóżka. Spojrzałem na Łapę i Lunatyka, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Kiedy mnie dostrzegli przerwali na chwilę i uśmiechnęli się szeroko.
- Widzę, że nasz śpiąca królewna wstała - zażartował Black.
- No bez przesady, aż tak późno nie jest - odparłem ziewając szeroko, na co obaj tylko przewrócili oczami. - O czym gadacie? - zapytałem zaciekawiony.
Łapa i Luniek wymienili znaczące spojrzenia, co wzmogło moją czujność. Co ci dwaj kombinowali?
- O niczym ważnym - odpowiedział pospiesznie Syriusz, a ja spojrzałem na niego wymownie. - Jesteś przecież dla mnie jak brat. Nie oszukałbym cię.
- Właśnie dlatego, że jesteś dla mnie jak brat, znam cię na wylot. I doskonale wiem kiedy kłamiesz. A robisz to właśnie w tej chwili. Więc mów o co chodzi.
Chłopaki ponownie wymienili między sobą spojrzenia, a Lunio kiwnął głową. Syriusz westchnął widząc ten gest, po czym powiedział patrząc na mnie niepewnie, ale z doskonale widoczną huncwocką iskrą w oku:
- Obmyślamy sposób na upokorzenie Rudej.
- CO!? - wrzasnąłem zaskoczony wyskakując z łóżka. - Dlaczego!?
- Uspokój się - powiedział Łapa podchodząc do mnie i popychając mnie z powrotem na łóżko. - Właśnie dlatego nie chcieliśmy ci nic powiedzieć. Uspokój się i pozwól mi wyjaśnić. I nie masz prawa się odzywać - ubiegł mój wybuch Syriusz.
Spojrzałem na przyjaciela spode łba, ale w końcu zgodziłem się siedzieć cicho.
- Więc? O co chodzi? Dlaczego chcecie upokorzyć Lilkę?
- To kara za przegrany zakład - odparł Black z szatańskim uśmiechem na ustach.
- Jaki zakład? - zapytałem zaciekawiony.
- Założyłem się z nią, że cię pocałuje - odparł Łapa ze śmiechem, a ja zamarłem zszokowany.
- Cccc... Co? - zdołałem w końcu wyjąkać.
Łapa i Lunio widząc moją minę, parsknęli głośnym śmiechem. Patrzyłem najpierw na jednego a potem na drugiego jak na jakiś przygłupów, a kiedy w końcu się uspokoili, spojrzałem na Syriusza z wyczekiwaniem.
- Jak? - zapytałem tylko, ale przyjaciel natychmiast mnie zrozumiał i zabrał się do objaśniania.
- No wiesz... - zaczął Black z chytrym uśmieszkiem - Ruda była wczoraj jakaś nie w humorze, więc do niej zagadałem i w końcu zaczęła mi na ciebie narzekać, ale tak narzekała, że doszedłem do wniosku, że jej na tobie zależy. Ona oczywiście zaprzeczyła, więc się z nią założyłem, że ma cię pocałować. Ale, jak już sam dobrze wiesz, nie zrobiła tego. A to dowodzi tylko słuszności mojej teorii, że jej na tobie zależy, bo gdyby tak nie było to by cię pocałowała. Ale Ruda tego nie zrobiła. Dlaczego? Bo nie chciała cię zranić. I o to, proszę bardzo, mamy dowód moich jakże genialnych spostrzeżeń.
Ja i Lunio wpatrywaliśmy się zdumieni w Łapę, który patrzył na nas z nieurywanym samozadowoleniem. Kiedy milczeliśmy już od dobrej minuty, spojrzał na nas marszcząc brwi z niezrozumieniem.
- Co jest? Języki wam wyrwano, czy jak, że tak milczycie jak para umarlaków?
- To... To co zrobiłeś było takie... Takie... Sprytne - powiedziałem w końcu, nie mogąc znaleźć lepszego słowa, na określenie podstępu Łapy.
- A co ty myślałeś Rogaś? Ja przecież jestem wcieleniem sprytu - stwierdził chełpliwie Black, na co razem z Luniem głośno się roześmialiśmy.
Kiedy w końcu w pokoju na powrót zapadła cisza, zapytałem:
- Czyli skoro wygrałeś zakład, to możesz upokorzyć Lilkę przed całą szkołą?
- Mhm...
- A gdyby ona wygrała?
- Mogłaby upokorzyć mnie - odparł mój czarnowłosy przyjaciel z iskrą w oku.
Rozważałem przez chwilę słowa przyjaciela, po czym nagle do głowy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Zerwałem się z łóżka, zabrałem ciuchy i pobiegłem najszybciej jak mogłem do łazienki. Z prędkością światła załatwiłem poranną toaletę i przebrałem się rozmyślając przy tym, o wszystkim, czego się dowiedziałem.
A więc to dlatego wczoraj tak nagle do mnie zagadała, mimo, że wydawała się być na mnie wściekła. To miało sens. I dlatego mnie nie pocałowała. Bo gdyby to zrobiła, a dzisiaj bym się o tym dowiedział, byłbym na nią wściekły. Czułbym się zdradzony i oszukany. Chciała, żebym tego uniknął.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Może jej jednak faktycznie na mnie zależało? Może jednak coś do mnie czuła? Ale jeśli tak, to dlaczego nie chciała się ze mną umówić. Westchnąłem. Dziewczyny to jednak strasznie skomplikowane stworzenia. Mimo, że spędzam z nimi tyle czasu, wciąż są dla mnie zagadką.
Szybko doszedłem jednak do wniosku, że mam na głowie większe zmartwienia. Chociażby to, co zrobić, by Lilka nie została upokorzona przez Łapę. Przecież ona by wygrała. Pocałowałaby mnie, a ja naprawdę nie miałbym nic przeciwko. Ale nie zrobiła tego, ze względu na mnie. Więc teraz ja musiałem jej pomóc i sprawić, by uniknęła okropnego losu, jaki zapewne szykował jej już Mistrz Kawałów, Pan Syriusz Black.
Miałem już pewien pomysł, jak odwrócić role tej dwójki, ale obawiałem się, że Lils nie będzie chciała ze mną współpracować. Musiałem jednak spróbować. Szybko wyszedłem z łazienki i ruszyłem w kierunku kierunku wyjścia informując przy tym chłopaków, że mam coś do załatwienia. Linio i Łapa popatrzyli na mnie mrużąc oczy, ale nic nie powiedzieli, a ja już po chwili byłem na korytarzu. Rzuciłem zaklęcie na schody prowadzące do damskiego dormitorium i wbiegłem na górę. Zapukałem do odpowiednich drzwi i czekałem, aż ktoś mi otworzy. Z wnętrza pokoju dobiegły mnie odgłosy niezadowolenia, jęki protestu i pomrukiwania, po czym drzwi zostały otworzone i przede mną stanęła zaspana Dorcas, mająca na sobie tylko koszulę nocną.
- Ooo... Hej Rogaś - przywitała się, próbując ukryć ziewnięcie.
- Jest Lily? - zapytałem natychmiast.
- Mhm... - potwierdziła dziewczyna - Siedzi w łazience. A co?
- Jak wyjdzie, powiedz jej, że będę na nią czekał na błoniach. Mam do niej bardzo ważną sprawę, która nie może czekać. Przekażesz jej?
- Spoko - odparła Czarna ponownie ziewając - Jakby nie chciała iść, to zaciągnę ją tam siłą.
- Dzięki - odparłem ze śmiechem
Dziewczyna skinęła mi głową, po czym zamknęła drzwi, a ja ruszyłem do PW a potem ku wyjściu z zamku. Zacząłem przechadzać się po błoniach, a kiedy w końcu mi się to znudziło usiadłem nad brzegiem jeziora i zacząłem puszczać kaczki.
- James? - dobiegł mnie z tyłu znajomy, odrobinę spięty głos.
Natychmiast się odwróciłem, a widząc śliczną twarz o otoczoną rudymi włosami, natychmiast zerwałem się na nogi i podszedłem do dziewczyny.
- Coś się stało? - zapytała patrząc na mnie uważnie - Dorcas mówiła, że miałeś do mnie jakąś ważną sprawę.
- Nie musiała cię tu zaciągać siłą? - zapytałem z psotnym uśmiechem na ustach, na co rudowłosa przewróciła oczami i nieco się rozluźniła.
- Chciała to zrobić, żeby mieć pewność, że na pewno przyjdę - odparła z uśmiechem.
Słysząc słowa przyjaciółki zaśmiałem się, a kiedy zamilkłem, zapytała:
- Więc co to za ważna, nie cierpiąca zwłoki sprawa?
Zamarłem. Zupełnie zapomniałem z jakiego powodu chciałem, by Lily się ze mną spotkała. Tak było mi z nią dobrze, że wyleciało mi to z głowy. Ale musiałem jej to powiedzieć. I mimo, że nie byłem na nią zły, byłem pewny, że dziewczyna się zestresuje. I jak się okazało miałem rację.
- Lily... - zacząłem ostrożnie, z poważnym wyrazem twarzy - Ja... Wiem o zakładzie.
Uśmiech, który jeszcze chwilę wcześniej gościł na twarzy Rudej, natychmiast zniknął. Przez chwilę otwierała i zamykała usta, jak ryba wyjęta z wody, próbując coś powiedzieć. W końcu zapytała:
- Skąd wiesz?
- Syriusz obmyślał dzisiaj rano jak cię upokorzyć.
Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się we mnie w zdumieniu, a potem spuściła głowę i schowała twarz w dłoniach, po czym zaczęła mówić:
- Ja... Ja strasznie, strasznie cię przepraszam. Wiem, że ten zakład, to... No ten... Ja... Ja wiem, że nie powinnam, ale... No ale Syriusz mnie sprowokował... No i jakoś... Jakoś tak...
- Spokojnie Lily - powiedziałem podchodząc do niej i odejmując jej ręce z twarzy - Nie gniewam się na ciebie.
- Nie? - zapytała zdumiona podnosząc głowę.
- Nie - odparłem lekko się uśmiechając - Byłbym na ciebie zły, gdybyś mnie pocałowała, a ja bym się teraz dowiedział, że to był zakład. Oj, nie darowałbym ci tego Evans. Ale nie zrobiłaś tego, więc nie ma problemu.
Lily wpatrywała się we mnie przez chwilę w zdumieniu, a potem odetchnęła z ulgą.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy - odparłem z uśmiechem - Ale nie po to chciałem się z tobą spotkać.
- W takim razie po co? - zapytała Ruda odsuwając się ode mnie na krok i patrząc mi głęboko w oczy, przez co po plecach przeszedł mi przyjemny dreszcz.
- Chodzi o to, że nie mogę pozwolić, żeby Syriusz cię ośmieszył.
- Przegrałam zakład, a taki był warunek - odparła Lily z ponurą miną.
- No tak. Ale czy ty aby na pewno przegrałaś ten zakład? - zapytałem z iskrą w oku.
- Co masz na myśli? - zapytała, patrząc na mnie ze szczerym zainteresowaniem.
- Syriusz nie podał terminu do którego ma trwać zakład, prawda? - chciałem się upewnić co do tego, zanim wprowadzę w życie swój pomysł.
- Nom. Ale co z tego?
- To, że jesteśmy teraz sami i Dorcas może to potwierdzić. Żadne z naszych przyjaciół nas teraz nie widzi. Więc kiedy wrócimy, możemy im wmówić, że mnie pocałowałaś - odpowiedziałem z przebiegłym uśmiechem.
Lily wpatrywała się we mnie przez chwilę w zdumieniu, ale szybko się otrząsnęła i spojrzała na mnie mrużąc przy tym oczy i krzyżując ręce na piersiach.
- Plan piękny - stwierdziła - Ale musi być jakieś ale...
Spojrzałem na dziewczynę z huncwockim uśmieszkiem. Jak ona dobrze mnie znała.
- Ale umówisz się ze mną na randkę.
Evans prychnęła i spojrzała na mnie tymi swoimi niesamowitymi, zielonymi oczami, po czym odpowiedziała:
- Nie ma mowy, żebym się z tobą umówiła. Już wolę cię pocałować.
- Czyżby? - spytałem z cwaniackim uśmieszkiem na ustach, zbliżając się o krok do dziewczyny.
- No jasne - odpowiedziała, patrząc mi wyzywająco w oczy.
- Mhm... Bo już ci uwierzę - powiedziałem nachylając się nieco nad dziewczyną.
W tej chwili, ona uniosła się lekko na palcach i nasze usta złączyły się na sekundę w lekkim pocałunku, a ja czując usta Lily na swoich wargach, zamarłem. Kiedy Ruda się odsunęła popatrzyłem na nią zdziwiony, a ona miała taki wyraz twarzy jakby była nie mniej zaskoczona ode mnie. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie na wzajem, a ja na parę sekund utonąłem w spojrzeniu zielonych oczu. Dziewczyna jednak po chwili spuściła wzrok i utkwiła go w swoich butach.
- Ja... Ja chyba powinnam już iść - mruknęła z rumieńcami na twarzy, po czym odwróciła się na pięcie z zamiarem powrotu do zamku.
Otrząsnąłem się na chwilę z zaskoczenia i złapałem Lily za rękę i wyszeptałem:
- Pamiętaj, by powiedzieć Syriuszowi o tym, że wygrałaś zakład. Nie może cię upokorzyć.
Evans skinęła lekko głową, a ja ją puściłem. Przez chwilę stała jeszcze w miejscu, ale potem ruszyła ku zamkowi. W połowie drogi zatrzymała się jeszcze i odwróciła by posłać mi lekki uśmiech, który odwzajemniłem. Patrzyłem jak rude włosy lekko falują na wietrze i odbijają promienie słoneczne, a kiedy zniknęły mi z pola widzenia, odetchnąłem głęboko i schowałem twarz w dłoniach.
Jak to w ogóle możliwe. Przecież... Przecież... Tak nie powinno być. A jednak wszystko wyjaśniało. Ten znajomy dotyk warg, delikatnych jak płatki róży. Słodki, delikatny pocałunek. Tak dobrze mi znany. Jak mogłem się wcześniej nie domyślić? Jak wcześniej mogłem na to nie wpaść? Ale teraz już wiedziałem. Lily... Dziewczyna w czerwonej sukience... To była jedna i ta sama osoba. A przynajmniej tak mi się wydawało. Nie miałem jednak pewności. Musiałem się upewnić. Musiałem mieć całkowitą pewność. Ale jeśli miałem rację, to wszystko ulegnie zmianie...
Wolnym krokiem ruszyłem w kierunku zamku. Wciąż nie mogłem uwierzyć w to, co dopiero się wydarzyło. Lily mnie pocałowała! I najprawdopodobniej to ona była tajemniczą dziewczyną z balu. Byłem tak zaskoczony, a przy tym również tak szczęśliwy, jak jeszcze nigdy przedtem.
Wszedłem do Wielkiej Sali i nie wiele myśląc ruszyłem ku swojemu miejscu. Usiadłem i przez chwilę wpatrywałem się z głupkowatym uśmiechem w swój talerz.
- Wszystko w porządku James? - usłyszałem z naprzeciwka znajomy głos.
Podniosłem głowę i spojrzałem w twarz Syriusza.
- Doskonale - odparłem, wciąż z niepokojacym uśmiechem na ustach, co oczywiście nie umknęło uwadze mojego przyjaciela.
- Czemu się tak szczerzysz?
- Pocałowała mnie - odpowiedziałem patrząc radośnie na Łapę.
- Co!? - wykrzyknął zdumiony chłopak pochylając się w moim kierunku i szeroko otwierając oczy.
- Przegrałeś zakład stary - powiedziałem po czym zacząłem się szaleńczo śmiać.
Syriusz popatrzył na mnie jak na wariata, a potem mruknął coś niezadowolony pod nosem. Kiedy się uspokoiłem zabrałem się do spożywania śniadania, a kiedy dostrzegłem Lily wchodzącą wraz z przyjaciółkami do sali, nie byłem w stanie powstrzymać uśmiechu. Pomyślałem, że może jednak wszystko się jeszcze między nami ułoży...
Koniec psot...
-------------------------------------------------------
Wiem, że rozdział krótki, przepraszam. Ale jest tutaj wszystko, co chciałam w nim zawrzeć, więc nie ma co go ani wydłużać, ani skracać. Jest całkiem szybko od od poprzedniej notki minął tydzień. W najbliższym czasie postaram się pisać częściej, ale nic nie obiecują, bo mam masę spraw na głowie. Ostatnie sprawdziany, poprawki i jeszcze do tego dwie prezentacje. No po prostu umieram. A w dodatku jeszcze mam w weekend urodziny siostry ciotecznej, przez co nie mam dwóch dni na naukę, a tylko jeden. Serio, umieram. Postaram się jednak napisać coś, może w weekend, bo wieczorem się przecież uczyć nie będę. No, ale chciałam obejrzeć finały dwóch... Nie, chwila... Trzech seriali, więc nie wiem, czy mi się uda.
W każdym razie liczę, że rozdział wam się spodobał :) A co powiecie o nowym wyglądzie bloga? Mnie osobiście bardzo się spodobał, a jakie jest wasze zdanie? Wolicie ten, czy może któryś z poprzednich?
Bardzo was proszę o komentarze, bo to naprawdę motywuje do dalszego pisania.
Pozdrawiam :D